Grecja

Czego by nie powiedzieć. Jazda samochodem do Grecji to jednak trochę bardziej męcząca trasa niż wyjazd do HR. W sąsiednim wątku o granicy węgiersko-serbskiej napisałem dlaczego.

Kiedyś samolot to był nie tyle luksus, co po prostu nie było takiej siatki połaczeń dostępnych z Polski. Teraz możliwości lotów jest peno, także z lotnisk regionalnych.

Trajgul napisał(a):

marekkowalak napisał(a):W sensie: że tak mało tych wpisów, czy tak dużo?

No chyba to oczywiste, że skoro zaskakuje tzn, że dużo. W moim świecie "wszyscy" latają, więc dla mnie jest to ciekawe zjawisko. Dopiero to forum, uświadamia mi, że jest to być może popularna forma podróży .

Czas w drodze można różnie i mega ciekawie spożytkować, w drodze jest wiele świetnych miejsc do zobaczenia.... Kwestia oczekiwań i wyborów.... Podobnie jak pobyt na miejscu... Ja nie wyobrażam sobie, że można jechać na planuje i spędza czas...

dekoder napisał(a):Czego by nie powiedzieć. Jazda samochodem do Grecji to jednak trochę bardziej męcząca trasa niż wyjazd do HR.

Jest i nie ma co tego ukrywać....

W Grecji sporo aut na francuskich, a nawet skandynawskich tablicach....więc sporo dalej niż PL-GR...

Francja i Skandynawia głóownie docierają promami z Włoch. No sporo to kampery z emerytami. Ci mają czas. W moim przepadku to cztery dni w placy stracone na podróż. W tym roku Sardynia. Wylatuję o 6 rano z przesiadką w MUC, o 11 ląduję w Olbii.

Nie tylko kampery i nie tylko emeryci.... przynajmniej w regionie Macedonia czy Epir....
Nie ważne czy prom czy drogą, czas i tak to zajmuje... Jak pisałam, kwestia chęci i oczekiwań....

W tym roku też poleciałam na Grecji, raczej jako wyjątek przy długim urlopie....

Nie bardzo rozumiem, co oznacza słowo "stracone" w przypadku jazdy autem.

W Europie środkowej jest tyle ciekawych miejsc, że gdyby sobie dobrze zaplanować zwiedzanie po drodze, to do tej Grecji cy Chorwacji można by i ze 2 miesiące jechać. I się nie nudzić. I nie tracić czasu.

Wszystko zależy, po co się jedzie na wakacje. Jeśli ktoś jedzie odpoczywać w ogromnej większości biernie (plaża, basen, spacery) to oczywiście samolot będzie pewnie lepszy.

Ja akurat jeżdżę głównie na zwiedzanie, a plażing i leżing przy okazji. Jak Kargul - "ja świata ciekawy"

I w moim świecie na wakacjach bez samochodu to jak bez ręki. A że akurat mam bardzo oszczędne i wygodne auto, a jeździć lubię, to z niego korzystam. Na pewno cenowo wychodzi o wiele taniej niż samolot + bagaże rejestrowane + wypożyczalnia. Z samolotu korzystam zimą, kiedy wybieram miejsca, w których jest co zwiedzać przez 4-5 dni. Latem preferuję dłuższe pobyty.

Od 2-3 lat stosujemy system: tydzień w Chorwacji + tydzień objazdówki. I sprawdza nam się to idealnie. Oboje uwielbiamy Chorwację + moja żona kocha wysokie góry (głównie Alpy), a ja BiH (głównie Sarajevo). Ale przede wszystkim lubimy odwiedzać ciekawe historycznie miejsca. Samolotem jest to niewykonalne, autem jak najbardziej.

2 lata temu z Czarnogóry jechaliśmy 5 dni przez Albanię, Kosovo, Macedonię, Serbię i Chorwację.

2 tygodnie temu też wróciłem z takiej wyprawy: tydzień w Chorwacji, a potem tydzień powrotu, na którym odwiedziliśmy:
- Bolonię
- Florencję (z noclegiem w typowym toskańskim domku na typowo toskańskiej wsi - bajka!)
- Pizę
- Genuę
- Chamonix (z wjazdem kolejką na Mont Blanc - kolejna bajka!)
- Genewę
- Biel/Bienne
- Vaduz
- Schwangau (zamek Neuschwanstein - też bajka!)
- Dachau (obóz).

Jeden z naszych najlepszych wyjazdów! I zamknął się w 10.000 zł (z codziennymi kolacjami w restauracjach). Samolotami - pewnie jakieś 2-3 razy tyle.

I już na przyszły rok szykuję podobny - docelowo Grecja, a po trasie Serbia, Bułgaria i Rumunia.

Tak więc w moim przypadku latem samolot odpada - i jeszcze długo długo będzie odpadał.

W ogóle w kwestii samolot czy samochód - to czasem trzeba dobrze i rzetelnie policzyć, co wychodzi lepiej, żeby się nie zdziwić.

