Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Azja - maj 2025

60% ludności świata żyje w Azji. Chiny są tak szerokie, że naturalnie powinny przeciąć do 5 oddzielnych stref czasowych, ale mają tylko jedną - narodową strefę czasową. Obywatele Singapuru, Korei Południowej i Japonii mają najwyższe średnie IQ na świecie.
W Azji znajduje się najwyższy punkt na lądzie – Mount Everest (8848 m n.p.m.) oraz najniżej położony punkt – wybrzeże Morza Martwego (430,5 m p.p.m.). Spośród 10 najwyższych budynków na świecie 9 znajduje się w Azji.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1386
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 29.09.2025 19:45

Środa, 14 maja 2025 roku – Pechowe czwórki

Około ósmej rano wymeldowujemy się i kolejką jedziemy w stronę lotniska. Ponownie mogę poczuć się jak motorniczy stając na samym przodzie. Kolejka ciągnie się przez kilkanaście kilometrów kończąc swój bieg na stacji Putrajaya. Jednak tym razem nie przesiadamy się od razu na pociąg w stronę lotniska. Chwilę rozglądamy się za śniadaniem, ale nic godnego uwagi nie znajdujemy. Grabem jedziemy na nabrzeże, którym spacerujemy około 1,5 kilometra mijając po przeciwnej stronie wielki meczet, a tuż obok niego znajduje się jeszcze bardziej imponujący rozmiarem budynek biura premiera. Cała okolica robi wrażenie, wszystko jest starannie wypielęgnowane, a budynki zadbane. Jakby to powiedzieć tu jest jakby luksusowo. Po naszej stronie nabrzeża mijamy pałac gdzie przy ogrodzeniu jest dość ciekawy znak człowieka z bronią i podpis pod nim: "jeśli przejdziesz zostaniesz zastrzelony, jeśli przeżyjesz zostaniesz zastrzelony". Kawałek dalej mijamy kobiety w odświętnych strojach, które pozują na tle rzeki. Zaczyna się robić nieznośnie gorąco. Zamawiamy samochód i jedziemy na stację skąd odjeżdżamy już prosto na lotnisko. Za oba około 2 kilometrowe przejazdy płacimy po 6 ringgitów.

18.jpg


19.jpg


20.jpg


Przed 11 siadamy w lobby pięciogwiazdkowego hotelu Sama-Sama, który znajduje się obok terminala lotniska. Dodatkowo mamy niezłą atrakcję, bo dość spory dystans z terminala pod hotel przewożą meleksami. Tyle razy obserwowaliśmy jak głównie emeryci są przewożeni za pomocą takich perełek, a teraz sami możemy się tak poczuć. Było to jedyne darmowe miejsce, z którego mogliśmy skorzystać podczas lotu nie międzynarodowego, a okazało się strzałem w dziesiątkę. W pięknej scenerii, znikomej ilości gości zjedliśmy dobre śniadanie, a potem obiad. Do tego zimne piwo i muzyka w naszym guście.

21.jpg


22.jpg


Na Borneo, a dokładnie do Miri lecimy liniami Batik. W terminalu przy automatycznej odprawie zmieniamy jeszcze miejsca na tylną część samolotu. Jest to najtańszy nasz przelot podczas tego pobytu, bo za dość długą trasę z karty ściąga dokładnie 98 złotych, o złotówkę mniej niż za lot do Kuala Lumpur. Dodatkowo podziałała chyba magia czwórek, bo nie dość, że lot 14 maja to jeszcze o 14:45 (niska cena i mało osób). Przed nami i za nami przez kilka rzędów nikt nie siedzi. Samolot jest niemal pusty. Przy starcie podziwiam w całej okazałości terminal 2. Podczas dwugodzinnego lotu chwilę strachu jest. Przed wyspami Riau czyli po około 40 minutach lotu, Pilot dość gwałtownie obniża lot do 8700 metrów i taki już pułap utrzymuje przez prawie godzinę. Nad samolotem widzę dość gęste chmury. Po chwili dodatkowo Pilot wykonuje kilka dość agresywnych zmian kierunku. W sumie to tyle, obyło się nawet bez turbulencji, ale…

Po wylądowaniu zaskakuje nas lotnisko, przechodzimy klatką schodową , która wygląda do złudzenia jak w jakiejś starej szkole, a potem stoimy kilka minut w kolejce do kontroli paszportowej i wbijają nam kolejne pieczątki. Mamy pecha, bo akurat kilka samolotów z powodu opóźnień przyleciało na raz, a to malutkie lotnisko. Dodatkowo kolejne kilka minut czekamy na Graba, co sprawia, że na plażę docieramy prawie godzinę po wylądowaniu. Pan kierowca pyta się czy na pewno chcemy jechać na plażę. Szybko zrzucam ubrania i wskakuje do wody. Spektakl chmur i zachodzącego słońca, i cieni na wodzie wygląda magicznie.

