Widzę, że nienarciarskie wycieczki nie spotkały się z zainteresowaniem

Wrócę więc do opisów nartowania

majeczka napisał(a):Szusowaliście po stronie północnej czy południowej? Jak oceniasz Funitel ? Czy wg Ciebie Twinliner również spełnia nasze oczekiwania?
Szusowaliśmy... wszędzie

Prawie

nie było trasy, którą byśmy nie przejechali. Natomiast jedynym wyciągiem, którego "nie zaliczyliśmy" był Twinliner... Może i szkoda, ale to połączenie (bardzo krótkie) jakoś nam nie pasowało na narciarskim szlaku, jaki obraliśmy.
Funitel robi duże wrażenie. Zwłaszcza mój mąż był zachwycony

Zresztą zaraz opiszę to dokładniej i pokażę na zdjęciach
30 marca (Wielka Sobota): Chopok"My som na Chopoku" - tak będziemy dzisiaj do siebie mówić

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie jest to po słowacku ani nawet po czesku

Z Zuberca wyjeżdżamy po 7:30, żeby jak najwcześniej zameldować się na parkingu w Demianowskiej Dolinie. Jesteśmy tam o 8:50. Jak się okazuje, za późno, żeby podjechać pod wyciągi na Zahradkach. Wszystkie parkingi, poza tym najdalszym od stoku, ponoć zajęte. Przynajmniej tak pokazują tablice:

Trudno, stajemy tutaj. Na szczęście zaraz podjeżdża skibus i zabiera nas na miejsce. Pierwsze wrażenie:

bardzo pozytywne

Kupujemy całodzienne skipassy (po 33 euro, ceny alpejskie

) i zaczynamy narciarską przygodę na Chopoku

Mapa tras:

Wygląda na to, że dzisiaj poszalejemy

Ludzi jeszcze mało:

więc nie tracimy czasu - wsiadamy na kanapę:

Na zdjęciu czerwona trasa nr 1, która przypadnie nam do gustu. Zauważyłam, że lubimy czerwone "jedynki"

I w Austrii, i w Dolomitach należały do naszych ulubionych tras


Po prawej widać wagoniki super nowoczesnej kolejki Funitel, które jeszcze pokażę dokładniej.
Kanapa wywozi nas na Rovną Holę (1491 m). Bardzo krótka sesja zdjęciowa:

bo szkoda nam czasu. Sz...sz...sz...sz...
Po pierwszym zjeździe już wiem, co mieli na myśli ludzie piszący o Chopoku: "połączenie Zachodu z głęboką komuną"

Niestety trasy prawie nietknięte ratrakiem. Na pewno przejechali raz czy dwa, żeby trochę wyrównać, ale wystarczyło kilku narciarzy (jest jeszcze wcześnie!) i zaczęły się tworzyć muldy. Nam jednak muldy aż tak bardzo nie przeszkadzają. Będziemy trenować kolanka

Autorowi opinii chodziło z pewnością o podejście Słowaków, którzy ponoć często wyłączają tutaj wyciągi (ze względów oszczędnościowych). Nas to na szczęście nie spotkało - wszystkie kanapy i gondolki były czynne

Natomiast jeśli chodzi o pierwszą część recenzji ośrodka - pełna zgoda. Infrastruktura - super! Wyciągi takie, jakich nie powstydziliby się Austriacy. Dużo barów i restauracji na stoku, chociaż ceny alpejskie...
Jak już oceniam (na początku relacji

), to od razu powiem, że bilans wyszedł nam zdecydowanie na plus i byliśmy bardzo zadowoleni z tego narciarskiego dnia

Po zjeździe do Zahradek wsiadamy tym razem na kanapę B2 (patrz: mapka):

Pod nami wspomniana ulubiona "jedynka"

Zjeżdżamy nią chyba ze 3 razy, a gdy kolejka do kanapy się powiększa, przenosimy się do Jasnej, a właściwie do części zwanej Otupne.

Trasa widoczna na zdjęciu jest bardzo płaska, więc zjeżdżamy nią tylko raz. Jadąc kanapą, podziwiamy Twinlinera:

Wagonik tej szynowej kolejki zabiera ze sobą maksymalnie 50 osób i dowozi narciarzy bezpośrednio do kolejki Funitel (oba wyciągi mają wspólny "dworzec"). My jednak nie przetestujemy tej kolejki, jakoś nie było nam po drodze

Funitelem natomiast oczywiście pojedziemy, nawet 2 razy

Dolna stacja kolejki:

Narciarzy na szczyt Chopoka wywożą 22 wagoniki, a każdy z nich może przewieźć 24 osoby.
Wsiadamy

:

Wagoniki zaczepione są na dwóch "łapach" ze względu na silne porywy wiatru, które zwykle występują w pobliżu szczytu. Rzeczywiście, wieje strasznie!

Widoki z Funitela:


Lukova - chata z samoobsługowym barem i elegancką restauracją Von Roll:


I już na szczycie (na zdjęciu - restauracja Rotunda):

Niestety Chopok spowity mgłą. Widoczność słaba

Ale jeszcze tu dzisiaj wyjedziemy, kiedy się poprawi i pofocimy

Kusi nas południowa strona... Myślimy, że na południu musi być więcej widać. Sądzimy, że pokonamy te kilka metrów we mgle, a potem już będzie OK... Startujemy:

Niestety okazuje się, że warunki są fatalne. Widoczność mamy (naprawdę nie przesadzam!) na metr, maksymalnie na dwa

Nasza decyzja była trochę lekkomyślna. Zjeżdżamy zupełnie nieznaną (dodam, że czarną!) trasą we mgle gęstej jak mleko. Jedziemy więc bardzo wolno, bo prawie na ślepo, nawołując się, bo zupełnie się nie widzimy...
Teraz dobrze się o tym pisze, ale tam, na miejscu, muszę przyznać, bałam się. Strasznie dziwne uczucie - dookoła tylko biel i jakaś przerażająca cisza... Nie wiedziałam, jak stroma jest ta trasa, gdzie jest spadek; czy jadę w dół, czy w poprzek. Błędnik kompletnie wariował

Zjeżdżaliśmy tą trasą (czarną 33a - mapka) dobre pół godziny. Kiedy zmieniła się w czerwoną 33, ku naszej radości, poprawiła się też widoczność. To znaczy było tak

:


To już był sukces!

Najlepsze jest to, że zjechaliśmy tą trasą, a ja nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy była bardzo stroma (czarna trasa czarnej trasie nierówna), czy szeroka, czy wąska

Nic nie mogę o niej powiedzieć, bo zjeżdżałam baaardzo powoli i zupełnie po omacku...
Muszę przyznać, że to było ciekawe doświadczenie, ale nie chcę czegoś takiego przeżywać nigdy więcej!
Dokulaliśmy się wreszcie do najniższego punktu po południowej stronie:

i poczynając od orczyka, zaczęliśmy ponownie wjeżdżać na szczyt Chopoka. Południowa strona góry pokazała nam, że tutaj nie zawsze świeci słońce, a czasami może być bardzo trudno...
Ciąg dalszy w następnej odsłonie