Taki przykład:

Rok temu organizowaliśmy krótki city-break do Wiednia. Ryanair miał bardzo dobre ceny lotów z Okęcia. Już chcieliśmy bookować, ale coś mnie tknęło i z kolegą zaczęliśmy liczyć:

Ode mnie na parking przy Okęciu - obecnie ok. 2 godzin jazdy (dla spokojności trzeba wyjechać 2,5 godz. wcześniej w razie korków w Słoikowie). Dowóz na lotnisko plus oczekiwanie na boarding - kolejne 2 godziny. Lot - 2 godziny (jak nie ma opóźnień). Wyjście z samolotu + dojazd pociągiem do Wiednia - kolejne 1,5 godziny. Wychodzi ok. 8 godzin. To w tym czasie autem spokojnie dojeżdżam do Wiednia, nawet przy korkach w tym mieście (a wybierając hotel od północnej strony korki mnie nie interesują). Oczywiście cenowo wychodzi taniej niż samolotem - no i mogę sobie odwiedzać miejsca poza Wiedniem (Mayerling, Artstetten czy coś w Czechach). O bagażach nie wspomnę.

Tak więc nie zawsze samolotem jest korzystniej....

Ogromny dym widać nad Peloponezem. Chyba jakiś duży pożar

Podróż do i z: to też wakcje. Tu absolutna zgoda.
Sam chętnie pojechałbym do Grecji autkiem i po drodze w obie strony zwiedzał co się da.
Ale nie da opłaca mi się to niestety czasowo przy 2tygodniowym urlopie. Dojazd w te i nazad to razem 4-5 dni.
W tej wersji czasowo wygrywa samolot + wypozyczalnia.
Wyjazd z domu: 8 rano, piwko w mieszkaniu w Atenach 18.

Ja w tym roku pierwszy raz na długie (2 tyg.) wakacje wybrałam się samolotem na grecką wyspę. Szybko, sprawnie, ale brakowało mi właśnie tych naszych postojów w drodze i znanych widoków.... budzący się Belgrad jeszcze w lekkiej mgle (jeździmy przez centrum, zawsze przed 7 rano), płaski serbski krajobraz, Skopje czy okolice Ochrydy lub Dorjana oraz ukwiecone greckie autostrady z milionem bramek... No brakowało.... Nawet jak to w moim przypadku "strata" 3 dni to nigdy tego jako straty nie traktowałam tylko jako MOŻLIWOŚĆ zobaczenia czegoś innego....

piekara114 napisał(a):Ja w tym roku pierwszy raz na długie (2 tyg.) wakacje wybrałam się samolotem na grecką wyspę. Szybko, sprawnie, ale brakowało mi właśnie tych naszych postojów w drodze i znanych widoków.... budzący się Belgrad jeszcze w lekkiej mgle (jeździmy przez centrum, zawsze przed 7 rano), płaski serbski krajobraz, Skopje czy okolice Ochrydy lub Dorjana oraz ukwiecone greckie autostrady z milionem bramek... No brakowało.... Nawet jak to w moim przypadku "strata" 3 dni to nigdy tego jako straty nie traktowałam tylko jako MOŻLIWOŚĆ zobaczenia czegoś innego....

Jak Ty mnie zaimponowałaś w tej chwili

piekara114 napisał(a):ukwiecone greckie autostrady z milionem bramek... No brakowało....

i znaków na tych autos(t)radach, co to pochowały się za krzaczorami, albo w tych już w terenie, gdzie spotykają się 3 dróżki, a na słupie przytwierdzono 50 tabliczek... w 5 kierunkach.

Na znaki aż tak nie zwracam uwagi, bo nie prowadzę w wakacje
Ale dużo bym teraz oddała za stanie w korku na obwodnicy Salonik czy jazdę lekko dziurawą drogą w okolicu jeziora Dorjan....

Obwodnica Salonik tak się lubi korkować? Jeśli tak, to kiedy i w jakich godzinach najczęściej?

Czy zdarzyło się wam np. przez jakiś wypadek lub remont?

Bo wujek Google świeci się tam nieustannie na zielono (z wyjątkiem południowego odcinka)

Ach te rankingi.Podobno Myrtos zostalo wybrane jako 2 najpiekniejsza plaza w Grecji a ja bylem juz na 3 ladniejszych i dopiero 2 pobyty zaliczylem.Tak samo jak Punta Rata w Breli. W samej Chorwacji mozna znalezc duzo efektowniejszych plaz niz ta.

Podtrzymuję opinię o stracie 4 dni na podróż. W przypadku 2tygodniowego urlopu oznacza to pobyt 10dniowy. Nie ma ma czasu na odskoki z autostrady i leniwe zwiedzanie mijanych krajów. Zresztą kiedy się jedzie w upale +35C, to nawet zwiedzać się nie chce, bo to graniczy z masochizmem. Sama jazda jest nudna i nużąca.

A już przekraczanie granic, zwłaszcza w drodze powrotnej, jeszcze bardziej motywuje na samolot.