01.jpg


02.jpg


Za trzy kilometrowy przejazd z plaży do hotelu aplikacja pokazuje 5 ringgitów czyli mniej niż 4,50 zł. Taniej niż za przejazd jednej osoby tramwajem w Częstochowie. Hotel Amigo znajduje się w ciągu nowo wybudowanych kamienic nazwanych Marina Bay. Cały kompleks do złudzenia przypomina centrum handlowe gdzie dominują restauracje. Tuż obok wejścia do hotelu jest sklep otwarty 24 godziny na dobę. Niestety ceny piwa podobne do tych w Kuala Lumpur. Za to robi wrażenie alejka sklepowa z szybkimi daniami oraz ich ceny, które zaczynają się od 1,75 zł za kubełek typu "danie w 5 minut". Warto wspomnieć, że w większości sklepów jest czajnik i mikrofalówka do dyspozycji klientów.

Przed pójściem na kolacje, Kasia ogarnia formalności tzn. wypełnia online karty przybycia-zdrowia do Bruei. Do wszystkich trzech Państw czyli Singapuru, Malezji i Brunei Darussalam na nasz paszport nie trzeba wiz, ale przed każdym przyjazdem, najwcześniej trzy dni przed przybyciem trzeba wypełnić coś w rodzaju takiej deklaracji. Najwygodniej i najmniej kłopotów sprawia wypełnienie deklaracji do Singapuru. W aplikacji na smartfonie można zapisać dane osób przez co nie trzeba za każdym razem uzupełniać wszystkich danych.

Po krótkim spacerze siadamy w restauracji najbliżej hotelu. Dodatkowy plus, że jest połączona z pubem, więc mają wąski, ale jednak wybór piw, w tym lane. Zamówiliśmy trzy dania: smażony ryż z krewetkami, makaron z kawałkami kurczaka i ziemniaków oraz pałki z kurczaka polane sosem i posypane kawałkami orzechów i sezamu. Rachunek to 75 ringgitów, czyli około 66 złotych, z czego dwa piwa kosztowały 30 ringgitów.

:piwo:
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15554
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 29.09.2025 20:22

Czwórki chyba nie były aż tak pechowe ;) Dla mnie są szczęśliwe - mamy je oboje z mężem w datach urodzenia. W adresie też długo mieliśmy :D

Zjedliście śniadanie i od razu obiad? ;) Czy mieliście jakąś przerwę? :mg:
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1816
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 30.09.2025 14:16

ziemniak napisał(a):Tutaj tej natury miało być mało, ale jednak trzeba było upchnąć ten aparat.


Tym bardziej jestem ciekawa dalszej części bo wydawało mi się, że na Borneo to ludzie głównie dla tej natury ciągną... Mój syn ciągle uważa, że to były najlepsze wakacje ever - ŻADNEGO kościoła, ruin i muzeum :rotfl: .

Będzie parki Miri? Pamiętam, że bardzo nas kusił ale ostatecznie trzeba go było odpuścić na rzecz innych atrakcji.
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14321
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 30.09.2025 16:59

Melduję, że nadrabiam relacje !! Z czasem krucho ostatnio
Ale JESTEM i jak zwykle podziwiam mega organizację i pomysły na wypady ! :)
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1386
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 01.10.2025 20:09

tony montana napisał(a):Melduję, że nadrabiam relacje !! Z czasem krucho ostatnio
Ale JESTEM i jak zwykle podziwiam mega organizację i pomysły na wypady ! :)


Dziękuje. :piwo:

Aglaia napisał(a):
ziemniak napisał(a):Tutaj tej natury miało być mało, ale jednak trzeba było upchnąć ten aparat.


Tym bardziej jestem ciekawa dalszej części bo wydawało mi się, że na Borneo to ludzie głównie dla tej natury ciągną... Mój syn ciągle uważa, że to były najlepsze wakacje ever - ŻADNEGO kościoła, ruin i muzeum :rotfl: .

