COSTA BLANCA - całkiem tam ładnie Kilka słów wstępu Będzie to już kolejny wyjazd inspirowany kolarstwem
A przecież wszyscy wiedzą, że ja jestem kibicką siatkarską
No to całkiem nieoczekiwanie
ofkors, epizod siatkarski się pojawił
Jakoś końcem stycznia oglądałam w tv wyścig dookoła Walencji ... no i stwierdziłam, że czemu nie
Niby do matury mieliśmy siedzieć na tyłkach
, ale zima dała nam w kość i wszyscy potrzebowaliśmy południowego słoneczka
Bilety nabyłam dokładnie 8 lutego, za łączną kwotę 849,24 pln.
Można było stówkę zaoszczędzić, ale ja zaszalałam i dopłaciłam do wyboru miejsca w samolocie
I w sumie bardzo dobrze, bo odprawy mogłam se wydrukować w obie mańki (nie mam przekonania do tych odpraw w telefonach, papier to jest papier
)
Auto wynajęliśmy kilka dni przed wylotem, za pośrednictwem
rajana.
Jako, że cena była śmiesznie niska, dokupiliśmy ubezpieczenie "od wszystkiego".
Łączny koszt to 198pln
Apartman też znalazłam dosyć szybko.
Cena - 400euro/tydzień, takie są chyba realia hiszpańskie
To już chyba wszyskie koszty stałe, które ponieśliśmy
Wylot we wtorek 27 marca.
Do soboty 24 marca wszystko wyglądało dobrze ...
Niestety w niedzielę wieczorem się zaczęło ...
Mąż zaległ z gorączką ...
W poniedziałek do roboty pojechał z gorączką ...
Wrócił z jeszcze większą ...
Zaaplikowałam mu jakieś leki i miałam nadzieję, że do rana przejdzie ...
Nie przeszło ...
Gdy wyjeżdżaliśmy z Radomia prószył śnieg
W Modlinie temp 4 stopnie ...
W Walencji lądujemy o godzinie 19 i temp też jest 19 stopni,
ALLELUJA Czekamy na walizeczki
A razem z nami czekają nasi siatkarze plażowi
Co prawda rozpoznałam tylko Prudla, bo plażówkę oglądam raczej rzadko
.
Tzn był też Świrydowicz, ale on już chyba
za stary na granie
No dobra, mamy walizeczki
Zgodnie i instrukcją udajemy się na górę, gdzie przy postoju taksówek mamy czekać na busika z naszej wypożyczalni.
Czekamy ...
Podjeżdżają busy wszystkich wypożyczalni, tylko nie nasz
Po pół godzinie zaczynamy się niepokoić ...
Dzwonimy na podany numer ...
Nikt nie odbiera ...
Czekamy dalej ...
Wreszcie jest nasz bus
Okazało się, że poza nami czekało na niego jeszcze kilka osób ...
Pan kierowca sprawdza rezerwacje (całe szczęście jesteśmy na jego liście
)
Okazuje się, że ludków jest nieco więcej niż miejsc w busiku
Pan zastanawia się 2 sekundy
, po czym stwierdza, że jakoś się pomieścimy
Jedziemy ...
Na miejscu okazuje się, że pan kierowca busika jest zarazem osobą załatwiającą wszystkie inne formalności (nie dziwota, że tyle czekaliśmy na lotnisku
)
Około godziny 21 dostajemy wreszcie nasze wazidło (tym razem nic szczególnego - Opel Corsa
)
Mamy do przejechania około 150 km
Wysyłamy wiadomość do naszych gospodarzy, że mamy małe opóźnienie
Około godziny 23 meldujemy się w apartmanie, ufffff ...