2 czerwca (niedziela): Hrad LikavaTrudno jest dokończyć to, co się zaczęło, nawet jak dotyczy to krótkiej relacji z przedłużonego weekendu na Słowacji

Dzisiaj już niewątpliwie ostatni odcinek, wreszcie się zmobilizowałam.
Z Vlkolinca jedziemy w stronę Ružomberoka. Przejeżdżamy przez rzekę Wag i już wkrótce parkujemy w miejscowości Likavka na małym parkingu (jest tablica kierująca w to miejsce z głównej drogi), z którego ruszamy do zamku czerwonym szlakiem (szczegółowe informacje głównie dla Kolegi
Greka 
, ale i dla innych zainteresowanych); są też tabliczki z napisem: hrad Likava.
Początkowo idziemy między domami:

Na wzgórzu widoczna jest ściana zamku:

Dalej szlak prowadzi przez łąkę:

a później lasem:


Czas dojścia do zamku: około 20 minut. Już widać bramę:

Likavský hrad to obecnie ruiny średniowiecznego zamku, który był najważniejszą twierdzą dolnego Liptowa. Został zbudowany w XIV wieku na polecenie potężnego pana feudalnego - żupana Donča, a zburzony w 1707 roku z rozkazu Franciszka II Rakoczego ustępującego przed wojskami habsburskimi.
W wyniku prac rekonstrukcyjnych odbudowano m.in. wieżę zamurowanej starej bramy oraz fragmenty murów dolnego i górnego zamku. Dla turystów udostępniono wspomnianą wieżę (znajduje się tam wystawa dotycząca dziejów zamku) oraz dziedzińce dawnego dolnego zamku.
Jak się okazuje, trochę mało tu jest do oglądania...
Wchodzimy na dziedziniec i kupujemy bilety (po 2 euro):

Właśnie zebrała się większa grupa.

Wychodzi do nas pani przewodniczka, staje na zamkowym dziedzińcu i opowiada o historii budowli. Opowieść jest bardzo długa, a po słowacku jednak nie wszystko rozumiemy

, wiele informacji nam więc umyka.
Nie ma żadnej trasy zwiedzania, bo tak jak pisałam wcześniej, wejść można jedynie do wieży bramy:

Po wysłuchaniu historii - mój mąż i niespokojnym kręceniu się w kółko - ja

(Przyznaję - byłam trochę znudzona

) możemy już na spokojnie zajrzeć w każde (udostępnione!) miejsce.


Herb przypomina nam ptaka widzianego na wzgórzu zamkowym w Budapeszcie

:

Zamek wzniesiono (jak to zwykle bywa w przypadku zamków

) na wysokiej skale:

Widok z wieży - na bramę wjazdową:

i na dziedziniec, na którym słuchaliśmy "wykładu" przewodniczki:

Wnętrze wieży:


Jeszcze fotka przy zamkowej grocie:

i opuszczamy Likavsky hrad.
Zamek warto zobaczyć, ale nie powalił nas na kolana. Widzieliśmy już ciekawsze, ładniej położone.
Następny punkt programu to... pizzeria w Ružomberoku

Znaleźliśmy ją w internecie, prezentowała się fajnie, ale po przyjeździe na miejsce, okazało się, że nie istnieje. Focimy więc tylko, na szybko, Školské schody i kościół św. Andrzeja z 1585 roku:

i jedziemy w stronę Likavki, gdzie zainteresowała nas reklama restauracji u Jánošíka. Znajduje się ona w miejscowości Valaská Dubová, z której prowadzi najkrótszy szlak na Wielkiego Chocza (kiedyś na pewno go zdobędziemy!).
Veľký Choč widziany z tarasu Jánošíkovej Krčmy:

I na koniec - tradycyjne zdjęcie z piwem

:

Nasz "bożocielny" słowacki weekend dobiega końca. Był bardzo udany, mimo że pogoda nam nie rozpieszczała. Najbardziej podobało nam się w Dolinie Kwaczańskiej i Prosieckiej i tam na pewno wrócimy

Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądali

Do zobaczenia gdzieś na szlaku, niekoniecznie na Słowacji

