Wracamy wąską i stromą drogą przez góry. Kilka razy jezdnię przecina nam potok, przez który po prostu trzeba przejechać, mostków nie ma. Słońce znowu świeci nam w oczy.
Po drodze drewniane wioski.
Przystanek koło świątyni zlokalizowanej w korycie rzeki.
Na dojeździe do miasta były spore korki, wróciliśmy po 19-tej.
Wieczoru nie można zmarnować, idziemy szukać Nocnego Bazaru. Zakupami tandety nie jesteśmy zainteresowani, ale jedzeniem- owszem. Idziemy do jadłodajni polecanej przez Tripadvisor. Poprawne jedzenie dla turystów. Chyba wolę trochę brudniejszą, ale prawdziwą małą tajską knajpkę.
W drodze powrotnej trafiliśmy na bazar chiński.