Słowacki tatrzański przedłużony weekend: 19-22.06.2014Ruszam z nową relacją

Tym razem górską.
"Bożocielny" weekend zamierzaliśmy spędzić w czeskich Jesionikach. Czekaliśmy i czekaliśmy na mailową odpowiedź odnośnie noclegów. W końcu zadzwoniliśmy tam w przeddzień wyjazdu i powiedzieli nam, że nie mają niczego wolnego. Nie było czasu na poszukiwania. Ponownie chwyciliśmy (w zasadzie mój mąż

) telefon i zadzwoniliśmy w sprawdzone miejsce. W ten sposób spontanicznie, na dzień przed wyjazdem, zarezerwowaliśmy noclegi w Zubrecu z Zapadnych Tatrach
Poprzednie nasze łazikowanie w tamtych rejonach należało do średnio udanych, bo do 15 czerwca większość szlaków w słowackich Tatrach jest zamknięta. Teraz jednak było już po tej dacie i mieliśmy nadzieję na zdobycie kilku pięknych szczytów. Nie wszystko udało się, tak jak byśmy tego chcieli, ale odbyliśmy parę przyjemnych wędrówek, na które Was zapraszam
19 czerwca (czwartek): Přední SalatínWyjeżdżamy nie wcześnie rano, jak zakładaliśmy, tylko nieco później

Jak się chce mieć 4 dni wolnego, to trzeba popracować do nocy, a później trochę odespać

Niewyspana, z głową zaprzątniętą bardziej pracą niż przygotowaniami do wyjazdu, wsiadam do auta i ruszamy

Do Zuberca dojeżdżamy koło 13:00

i dopiero o tej porze będziemy ruszać na szlak

Zaczynamy maszerować z parkingu Zverovka - Spalena, który pokazywałam niedawno w narciarskich okolicznościach

Tym razem śniegu ani śladu:

No chyba, że liczyć ten trochę wyżej, który jeszcze podczas tego wyjazdu zobaczymy z bliska
Jeśli chodzi o infrastrukturę narciarską, to coś się tu buduje

:

I jest to niewątpliwie dolna stacja nowej kanapy. W tym odcinku będzie kilka wtrętów narciarskich, ale wiecie, że jestem na tym punkcie trochę "skrzywiona"

Jako że jest późno, nie mamy na dzisiaj ambitnych planów (a szkoda, bo jak się okazało, pogoda jest najlepsza, jaką będziemy mieli w ten weekend). Plan minimum zakłada wejście na Přední Salatín, a plan maksimum - na Brestovą, na którą, według czasów na "grzybku" mamy 3 godziny:

Ruszamy niebieskim szlakiem, który początkowo biegnie leśną ścieżką:

wzdłuż trasy narciarskiej

:


Przecinka na nową kanapę

:

Dobra, to tyle narciarskich wtrętów

, bo oddalamy się od ośrodka zimowego szaleństwa

i wchodzimy w bardziej łazikowe klimaty
Szlak biegnie malowniczo - najpierw przy potoczku:

później Spáleným žľabem:

Jest dosyć stromo. Mozolnie pniemy się w górę, szybko zdobywając wysokość.
Nie zapominamy też o foceniu. Najwygodniej po prostu usiąść na szlaku:

Zresztą widoki zwalają z nóg. Grań Rakonia i Wołowca:

I zbliżenie na Wołowiec:

Widoki coraz ciekawsze, ale trzeba iść

:

Na szlaku trafiają nam się niespodziewane atrakcje w postaci drabinek (było ich trzy). Prawie jak na małofatrzańskich Dierach

:

Niezmiennie fascynuje nas Wołowiec:

ale odsłaniają się też inne szczyty - polskie Zachodnie Tatry i chyba również Tatry Wysokie:

Jesteśmy coraz wyżej i jest coraz ładniej

Mamy nadzieję, że ten szczyt po prawej to już Brestova:

Jesteśmy bardzo naiwni, bo na Brestovą jeszcze kawał drogi

Wkrótce jednak zdobywamy szczyt Předníego Salatína. Mini Stonehenge?

:

Nie, to tylko ławki

Szczyt przypomina nam wielkofatrzańską Ploskę - też jest wypłaszczony i trawiasty.
Widoki z Předníego Salatína - na Osobitą (po prawej):

i na Brestovą:

To ta w głębi, pośrodku grani.
Maslinka z Brestovą:

Nie ma co się ociągać! Szybko coś zjadamy i ruszamy w dalszą drogę:

Reszta wycieczki, jeśli znajdą się zainteresowani

, w następnym odcinku