Będzie parki Miri? Pamiętam, że bardzo nas kusił ale ostatecznie trzeba go było odpuścić na rzecz innych atrakcji.


Dzieci chyba tak mają :lol:

Park w Miri? Który masz na myśli?

maslinka napisał(a):Czwórki chyba nie były aż tak pechowe ;) Dla mnie są szczęśliwe - mamy je oboje z mężem w datach urodzenia. W adresie też długo mieliśmy :D

Zjedliście śniadanie i od razu obiad? ;) Czy mieliście jakąś przerwę? :mg:


Dla nas ósemki, bo oboje rocznik '88. Moje ulubione to 4, 8, 9.

Nie zjedliśmy od razu, bo przynieśli później. Tak na poważnie to mieliśmy do wyboru po dwa dania i po cztery piwa na pobyt w tej restauracji. Była to odmiana (przerwa) od typowej kuchni azjatyckiej.

:piwo:
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1386
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 01.10.2025 20:31

Czwartek, 15 maja – Samochód w prezencie

Na ten dzień zaplanowaliśmy wycieczkę do Brunei Darussalam. Problemem okazał się nasz wstępny plan. Po wylądowaniu w Miri chcieliśmy od razu ruszyć w stronę granicy i dostać się do stolicy Brunei Darussalam na nocleg, a następnego dnia wieczorem wrócić do Miri na nocleg. Niestety okazało się, że komunikacja publiczna to ciężka sprawa na Borneo. Prywatni kierowcy też nie zaoferowali nam korzystnych ofert. Rozważyliśmy również rezygnację z lotu do Miri i kupno lotu do Bandar Seri Begawan za około 550 złotych za dwie osoby. Jednak został problem jak dostać się do Miri na następny dzień. Znalazłem autobus należący do indonezyjskiej firmy, który robi niezły objazd po Borneo i akurat tego dnia odjeżdża do Miri. Dodatkowo znaleźliśmy opinie, że prywatni kierowcy w Brunei Darussalam chętnie podwożą nawet jeśli nie do końca im po drodze. Pojawiły się również opinie, że kierowcy autobusów miejskich jeżdżą jaką trasą chcą i kiedy chcą. Na nasz napięty grafik zbyt dużo wątpliwości.

W końcu trafiliśmy na ogłoszenie firmy turystycznej i przedstawili nam kilka opcji. Po krótkich negocjacjach ustaliśmy cenę na 200 dolarów brunejskich za wycieczkę ze zwiedzaniem i dodatkowo płatnym rejsem motorówką. Ciekawostka, to że dolary brunejskie i singapurskie są przeliczane 1:1 i można nimi płacić naprzemiennie. Koszt wycieczki w przeliczeniu na złotówki to niecałe 580 złotych.

Punkt ósma odbiera nas jak się okazuje nasz kierowca i przewodnik, przesympatyczny mieszkaniec Brunei Darussalam, który jest buddystą. Kolejny plus - mamy wycieczkę indywidualną. Przekroczenie granicy bez problemów i kolejek. Mamy wrażenie, że kierowca dobrze zna się ze strażnikami po obu stronach granicy. Śmieją się i żywo rozmawiają. Na granicy wyłączamy na wszelki wypadek transmisje danych w singapurskich kartach. Nie mamy pewności jak działa roaming, więc wolimy nie ryzykować.

Po kilkunastu kilometrach drogi nagle skręcamy. Kasia pyta gdzie jedziemy. Okazuje się, że jedziemy zobaczyć pomnik, który powstał w 1991 roku obok jednego z największych pól naftowych z okazji wydobycia miliardowej baryłki ropy. Obok widzimy pracujące kiwaki czy tam kiwony. Przy okazji pytamy czy to prawda, że z okazji wydobycia tej miliardowej baryłki ropy każdy mieszkaniec dostał nowy samochód. Okazuje się, że nie samochód tylko równowartość nowego samochodu w gotówce i nie każdy tylko jedna gratyfikacja na rodzinę i to tylko z okolic gdzie wydobywa się ropę jako zadośćuczynienie za niebezpieczeństwo. Jakie? Nie wiemy, nie dopytywaliśmy. W pobliżu zaglądamy na chwilę do domu naszego kierowcy i poznajemy jego tatę.

