9 listopada 2024, sobotaWszystko co dobre, szybko się kończy. Niestety
Rano wstajemy jak na nas dość wcześnie, nawet słońca jeszcze nie ma na niebie… Na spokojnie jemy śniadanie, dopakowujemy ostatnie rzeczy i po 8-mej opuszczamy mieszkanko… Mieszkało się świetnie. Brakowało balkonu na poranne śniadania, ale cała reszta była na ogromny plus, a nawet i więcej, więc śmiało miejscówkę
(Brisas del mar apartment, One step from the sea) mogę polecić.
Ostatni rzut okiem na pomost i mini ryneczek…
…słońce powoli wznosi się na niebo…
….mijamy tutejszy mural, który codziennie mijaliśmy wyjeżdżając na wycieczkę…
…oraz szkołę….
Po drodze tankujemy na full, wolimy zostawić więcej paliwa niż potem dopłacać
(było 7/8 baku, zastawiamy prawie pełny, to było nasze drugie tankowanie w czasie pobytu). Ze stacji mamy ładny widoczek….
Mijamy rondo z „agawą”
…palemki…
…i już widać teren lotniska…
Odbierając auto dostaliśmy informację, że punkt zdania jest na górze (płycie parkingowej) koło przejścia dla pieszych…. Mało precyzyjna informacja, a strzałek nie widać… Decydujemy się, że spróbujemy oddać auto tam, gdzie je odbieraliśmy (przy odbiorze gościu wskazał, że ostatecznie można i tu). Za strzałkami
rental car zjeżdżamy pod płytę, ale przy wyjściach z terminala, a przed wjazdem na parking poziomowy stoi gościu z Cicara i wskazuje, że zdanie auta tylko na górze, wyjechać i w lewo… To będziemy szukać… Parking Cicara jest przy drodze wyjazdowej z lotniska za rondem po lewej stronie za małym szlabanem… i rzeczywiśćie jest tam przejście dla pieszych

Jest nawet mała tabliczka Cicar… Parking jest dokładnie
tu. Wjeżdżając na parking babeczka czytnikiem szczytuje tablice rejestracyjne, wprowadza do czytnika stan paliwa i stan licznika i wskazuje miejsce do zaparkowania. Auta stają jeden za drugim blokując się wzajemnie. Na spokojnie można się wypakować, nikt nie pogania. Kluczyki zostawia się w aucie lub przy wyjściu przekazuje się tej samej babeczce. Szybko i sprawie, bez żadnego sprawdzania.
Przechodzimy przez rondo i schodzimy na poziom -1 terminala. Po wejściu do terminala znajdujemy otwarte okienko Cicar (nie ma go na mapie terminala, ale na stronie
www lotniska już tak, Floor 0. National arrivals). Jest to inny punkt niż ten, w którym odbieraliśmy auto w dużej kolejce. Jeśli traficie w tym głównym punkcie na kolejkę to może warto zajrzeć do drugiego, choć nie wiem czy tam też wydają samochody.
Potem już tylko wyjazd na górę, odprawa bezpieczeństwa i można zrobić zakupy. Mam dwa cele: Ron Miel i Licor 43 – smaczne pamiątki. Terminal odlotów jest dość duży, ale jest tu tylko jeden sklep z większym asortymentem alkoholi i na moje butelki trafiam na samym końcu, tuż przy kasie. Cena za Ron Miel 8 eur, licor 20 eur, ceny jak rok temu. Biorę po jednej butelce i jeszcze jednak łapię drugą Licoru, jeden litr to ostatnio okazało się za mało na przetrwanie przez rok czasu, a w Polsce ciężko go kupić. W kasie płacę 8+34,55 eur, mniej niż z cenówki, bo podobnie jak rok temu, jest promocja przy zakupie 2 butelek Licoru – to rozumiem i bardzo mnie to cieszy

.

Jeszcze kupujemy wodę do picia w cenie jak na Balicach. Wybrałam wodę lokalną z Firgas i ta buteleczka teraz mi towarzyszy w wycieczkach w góry…
Mam ochotę na ostatnią kawę, oczywiście barraquito… Niestety w żadnym z punktów nie jest ona serwowana

a do tego kawy podają w papierowych kubeczkach…no nie lubię tak….
Siedzimy czekając na nasz lot. Dość wcześnie wszyscy ustawiają się w kolejce przy gate, babeczka z naszej bramki chodzi i nawołuje, że bez priorytet tylko jeden bagaż, zakupy z bezcłówki także należy do niego włożyć, nie można mieć osobnej siatki…. Robi się zmieszanie, ludzie upychają rzeczy, gdzie się da. Przed nami na ławkach siedzą dwie dziewczyny, każda ma torebkę, plecak (pełny na maksa) i torbę/siatkę plażową wypchaną na maksa i zaczynają to upychać….i jakimś cudem większość rzeczy dopchały do plecaka

łącznie z torebkę
(nie wiem jak bo objętościowo to nie wyglądało na możliwe) 
fakt, że część ciuchów z plecaka wyjęły, powpychały jedno w drugie, a to powpychały w rękawy kurtek i bluzy, które miały na sobie
(potem widziałam je w samolocie jak to wszystko wyciągały i przepakowywały ponownie i wpychały do schowków nad głową, teoretycznie schowek jest tylko na bagaż wykupiony, bezpłatny powinien być pod fotelem, potem brakuje miejsc na kabinówki płatne….)Odprawa idzie sprawnie, nie wiem jak wyglądała kwestia dopłat za te małe bezpłatne bagaże które były sporo większe od limitu… Korkuje się trochę przed wejściem do samolotu, wstrzymali wsiadanie, ale po chwili przechodzimy przez rękaw i zajmujemy swoje miejsca, ponownie na tyle samolotu, ale teraz z drugiej strony (23 E i F).
Po drugiej stronie korytarza jest młody gościu, który ściąga z siebie kurtkę, bluzę, drugą bluzę, a nawet spodnie z paskiem

a pod nimi ma drugie spodnie, dresowe

i to wszystko co zdjął wrzuca do schowka nad głową zajmując miejsca na walizki. Dla mojej walizki zabrakło miejsca, Pan M. wyjmuje te ciuchy, przerzuca je gdzieś
(niech się gościu martwi skoro ma takie podejście i do tego niechlujnie rozrzuca swoje rzeczy) i wkłada w to miejsce moją walizkę. Potem chodzi jeszcze personel pokładowy i sprawdza schowki i te ubrania w jeszcze w inne miejsce przerzuca…. Gościu w czasie lotu oszukał się swojej bluzy
Startujemy punktualnie….