...
A teraz o miejscu w Barcelonie, nie do końca zwiedzonym, którego najbardziej żałuję - chodzi o wzgórze
Montjuic.
Było w planie na sobotnie popołudnie, ale akurat ten dzień naszego pobytu miał najgorszą pogodę, taką przy której lepiej siedzieć w knajpie, niż gdzieś się snuć. W dzień wylotu udało się nam tam pojechać, niestety byliśmy ograniczeni czasowo, więc zaliczyliśmy tylko zamek -
Castell de Montjuïc, będący zarazem najwyższym punktem górki.
Pojechaliśmy wariantem ekonomicznym za 1E - przystanek metra Paral-lel - Funikular, a jego górnej stacji bus 150 do końca.
Polecam jednak bardziej dojazd z portu kolejką
Aeri- kosztuje, ale jest ponoć bardzo widowiskowy - następnym razem pewnie skorzystam z niego.
Sam zamek z zewnątrz prezentuje się monumentalnie, stoją przed nim XX - wieczne stacjonarne działa.
Oprócz funkcji obronnej, pełnił również funkcję więzienia politycznego, można zobaczyć cele, rodem z powieści Zafona .
Wstęp jest stosunkowo niedrogi - dorosły bilet 5E, w szafkach zostawiamy bagaże i ciemnym tunelem wychodzimy do góry.
Wita nas przestrzeń ... i wspaniałe
widoki- główny atut zamku.
Wzdłuż murów da się sympatycznie pospacerować, nawet zaliczyć drzewka pomarańczowe, a jak się nam znudzi, w górnym obiekcie jest otwartych kilka wystaw.
Wtedy, gdy byliśmy, jedna opowiadała o przeszłości zamku, kolejna o współpracy Frankistów z Niemcami podczas II WŚ - były dość ciekawe, mnóstwo interesujących zdjęć, trochę animacji.
Z północnych murów obserwujemy trenujących w fosie łuczników.
Jak ktoś nie ma ochoty płacić biletów wstępu, wokół zamku jest ścieżka, z której też zrobimy dobre pejzaże portu i Barcelony.