00.jpg


01.jpg


Po 10:30 wjeżdżamy do stolicy. To tutaj swój pałac ma Sułtan, jeden z najbogatszych ludzi na świecie. Jego rezydencja znalazła się w Księdze rekordów Guinnessa, ma ponad 200 tysięcy metrów kwadratowych i 257 łazienek, a został wybudowany w 1984 roku za astronomiczną kwotę jak na tamte czasy – półtorej miliarda dolarów. Sułtan jest najdłużej obecnie panującym władcą na świecie (maj 2025 roku). Zmarła królowa brytyjska – Elżbieta II panowała prawie 71 lat, a sułtan w tej chwili prawie 57 lat – od 1 sierpnia 1968 roku. Z ciekawostek to w 1996 roku z okazji 50 urodzin sułtana odbył się darmowy koncert, w którym zaśpiewał Michael Jackson. Około miesiąc później wystąpiła Whitney Houston.

Jako pierwszy odwiedzamy imponujący rozmiarem i zdobieniami meczet Jame' Asr Hassanil Bolkiah. Dalej muzeum, w którym znajdują się prezenty, które sułtan otrzymał przy okazji wizyt przywódców i gości z innych Państw. Bilet kosztuje symboliczne 5 B$ od osoby, ale my mamy w cenie wycieczki. Stąd udajemy się w końcu, bo od pobudki nic nie jedliśmy, do najstarszej działającej restauracji w Brunei Darussalam. Jemy śniadanie połączone z obiadem. Jest naprawdę bardzo smacznie, a przy okazji kosztujemy regionalnych specjałów (butter bun, cheese bun, roti kuning kahwin, sesame kueh tiaw). Do tego mrożona herbata i limonka z miodem. Ceny dań przyjemne, zazwyczaj od 1 do 3 B$. Tutaj również nic nie płacimy.

02.jpg


03.jpg


04.jpg


05.jpg


Głównym powodem wyjazdu do tego ciekawego Państwa był rejs motorówką do lasu namorzynowego i zobaczenie słynnych nosaczy. Chwilę jeszcze negocjujemy cenę. Co ciekawe z naszym kierowcą, a nie z Panem od motorówki. Po chwili mówi, nie martwcie się, będzie 30 B$ i nic nie konsultując wsiadamy razem z nim i płyniemy. Przy odbiciu od brzegu zostajemy pouczeni aby nie wystawiać rąk poza motorówkę, bo wiele osób zabijają krokodyle. Z tą wiedzą czujemy się dużo pewniej. Motorówka chwilami płynie bardzo szybko. Zatrzymujemy się dwa razy zrobić zdjęcia mijanym pałacom. Przed nami pojawiła się potężna chmura. Pada pytanie w naszym kierunku czy zawracamy, czy płyniemy dalej. Jeśli to nie jest niebezpieczne to chcemy płynąć dalej. Przez około 10 minut płyniemy w obfitym deszczu. Całe szczęście, że Kasia ma parasol, którym zastawiamy się od wiatru i siekającego deszczu. Przy takiej prędkości plandeka nad głową może służyć jedynie jako osłona przed słońcem, które bardzo szybko pojawia się ponownie. Pojawiają się również nosacze. Gdy podpływamy pod drzewa leniwie przechodzą na następne drzewa. Zdjęć ładnych nie będzie, ale obrazy zostają w głowie. Przed wyjazdem zastanawialiśmy się nad zabraniem aparatu, ale stwierdziliśmy, że to bez sensu zabierać dość duży aparat aby tylko upolować ładne zdjęcie słynnego nosacza. Dodatkowo nie było pewności czy je w ogóle zobaczymy. To był błąd, bo po drodze było dużo ciekawych ptaków, a także innych małp.

06.jpg


07.jpg


08.jpg


09.jpg


10.jpg


11.jpg


W drodze powrotnej wpływamy jeszcze do wioski na wodzie, o której pierwsze zapiski pojawiają się już w 1521 roku podczas wypraw Magellana. Obecnie szacuje się, że mieszka tutaj ponad 10 tysięcy osób, gdzie cała ludność tego Państwa to ponad 400 tysięcy. Na wodzie widzimy komisariat policji, straż pożarną, meczet, a także nie jedną szkołę. Budowane są również sukcesywnie całkiem nowe osiedla. Na koniec zaglądamy do galerii, która została poświęcona historii tego miejsca. Obok znajduje się wieża widokowa. Cała wycieczka trwa prawie dwie godziny.

