31 maja (piątek): Asfaltowanie do Ťatliakovej chatyNa dzisiaj mamy w planach Roháčske Plesá, czyli Rohackie Stawy. Od razu uprzedzam, że tego celu nie uda nam się osiągnąć...

Ale połazikujemy trochę w pięknym otoczeniu, szkoda tylko, że będziemy wędrować asfaltową drogą. (Nie lubię asfaltowania w górach.)
Ruszamy sprzed pensjonatu Šindľovec w Roháčskiej Dolinie.

Tuż obok jest ośrodek narciarski Zverovka Spalena, w którym szusowaliśmy podczas wielkanocnego wyjazdu

Rano, koło 10:00, jest jeszcze słonecznie, ale bardzo zimno. (8 stopni

pod koniec maja to zdecydowanie za mało!) Idziemy więc dziarsko

Przed nami Rohacze:

Tam na pewno się nie wdrapiemy, nie mamy złudzeń, ale chcielibyśmy dojść przynajmniej do stawów...
Po prawej, między drzewami, zauważamy znajome stoki, na których niedawno nartowaliśmy:

Do Ťatliakovej chaty jeszcze ponad godzina (czasy przejść na Słowacji nie są podawane na wyrost, tak jak w Polsce), myślałam, że jest bliżej


Piękne Tatry coraz bliżej:


Przysiadamy na chwilę - przerwa na gorącą herbatę:

Mimo świecącego słońca, nadal jest rześko.
Dochodzimy do miejsca zwanego Adamcula:

(Stąd szlak prowadzi do Spalenej Doliny i Rohackich Wodospadów.)
W tym miejscu niespodziewanie łapie nas deszcz. Chronimy się na chwilę pod drewnianym daszkiem, ale zaraz pod wiatą zaczyna się robić tłoczno - przychodzi jakaś większa wycieczka, więc się ewakuujemy.
Deszcz pada z przerwami, w których to momentach pstrykamy jakieś fotki.
Bezpośrednio nad nami grań Rakonia, na którym byliśmy (idąc od polskiej strony) w 2008 roku.

Wkrótce docieramy do Bufetu Rohackiego, czyli do Ťatliakovej chaty. Trochę smutno wygląda to miejsce w strugach deszczu:

Chata niestety nieczynna

Budynek jest w remoncie po zejściu lawiny, co miało miejsce w lutym tego roku. A tak chcieliśmy się napić pysznego piwa z pianką!
Trudno, póki co, musimy się obejść smakiem...
Teraz muszę się do czegoś przyznać. Nie dość, że nasze dzisiejsze łazikowanie jest mało górskie (bo po asfalcie!), to jeszcze zachowaliśmy się całkowicie po amatorsku, zabierając w góry parasol

Chociaż wtedy cieszył mnie fakt, że nie mokłam

W taką pogodę i tak nigdzie dalej (wyżej) byśmy nie poszli, ale dla formalności sprawdzamy jeszcze i upewniamy się, że szlak (do Rohackich Stawów, na Smutne Sedlo i na Rohacze oczywiście też) jest zamknięty.

Generalnie wszystkie szlaki powyżej schronisk w słowackich Tatrach są zamknięte do 15 czerwca. Koniecznie musimy tu wrócić kiedyś latem!
Schodzimy nad Ťatliakovo jazero (z parasolem

):

Mimo niesprzyjającej aury, humory dopisują. Chyba śmiałam się z tego parasola

Staw i górujące nad nim szczyty nie wyglądają tak ładnie, jak mogłyby wyglądać w promieniach słońca, ale i tak nam się tu podoba.


Po chwili przyjeżdża jakiś facet i zaczyna coś kombinować przy chacie (a właściwie przy remoncie budynku

).

Na nas już pora, ruszamy w drogę powrotną.
Im dalej odchodzimy od Ťatliakovej chaty i jeziorka, tym pogoda jest lepsza

:

Ale po obejrzeniu się za siebie stwierdzamy, że chmury zawiesiły się w tamtym miejscu na dobre:

Niestety nie zobaczymy dzisiaj Rohackich Stawów:

Ale będzie po co wracać

Droga powrotna do parkingu mija zdecydowanie szybciej

Po chwili jesteśmy przy pensjonacie Šindľovec i przy naszym Fabiaku:

Co tu teraz zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem?

(Jest dosyć wcześnie - koło 14:00.)
Chyba pojedziemy na wycieczkę do Oravic...
