Przy parkingu obowiązkowa kapliczka. Tym razem pod wezwaniem Aghios Pantaleimonas.
W cieniu otaczających ją drzew stoi nasze auto.

Tutaj niestety wszystko pozamykane.

Bez zwłoki podjeżdżamy więc z Avlaki aż do Nikii aby dostać się do drogi łączącej ją z Emborios.
Tym razem jedziemy nią zaledwie dwa kilometry i skręcamy znów w prawo.
Pojedziemy do monastyru Panagia Kyra. To ponoć jeden z najładniejszych monastyrów w basenie Morza Egejskiego.

Niestety musimy wierzyć na słowo.
Wszystko jest pozamykane i solidnie opłotowane.

Jednak decyzja odwiedzin tego monastyru okazała się nad wyraz szczęśliwa.
Postanowiliśmy, albowiem, nie podjeżdżać z powrotem do góry wąską betonową drogą tylko ruszyć w dół.
O tam, do tej kępy czerwonych oleandrów

Stamtąd będzie już blisko do plaży Pachia Ammos.

Po zeszłorocznym Milosie fakt nie do uwierzenia, to była jedyna nie utwardzona droga, którą jechaliśmy autem, w czasie tegorocznych wakacji

A jechało się nią wspaniale.

Piękne widoki


i niespotykana nawierzchnia. Jechaliśmy mięciutkim pyłem wulkanicznym.

Do powolnego kulania się w dół wspaniała. Pod górkę raczej byśmy nie podjechali.

W tym miejscu po delikatnym wyhamowaniu koło na grubość opony zakopane było w pyle.

To właśnie z powodu tych wulkanicznych popiołów prawie cały Nisyros jest sterasowany.



To był wspaniały zjazd.


Nawet, o cudzie, trafiły się kozy

i bulwki pewnych roślinek

A nawet, mieszkający w ziemych norkach, przedziwny ptak.

cdn