12.jpg


13.jpg


14.jpg


Po przybiciu do brzegu przejeżdżamy zaledwie kawałek, do najbardziej charakterystycznego punktu gdzie przy meczecie Omar Ali Saifuddien znajduje się replika barki królewskiej. Gdy wsiadamy ponownie do auta wyciągam dwie małe puszki piwa Sapporo. Owinięte w papier i zamknięte w plecaku jest jeszcze chłodne. Pan kierowca bez skrępowania otwiera i pije podczas jazdy. Mieszkaniec Państwa, w którym nie ma w sprzedaży alkoholu czy papierosów, a wieczorem nie ma żadnych rozrywek. Nawet w pięknie położonym, teoretycznie siedmiogwiazdkowym hotelu, do którego właśnie jedziemy nie dostaniemy chociażby bezalkoholowego piwa. Sam hotel oprócz imponujących rozmiarów i wykończenia jest naszym zdaniem rozczarowujący. Rzucają się w oczy niedociągnięcia, parę zniszczonych i zaniedbanych elementów. Toalety są również przeciętne. Turystów wydaje się, że jest garstka jak na tak wielki obiekt. Przy basenie, na leżakach leży zaledwie jedna para, a przy plaży pływało parę osób, które nie wyglądały na gości hotelowych.

15.jpg


16.jpg


17.jpg


W drodze powrotnej trochę rozmawiamy. Dowiadujemy się, że dziadek kierowcy tutaj emigrował. Przy okazji mijanych komisów samochodów dowiadujemy się, że jest znikome zainteresowanie samochodami używanymi. Kasia zadaje pytanie, że przecież po drodze porusza się dużo starszych samochodów. Odpowiedź: tak, ale są to auta z Malezji, a te inne starsze używają ludzie na co dzień, każda rodzina ma kilka samochodów, a te lepsze używane są jak jeżdżą na wakacje lub do Malezji lub na specjalne okazje. Przy okazji dowiadujemy się, że nikt w kraju oprócz sułtana nie może mieć Rolls-Royce. Ogólnie jego opowieści o państwie były przepełnione dumą, a na temat sułtana też nie usłyszeliśmy złego słowa. Gdy opowiadał o prohibicji to z uśmiechem, w formie żartu, mimo tego, że sam pali papierosy i pije alkohol. Nie narzekał na nic.



Tuż przed granicą zjeżdżamy z głównej drogi, bo kierowca dostał zlecenie zabrania jednej osoby do Miri. Tą osobą okazał się Litwin pracujący dla Shella. Jeśli dobrze zrozumiałem to jechał na dzień do Miri załatwić jakieś formalności wizowe. Na granicy tracimy kolejne kilka minut przez kolejkę samochodów. Tym samym nici z wejścia do parku z dzioborożcami, który jest otwarty do 18:00.

Prosimy aby podrzucił nas pod urząd miasta, zamiast do hotelu. Budynek urzędu miasta w Miri jest przy samym brzegu morza. Na taras 11 piętrowego budynku można wejść podczas zachodu słońca, ale wcześniej w recepcji zrobili nam pamiątkowe zdjęcie oraz wypełniliśmy krótką ankietę skąd jesteśmy i w jakim hotelu mieszkamy. Z urzędu idziemy skrótem przez promenadę wzdłuż wybrzeża. Wpadamy na pomysł kąpieli w morzu. Idziemy szybko do hotelu, zmieniamy strój i wracamy na plażę. Już niemal po ciemku wchodzimy do wody, która jest tak ciepła, że nie daje nic ukojenia.

18.jpg


Wskakujemy na szybki prysznic i zamawiamy Graba do Miri Waterfront, stąd na nogach idziemy na Times Square, po drodze wyciągając kolejne dwie stówki z bankomatu. Niestety nie znajdujemy żadnej ciekawej dla nas restauracji, więc dalej na nogach wracamy na naszą Marina Bay gdzie naprzeciw hotelu siadamy w zatłoczonej knajpce. Obok nas, w akwarium groźnie spogląda duża ryba. W między czasie przechodzi potężna burza. Mamy szczęście, bo byśmy utknęli na kilkanaście minut. Gdy wyglądam na zewnątrz to mam przed oczami scenę na Florydzie z filmu Kevin sam w Nowym Jorku. Za dobre dania: jedno z wołowiną, drugie z kurczakiem, do tego ryż z kawałkami wołowiny, dwa piwa 0,66 płacimy 107,50 ringgita czyli około 95 złotych. Pan przy kasie nie chce słyszeć o zapłaceniu bez wydawania reszty. Zwróciliśmy na to uwagę również przy płaceniu za Graba, bo kierowcy chętnie wydają resztę i są raczej zdziwieni gdy zostawia się im napiwek.

