Dzisiaj rozpoczęłam nowy sezon narciarski
Chociaż patrząc na pogodę, brzmi to niewiarygodnie, jednak to prawda
Ponieważ najbliższy nam polski ośrodek, który już "chodzi", to Białka, a to trochę za daleko, wybraliśmy (nie po raz pierwszy zresztą

) bliskie nam czeskie Jesioniki

A tam z kolei mieliśmy do wyboru jeden orczyk w ośrodku Kouty i kanapę + orczyk w Brannej.
Zdecydowaliśmy się na to drugie.
Rozpoczynanie sezonu narciarskiego 4 grudnia to już u nas tradycja

(to dla mnie szczególna data, zwłaszcza w tym roku

) Rok temu było
tak
Tym razem zimie się nie śpieszy, więc trzeba wyjść jej naprzeciw, bo nam się śpieszy do dwóch desek
Jedziemy!
W Polsce słońce i 10 stopni (niestety w plusie...). Natomiast po przekroczeniu czeskiej granicy pogoda zmienia się diametralnie - wjeżdżamy w chmurę i zaczyna padać... deszcz
No trudno, jak już tu jesteśmy, pojeździmy w każdych warunkach.
Dojeżdżamy do Brannej. Plus 4,5 i oczywiście deszcz
Ale my twardzi jesteśmy - dechy na nogi i idziemy
Strona ośrodka
Nagle (czary jakieś czy co?) przestaje padać
Kupujemy karnet na 2 godziny. Tutejsza lanovka (czyli kanapa) ma tylko 360 metrów, orczyk podobnie. Na pierwszy raz musi wystarczyć

Podstawa to odpowiednie nastawienie, a my z założenia przyjechaliśmy na lajtowe szusowanie. Z tym że z tego "lajcika" wyszedł "hardcore", ale to przez pogodę.
No bo po godzinie szusowania ponownie zaczyna padać deszcz. Robimy przerwę na grzane wino (ja) i gorącą czekoladę (mój mąż-kierowca), potem jeszcze parę zjazdów i kończymy pierwszy dzień na nartach
Wystarczy, bo jesteśmy już zmarznięci i przemoczeni... Mimo wszystko, warto było!
Kilka fotek ze stoku:
Skoro jesteśmy w Czechach, trzeba by zjeść syr i hranolky. Do tego oczywiście czeskie piwko

:
Koło naszego stolika są rozłożone różne książki i foldery, w tym jeden reklamujący Chorwację
Cromaniaczka w Czechach

:
I tym miłym akcentem kończę pierwszy opis szusowania w tym sezonie.
Pozdrawiam Narciarzy i nie tylko
