.
07.06. sobotaTego bym się nie spodziewał

Takie ładne kotki pokazałem i nikomu się nie spodobały.
Trudno. Więcej kotów już nie będzie.
Zaczynamy nowy dzień. Czasu na Nisyros nie mamy za wiele, trzeba ostro wziąć się za zwiedzanie.
Na szczęście wyspa za wielka nie jest, średnica 8 km, wszędzie blisko.

Na początek ruszamy, do położonego na krawędzi kaldery, Emborios.

Wąską, ale asfaltową, drogą dojeżdżamy tam w kwadrans.

Po drodze niespodzianka.

Aby zrobić takie zdjęcie,

najpierw zrobiłem kilka takich:

Temperatura hipertropikalna, para wodna, skroplona woda na ścianach.
Miejsce dla supertwardzieli, takich jak na przykład
margaret-ka.Z Emborios rozciągają się wspaniałe widoki.
Na N na wyspę Kos

i na S, na leżącego w głębi kaldery Stefanosa.

Zamieszkana przez ledwo 20 mieszkańców wioszczyna wita nas niewyszukanymi atrakcjami.



Minąwszy kilka podobnych zaułków

ruszamy do leżącego kilkaset metrów za wioską monastyru
Agios Athanasios.


Wkrótce, po pokonaniu kolejnego zakrętu wąskiej ścieżki, monastyr się pojawia.

Musimy jeszcze pokonać zagon wszechobecnych ostów




i przejść pod chmarą skrzeczących wron.

Monastyr coraz bliżej.

Niestety, jak często będzie w czasie tegorocznych wakacji, wszystko pozamykane.

Pozostaje nam tylko popodziwiać jak pracowitymi ludźmi byli dawni mieszkańcy tej wyspy.
Ogromne połacie wyspy są pokryte terasami. Zapewne impulsem do tak poważnych prac była wyjątkowo urodzajna wulkaniczna gleba.

Nawet z daleka widać wysokie druciane płoty postawione na monastyrowych murach.

Do Emborios wrócimy wygodniej, drogą doprowadzoną do wiejskiej cysterny na wodę.

cdn