03.jpg


04.jpg


05.jpg


06.jpg




:piwo:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 19512
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 01.10.2025 21:53

Bardzo ciekawe rzeczy pokazujesz i opisujesz , to zdecydowanie inny , egzotyczny świat . . .
Kuba , aż sprawdziłem temperatury w Morzu Południowochińskim i te średnie ( 28 - 29 stopni ) już są dla mnie za wysokie :tak:

:piwo:

Pozdrawiam
Piotr
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1816
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 02.10.2025 08:00

ziemniak napisał(a):
Aglaia napisał(a):
ziemniak napisał(a):Tutaj tej natury miało być mało, ale jednak trzeba było upchnąć ten aparat.


Tym bardziej jestem ciekawa dalszej części bo wydawało mi się, że na Borneo to ludzie głównie dla tej natury ciągną... Mój syn ciągle uważa, że to były najlepsze wakacje ever - ŻADNEGO kościoła, ruin i muzeum :rotfl: .

Będzie parki Miri? Pamiętam, że bardzo nas kusił ale ostatecznie trzeba go było odpuścić na rzecz innych atrakcji.


Dzieci chyba tak mają :lol:

Park w Miri? Który masz na myśli?


O tym myślałam

https://mulupark.com/

Bardzo nam się podobał na zdjęciach ale logistyka dotarcia w to miejsce trochę nas przerosła i ostatecznie poświęciliśmy go na inne łatwiej dostępne miejsca. Podobno właśnie z Miri jest najłatwiej tam dotrzeć.

Ciekawe to Brunei ale chyba tak właśnie na jeden dzień...
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 16992
Dołączył(a): 30.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 02.10.2025 08:13

ziemniak napisał(a):Przy odbiciu od brzegu zostajemy pouczeni aby nie wystawiać rąk poza motorówkę, bo wiele osób zabijają krokodyle. Z tą wiedzą czujemy się dużo pewniej.
:lol: :lol: :lol:

ziemniak napisał(a):Pan przy kasie nie chce słyszeć o zapłaceniu bez wydawania reszty. Zwróciliśmy na to uwagę również przy płaceniu za Graba, bo kierowcy chętnie wydają resztę i są raczej zdziwieni gdy zostawia się im napiwek.
A nie jest przypadkiem tak, że w Malezji napiwków zwyczajowo się nie daje? Jedynie w zachodnich i wysoko gwiazdkowych lokalach? Tak coś mi po głowie chodzi ze studiów....
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1386
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 02.10.2025 21:27

Piotr jeśli dobrze pamiętam to woda miała chyba 30,5 stopnia.

Aglaia też tak myślę, że Brunei idealne ja jeden dzień: przyroda, architektura i ropa. Bardzo ciekawe i zagadkowe Państwo. Po powrocie mamy jeszcze więcej znaków zapytania.

Piekara to trochę zepsuliśmy turystykę...

:piwo:
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1386
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 04.10.2025 07:37

Aglaia napisał(a):
O tym myślałam

https://mulupark.com/

Bardzo nam się podobał na zdjęciach ale logistyka dotarcia w to miejsce trochę nas przerosła i ostatecznie poświęciliśmy go na inne łatwiej dostępne miejsca. Podobno właśnie z Miri jest najłatwiej tam dotrzeć.


Rzeczywiście robi ogromne wrażenie. Szczerze to nie wiedziałem o jego istnieniu. Może dobrze, bo by nam namącił w głowie, a w odwiedzeniu jego widzę trochę minusów. Przede wszystkim logistyka, mimo tego, że jest dosłownie rzut kamieniem od Miri to dostać się tam chyba można jedynie samolotem. Sprawdzałem loty to musielibyśmy przylecieć jednego dnia do Miri, drugiego dnia do Mulu, trzeciego dnia zwiedzanie i czwartego dnia przelot do Miri lub Kuching.

Dzięki temu, że odwiedziliśmy Brunei to tak naprawdę słaby był tylko ten 14 maja gdzie odwiedziliśmy jedynie rządową dzielnicę/miasto Malezji. Kolejna sprawa to malaria - pobyt w Mulu wiązałby się już chyba z profilaktyką anty.

