Listopadowe święta AD 2025 ułożyły się całkiem korzystnie i już od dłuższego czasu śledziłem ceny lotów w różnych kierunkach. Oczywiście low costowe linie w takich terminach bywają równie zorientowane ( o ile nie lepiej) jak ich klienci i ceny nie chcą być tak niskie jak w innych "martwych okresach".
Ostatecznie padło na Andaluzję (chociaż to nie ona miała być pierwszym wyborem, pierwszy wybór musi poczekać na lepszy czas

). Tym razem lecimy w trójkę, bilety w Ryjku w obie strony za ok 1380 z jednym bagażem 20kg bez priority i rezerwacji miejsc. Wylot z KRK we wtorek 4 listopada o 6 rano, powrót z SVQ w niedzielę 16 listopada, wylot o 21. Całkiem nieźle, prawie 13 dni zwiedzania przed nami, a właściwie to już za nami. Pozostała tylko kwestia ułożenia planu podróży, co jak się okazuje, przy takim ogromie atrakcji i sporej wielkości regionu (ponad 1/4 wielkości Polski) wcale nie jest takie łatwe.
Parking na podkrakowskim lotnisku 155PLN (we we WRO wiosną za 7 dni płacilem ponad 2stówy - jest miejszy wybór, i to jest chyba jakaś zmowa cenowa) oczywiście z dowozem i odbiorem w cenia.
Kierunek nie jest szczególnie oryginalny i wielu aktywnych cro-forumowiczów już tam była, ale ostatnie relacje są sprzed 5 lat, więc jak tylko wystarczy mi zapału, to pokażę ten region naszymi oczami, jak się sprawy mają i co nam się udało zobaczyć. Oczywiście śledzę większość relacji i wracam do tych, które w danej chwili szczególnie mnie interesują. Tak było z dwoma relacjami tonego po tym po Andaluzji, majkik75 w tydzień zobaczył niemal tyle co my w prawie dwa - szacun, marze_na nie skończyła Majorki, ale cenne informacje o hiszpańskim Wiberze (konkurencją było Centauro) udało się wykorzystać. Bilety rezerwowałem na początku września, podobnie z resztą jak i nocleg przez booking w dwóch pierwszych lokalizacjach (jedna niezwkle tanio (jak na tamten kierunek, za to bezzwrotna, druga już nie tak tania ale w dobrej lokalizacji) . Samochód we wcześniej wspomnianym Wiberze - auto klasy b w opcji allinclusive - 299 E bez limitu km, wykorzystałem przy okazji jakiś kod znaleziony w sieci który pozwolił jeszcze o kilkanaście procent obniżyć cenę, wynajem bez depozytu, karty kredytowej, bez opuszczania kraju, bez przepraw promowych na wyspy itd.
Lot trwał ok 3,5 godziny. Po tym jak wylądowaliśmy ok 9.30 na lotnisku w Sevilli, bagaż rejestrowany odebraliśmy kilkanaście minut później. Na lotnisku przy wyjściu jest punkt informacji turystycznej, skąd zgarniamy mapki, plany miast do interesujących nas miejsc. Około 10 byliśmy we wskazanym punkcie, skąd bus Wibera zabrał nas do odległej o kilka minut drogi, wypożyczalni. Tam odebraliśmy auto, cała procedura (wyłaczając niedługie oczekiwanie na swoją kolejkę) z uwagi na opcję pełnego ubezpieczenia nie trwała chyba nawet 3 min., dostaliśmy kluczyki do naszego wehikułu - Dacia Sandero Stepway, nie wiedziałem, że może być tak dobrze wyposażona, kamera cofania, czujnik martwego pola, bezprzewodowy Android Auto, inne czujniki, tempomat i wszystko to co niezbędne, żeby w miarę sprawnie poruszać się po andaluzyjskich drogach i co ważne 20 cm prześwitu, bo pobocze na lokalnych drogach często bywa dużo niżej niż asfalt. Do tego nawet interfejs ustawiony w języku polskim, pierwsze wrażenie podczas oględzin (w zasadzie nie musiałem nic oglądać ze względu na pełny zakres ubezpieczenia) całkiem pozytywne. Generalnie przed 12 ruszyliśmy w naszą podróż po Andaluzji.
Silnik w aucie daje rade, ale wyje jak traktor, widać taka jego uroda, a może brak wyciszenia z oszczędności.
Pierwszym przystankiem była odległa o ok 25 km od lotniska SVQ Carmona. Zatrzymaliśmy się na poboczu przy Puerta de Sevilla



Po przeciwnej stronie kościół San Pedro

Ruszyliśmy na niedługi spacer po starym mieście, zakupy i jakieś jedzenie po podróży (nie koniecznie w takiej kolejności). Szczerze?, nie byłem za bardzo przygotowany do zwiedzania tego miasta, trochę poszliśmy na żywioł, zajrzeliśmy tu i ówdzie.




Zahaczyliśmy o Plaza del mercado de Abastos,

zagladamy do miejskiego muzeum (wstęp free),



które stoi przy kościele Santa María de la Asunción.



Tu mam jakieś dziwne skojarzenia





Do Puerta de Cordoba nie dotarliśmy.
Pokręciliśmy się trochę, odbiór, taki sobie, uliczki puste, atmosfera snu zimowego, pomimo tego, że słońce grzało całkiem konkretnie. Ogólnie miasto bez szału, nawet powiedziałbym, że trochę rozczarowujące chociaż to podobno jedno z najstarszych miast Andaluzji.
W następnym odcinku kolejne punkty pośrednie w drodze do Cordoby, bo to ona będzie naszą bazą na pierwsze dwie noce.