Re: Jura Krakowsko-Częstochowska, VI 2025 (Bobolice i Mirow)
napisał(a) dangol » 20.08.2025 20:00
Z Bobolic do MirowaPiątek był dniem na luzie, bez pośpiechu

, bo przecież przed nami była trasa maks 10 km. Zdecydowałyśmy, że zamek w Bobolicach zostawimy sobie na koniec, a na początek będzie dojście do Mirowa nieco okrężną trasą.
Wyszłyśmy nieco przed 11-tą…
Znajomy jednej z koleżanek bardzo mocno zachwalał spacer przez Pikulowy Las. Ponieważ jest on zaznaczony na mapie, w początkowej fazie wycieczki odbiłyśmy na moment od znakowanego szlaku, aby zobaczyć to prześliczne

miejsce.
No ale las, jak las

… Ładny sosnowy las, ale nie raz widziałyśmy ładniejsze

. To, że nie ma ludzi, też nie jest żadnym ewenementem...
No to wróciłyśmy na szlak i powędrowałyśmy zgodnie z wcześniejszym planem. Z rozmowy telefonicznej koleżanki z owym gościem wynikało, że też szedł szlakiem

. Tyle, że na nim również nic szczególnie nas nie zachwyciło

. Ładnie i cicho, ale tylko tyle. Dla niektórych … aż tyle

. Jakie to szczęście

, że wielokrotnie bywałyśmy w wielu ładnych miejscach.
Ze spaceru byłyśmy oczywiście zadowolone, gdyż pogoda była spoko, a w lesie całkiem przyjemnie.
Pikulowy las jednak dręczył nas do końca dnia

. Temat zamknęłyśmy, gdy na innej mapie (nie zabranej na trasę, grzecznie leżącą na stoliku w Jurajskiej Chacie) jej właścicielka znalazła nazwę