U nas takie wypady mają ściśle określone ramy czasowe. System górą. Biorę się za przepisywanie z kartki kolejnego dnia...

:piwo:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 19512
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 07.10.2025 08:26

ziemniak napisał(a):Aglaia też tak myślę, że Brunei idealne ja jeden dzień: przyroda, architektura i ropa. Bardzo ciekawe i zagadkowe Państwo. Po powrocie mamy jeszcze więcej znaków zapytania.

:piwo:


Moim zdaniem to również jest piękne w podróżowaniu , bo jest elementem podsycającym ciekawość świata :verryhappy:

:piwo:

Pozdrawiam
Piotr
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1816
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 07.10.2025 12:15

ziemniak napisał(a): Kolejna sprawa to malaria - pobyt w Mulu wiązałby się już chyba z profilaktyką anty.


Chyba tak. My ze względu na wyjazd do stanu Sabah profilaktykę antymalaryczną i tak mieliśmy tzn. podzieliliśmy się - mąż brał, ja i dzieci nie. Ostatecznie dały radę repelenty - co ciekawe skuteczniejsze były lokalne, bazujące na olejku cytrynowym niż nasza najmocniejsza Muga .


ziemniak napisał(a):U nas takie wypady mają ściśle określone ramy czasowe. System górą. ...

:piwo:


To chyba jak u większości. Wbrew pozorom mało jest ludzi, którzy na podróże mają nieograniczony czas i przede wszystkim budżet... Wszystko jest kwestią priorytetów.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1386
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 07.10.2025 18:45

piotrf napisał(a):
ziemniak napisał(a):Aglaia też tak myślę, że Brunei idealne ja jeden dzień: przyroda, architektura i ropa. Bardzo ciekawe i zagadkowe Państwo. Po powrocie mamy jeszcze więcej znaków zapytania.

:piwo:


Moim zdaniem to również jest piękne w podróżowaniu , bo jest elementem podsycającym ciekawość świata :verryhappy:

:piwo:

Pozdrawiam
Piotr


Oczywiście. Ludzie wydają się być szczęśliwi, a co najważniejsze z punktu turysty są bardzo życzliwi i otwarci. Można czuć się bezpiecznie, tzn. krokodyle są innego zdania.



Aglaia napisał(a):
ziemniak napisał(a): Kolejna sprawa to malaria - pobyt w Mulu wiązałby się już chyba z profilaktyką anty.


Chyba tak. My ze względu na wyjazd do stanu Sabah profilaktykę antymalaryczną i tak mieliśmy tzn. podzieliliśmy się - mąż brał, ja i dzieci nie. Ostatecznie dały radę repelenty - co ciekawe skuteczniejsze były lokalne, bazujące na olejku cytrynowym niż nasza najmocniejsza Muga .


ziemniak napisał(a):U nas takie wypady mają ściśle określone ramy czasowe. System górą. ...

:piwo:


To chyba jak u większości. Wbrew pozorom mało jest ludzi, którzy na podróże mają nieograniczony czas i przede wszystkim budżet... Wszystko jest kwestią priorytetów.


Testowałem wiele rozwiązań na komary, ale co by się nie robiło to i tak zawsze znajdzie się jakiś desperat. Druga sprawa to ich występowanie, to też jest jak rosyjska ruletka. W wielu miejscach gdzie miały być ich nie było, a tam gdzie się ich nie spodziewałem pojawiały się.

Dla nas kwestią priorytetów jest jak najwięcej wyjazdów, dlatego wybieramy mniej popularne terminy, tańsze noclegi/hotele, staramy się jeść lokalnie lub sami gotować. Nie raz zrezygnowaliśmy z wyjazdu, bo cena nam nie odpowiadała.

:piwo:
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1816
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 13.10.2025 08:27

ziemniak napisał(a):
Dla nas kwestią priorytetów jest jak najwięcej wyjazdów, dlatego wybieramy mniej popularne terminy, tańsze noclegi/hotele, staramy się jeść lokalnie lub sami gotować. Nie raz zrezygnowaliśmy z wyjazdu, bo cena nam nie odpowiadała.

:piwo:


My to jednak staramy się znaleźć balans między ilością a jakością. Przy czym jakość to nie zawsze hotel 5* i all inn. Szczególnie, że urlop z gumy a nie jest i jeszcze przez jakiś czas będą nas ograniczały terminy szkolnych ferii/wakacji.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Azja


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Azja - maj 2025 - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone