Do kolejnego miejsca po Nerji mieliśmy niepełne 100 km. Grenada
Dojechaliśmy około godziny 18, mijając po drodze piękne pasmo gór Sierra Nevada po prawej stronie. Robi wrażenie i spodziewam się, że same te góry dały by wiele do oglądania na co najmniej tydzień ...
W Grenadzie mieliśmy wcześniej zabukowany hotel (wszystkie rezerwacje zrobiliśmy wcześniej na booking.com). Hotel Casa Salvador, mieści się jakieś 500 m od centrum miasta, choć sam jest już w dość ścisłym centrum ...
Hotelik fajny, cena moim zdaniem dobra bo za dwie noce dla 2 osób płaciliśmy 63 EUR
Pokoje normalne, nie jakieś bardzo duże, ale czyste, łazienka czysta, obsługa bardzo miła, pomocna (o tym jeszcze będzie).
Jedynym mankamentem jest to, że nie ma miejsc parkingowych w pobliżu. Niby ma hotel "układ" z parkingiem podziemnym jakieś 200m od hotelu, ale koszt to 15 EUR za dobę.
Jak człowiek jest bez dzieci, to w ogóle może pozwolić sobie na inne podejście

- zostawiliśmy tylko żony z bagażami w hotelu i pojechaliśmy z znajomym poszukać miejsca. Zaparkowaliśmy jakieś 1,5 km od hotelu na jednej z luźniejszych uliczek, za darmo. Spacer był tylko przyjemnością po takim mieście. Zresztą samochodu przez 2 dni nie ruszaliśmy, przestał sobie spokojnie, nic się nie stało

Po rozpakowaniu się i odświeżeniu po podróży, poszliśmy na miasto. Już się robił mocny wieczór, więc feeria świateł i barw tętniącego życiem miasta jest obłędna. Przeszliśmy się generalnie po śródmieściu i wróciliśmy do niego zataczając koło przez Sacromonte.
I tutaj muszę tak: to mój pierwszy pobyt w Hiszpanii. Nie miałem nigdy styczności z tym krajem i tą kulturą. Tak ogromne wrażenie jakie zrobiło na mnie to miasto jest bardzo trudne do opisania. Spokój panujący na ulicach i uliczkach, przepiękne widoki z cudownie oświetloną Alhambrą w tle ... Ludzie roześmiani i KULTURALNIE bawiący się w barach tapas, czy knajpkach ...
Obłęd, dla mnie zupełnie nowa jakość i obserwacje jak można spędzać czas. Ludzie w każdym wieku, bardzo dużo ludzi starszych, jedzących i śmiejących się w swoim gronie ...
Jeszcze będę to podsumowywał na koniec, ale to zachłyśnięcie się nową kulturą i obserwacjami zrobiło na mnie ogromne wrażenie ...
Nie mam jakościowo zbyt dobrych zdjęć z wieczoru

bo nie zabrałem ze sobą aparatu, tylko komórką parę porobiłem ... Trochę żal, ale też trochę człowiek nie skupiał się na dobrych kadrach, tylko na chłonięciu tego co obserwuje. Może czasem lepiej ...
Dzień zakończyliśmy oczywiście w barze tapas, siedząc wśród tłumu przelewającego się uliczkami ... Pierwszy raz spróbowałem
tinto de verano i to już będzie moja miłość do końca życia
Może nie o to chodzi, ale za 2 spore lampki wina i talerzyk tapas (obłędne śledzie w czosnku i kawałki przysmażonej wołowiny w przyprawach) 5 EUR za dwie osoby. Coraz bardziej mi się tu podoba
Trochę fotek z nocy, zwróćcie uwagę na już pustki na ulicach. Acha, suwerena 0. Bosko

Do pokoju dotarliśmy już prawie przed północą. Padliśmy ...
pozdrawiam, Michał
cdn ...