5 listopada 2024, wtorek c.d.Postanawiamy iść w przeciwnym kierunku niż mamy samochód, w kierunku dzielnicy Triana. Przechodzimy przez szeroką ulicę i powoli dochodzimy do Plaza de Cairasco – plac o bogatej historii. Budynki, które otaczają plac są przepiękne.
Jest tu hotel Madrit ze słynną kawiarnią Café Madrid (ceny adekwatne do miejsca) i dominujący przepiękny XIX wieczny gmach Gabinete Literario…
Zasiadamy na ławeczce i spędzamy tu dłuższą chwilę. Brakuje mi sangrii do idealnego relaksu… No właśnie, dalej szukamy jedzenia. Kilka pobliskich miejsc serwuje burgery (no nie) lub jest zamknięta…No co jest? To nie niedziela… to już przerabialiśmy w Teror….
Idziemy gdzieś… gdzieś przed siebie, ale powoli w kierunku auta… Dochodzimy do skrzyżowania i z ciekawości wchodzę na plac Plaza de las Ranas… Nazwa Rana już nam znana…. Jesteśmy na Placu Żab

I jest tu życie, jest jakiś bar, Burger King
(no nie tu) i fontanna, od której plac aktualnie się nazywa

Zauważam dwie knajpy, knajpy z menu, nie tylko z napojami. Podchodzimy zobaczyć co oferuję i zagaduje nas kelner, że dziś kuchnia nieczynna. Nie wytrzymuję i pytam się co jest na rzeczy, że tyle miejsc z jedzeniem jest zamkniętych

Okazuje się, że po weekendzie miejsca serwujące konkretne posiłki (gorąca kuchnia) są zamknięte w poniedziałki lub wtorki, aby kucharze mogli odpocząć
(dla przypomnienia, w niedzielę pracują do ok. 18, potem jest czas dla rodziny). W tym miejscu, dziś – wtorek podają tylko napije i przekąski typu orzeszki, kuchnia nie pracuje, bo główny kucharz-właściciel odpoczywa...

I rzeczywiście przy stolikach siedzą lokalsi
(ubrani zdecydowanie cieplej niż my) i popijają wino, piwo i mają na stoliku co najwyżej chipsy… Więcej lokali będzie otwartych w bardziej turystycznych miejscach, nie tutaj
Na szczęście tuż obok jest jeszcze jeden czynny lokal z działającą kuchnią. Eureka

pewnie wczoraj odpoczywali

Zasiadamy, szybko zamawiamy to co nam najbardziej na Wyspach smakuje… W oczekiwaniu na gorące tapas….

…przyglądamy się budynkowi Biblioteki i dzieciom grającym na placu w piłkę… Kolacja była przepyszna…. Porcje może nie wyglądają na duże, ale to pozory…
Rachunek wyniósł 37,8 eur…
Nasza knajpka pod palmą….

Widoczny pomnik
Monumento a Ambrosio Hurtado de Mendoza oddziela dzielnice Triana i Vegueta. Pomnik upamiętnia byłego burmistrza Las Palmas, byłego doradcę pierwszej Rady Wyspy Gran Canarii i Zastępcy Trybunału (zmarł w 1922). Chyba przysłużył się miastu i wyspie skoro postawiono mu pomnik…
Wracamy do starej dzielnicy Vegueta. Zajrzymy jeszcze przed Katedrę…
Idziemy na Plaza de San Agustin – to mały plac, na którym znajdują się budynki rządowe, kościół św. Augustyna

...i charakterystyczny napis….
Powoli wracamy do samochodu. Nie mamy już siły i ochoty na dalsze zwiedzanie stolicy.
Kilka kroków i przechodzimy obok…

…i przez bramę zaglądam do środka…
W otoczeniu cmentarza rosną piękne kaktusy i plamy…
Stolicę Las Palmas potraktowaliśmy bardzo po macoszemu
(zrobiliśmy po mieście ledwie 4 km). Widzieliśmy tylko niewielki fragment miasta – najstarszą dzielnicę Vegueta - to na czym mi najbardziej zależało, a dzielnicę Triana ledwie liznęliśmy ją. Tak wyszło, że odpuściliśmy nowoczesną Santa Catalina, słynną Las Canteres i dziki cypel La Isleta z latarnią morską. Ale jesteśmy bardzo zadowoleni z tego co widzieliśmy, choć wiadomo, niedosyt jest.
Przed nami ok. 30 minut jazdy i jesteśmy w mieszkaniu.
To był długi dzień, pełen różnorodnych wrażeń. I tak całkiem przypadkowo, nie planując dnia, objechaliśmy wyspę dookoła.