Pikułowy ( a nie Pikulowy

) Las. No to internety w ruch i znalazłyśmy
legendę o chłopie co się nazywał Pikuła i lesie pomiędzy Niegową a Boblicami. „
Miendzy naso Niegowom a króleskiem zomkim Bobolice,co to go bez serial cało Polska poznała, jes stary las. Jeno starsi mówiom o mim -Pikułowy las, a ino poru najstorszych wi skund się to wzieno.
Beło to za zaborów i bez naszo gmine szła granica miendzy ruskiem a austryjokiym. Tyn las był austryjoków,ale une szanowały stary porzondek i jak chłop mioł las, to go mioł jeno podatek płacił.
Był se taki Pikuła, chłop w latach już ale krzepki, prosto się nosił, godnie. Dwie baby pochowoł a jeszcze se trzecio wzion, dwaścia roków młodszo łod niego. Pewno na pikułowe bogastwo się złakumiła bo bogoc to był, gospodare mioł ze hej! Jeno nie lo psa kiełbasa – baba u Pikuły do roboty, do tyranio beła, godali ludzie ze tamte na śmierć się zarobieły bez tego dziada, bo ino tego jem nie żałuwoł. Łachy zawdy stare, łotane, buty ino w niedziele zakłodały do kościoła. Przyszły, stary broł i we skrzyni zamykoł, te świentalne łodziynie tyż, coby starcyło na lata.
Gospodarka dużo, krowy, we chlewie zawdy maciory z prosiokami, a kury, a gęsi na piyrze – beło, beło przy czym chodzić!
Zawdy na jarmak wóz pełny jechoł, jaj, śmietany, syrów, piniondz mioł z tego. Casam ita jak dobrze przedoł,jakom chuścine kobicie kupił i tela z tego miała, bo piniondze stary chowoł w śkatułke. Jak ta kogo biyda docisła to życzoł, ale taki procent broł, ze godali – u zyda tela nie było. Kutwa to beła z Pikuły ze kutwa!
No i roz, przy niedzieli, łobiod zjod i wybroł się do krewnioków do Mirowa. Szkoda mu beło kunia brać, to piechty bez las poszed. Baby nie wzion, przecie casu na gościne nimiała, toć przy chudobie niemało łobrządku, wykarmić to, krowy podoić.
Zasiedzioł się Pikuła, krewnioki stół zastawili, jakze odejś! Jod,pił i tak wiecór go nastoł, jak się ku swoi chałpie bez las puścił.
Ino miendzy drzewa wszed, jak dyszcz spod, a za trochy tak lunyło że nic widać nie było. Droge Pikuła znoł, ale bez tom ulewe tak się błąkać zaczon, tak łod pnia do pnia skokoł, no i zgubił się.
Loć trochu pofolguwało to iś zaczon. Naroz nogi mu się zapadły! Bo wiycie, tam kurzawka beła – znacy pioch, a pod piochym woda bezdynno. Znoł Pikułoa to miejsce ale bez dyszcz zmylił droge i wloz w te dioblom biyde. Im wiency się ruchoł, tym głembi go wciongało! Wiedzioł ze tu żartów nima,o ratunek zaczon wołać,aleć ktoby ta łaził nocom po lesie, w dyszczu, przy świńcie!
Już pojon Pikuła,ze to tyn łostatni cas, to wzion Boga ło zratowanie prosić: -Panie Boze Kochany! Mijze miłosiyrdzie nade starym! Dejze mi zratowanie, cobym tu nie zmarnioł! Pacirze zacon mówić ale nic,kurzawa wciongo!
No to łobiecoł ze jak cało wyjdzie, to swój las na chwałe Bożom zapisze – nic! To wzion i łobiecuje msze granom w intencji łocalynio łopłaci – nic! Dwie msze, nic! Jak rano przemytniki śli od ruskich z tytuniym i sperytusym, usłyszeli jego skomlynia, znaleźli go i wywlekli z kurzawki, to łon już dwanostom msze granom łobiecywoł.
Jak we chałupie doszed do siebie, poloz do proboszcza, coby za msze łobiecane opłacić. Łokropnie się ksiondz zdziwił ze tako sknera tyli grosza daje. Wzion z ciekawości Pikułe wypytywać o te intencyje no to mu powiedzioł.
-No dobra – ksiondz mówi- aleś las łobiecoł, to gdzie zapis mosz?
-Łobiecołem, prowda. Aleć to psiekrwie przemytniki mie zratowali, Bóg z tem nic
nimioł, to las mu się nie nolezy!
-A skond tobie Pikuła wiedzieć czy to nie Stwórca niemi kierował?
-Iii tam! Zawdy przez młodniok łażom,niewiym to!
-Ty się nie przemowiej ze mnom i Boga nie oszukuj! Coś obiecoł to dotrzymej!
-To jo ta jesce se przemyśle! Z Panem Bogiem! – I poszed!
Żniwa pokuńcyły, wykopki tyz, Pikuła zapisu nie zrobił. Wiadomo, drzewo przed zimom drozeje, toć na polynie do pieców kupujom, szkoda było las oddawać. Jesiyniom burze się zaczeny, buchnoł pieron we stodołe pikułowom, a tam wypchane snopami żyta, pszenicy po strzechy!
Zajena się łod razu, wiater łogiyń na chałupe przeciepnoł, z chałpy na łobore! Skocył Pikuła, baba jego, somsiady dolecieli. Zaczeni krowy wyprowadzać, maciory z chlewu, z kurnika gęsi, kokosze – toż przecie gadzina by się popolyła żywcym! Bez tyn cas chałpa do goły ziymi się spolyła, stodoła, z całygo obejścia nic nie ostało. Rwoł Pikuła siwe kudły ze łba,po ziymi się torzoł, musieli go siłom trzymać bo w pogorzel chcioł skokać, a tam przecie nic nie ostało. Wiedzieli że tamoj te piniondze ukryte mioł, do nich chcioł!
Robić tam nic nie było, ozchodzili się ludzie, wzieni ze sobom pikułowom babe przenocuwać, bo stary się ruszyć nie doł. Siedzioł na pnioku i w pogorzel paczoł. Tak całom noc przedulcył, jak rano podeśli coby coś zjod to z krzykiym się porwoł: -Wynocha psiekrwie! Złazita się coby mie łokraś! A pośliwy!
Zgupioł chłop sty straty- godali. Poglondali na niego jak się szwendoł, w tem popolonym kijoszkiym grzeboł. Jakoś po połodniu stracił się. Dopiro na drugi dziyń naleźli go chłopoki co za grzybkami paczeli. W lesie się powiesił.
No i rozpowiadali ludzie jak to skuńcył Pikuła co chcioł Boga z chytrości łoszukać.
Czekoł Bóg czekoł, ze nie docekoł się to som wzion mu wszysko, a jeszcze mu Pikuła swój żywot dołożył. I na tyn las co go łobwieszunego naleźli, zaczeni pikułowym nazywać. No i tak już łostało.”