Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

"Raport z oblężonego miasta" - relacja z Cro.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107683
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 16.08.2005 21:41

Pozwólcie, że i ja w temacie rybek zajmę głos.
Moje wędkownie w tym roku też nie udane. :cry:
Belony brały i zostały złapane tylko w Zatonie w 2004 r.
Rybek o podobnej wielkości, jak na zdjęciu wyżej tylko innych kształtem złapałem z cały pobyt ok. 8 sztuk :cry: , ale i tak poszły na patelnię. :lol:
Natomiast mój brat który też był w Cro w tym roku, przed wyjazdem
kupił na allegro kuszę do podwodnego polowania (dał 150 zł)
i .... wielkie rozczarowanie (zero celnych strzałów), bo jak się
okazało takie podwodne łowienie jest bardzo trudne.
Życzę Wam (i sobie) udanych połowów w następnych latach w Cro :lol:
pozdrawiam
JoeF
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1053
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoeF » 16.08.2005 22:56

"Zaślubiny z morzem stały się w Polsce niemal rytuałem, którego wypełnianie ma podkreślać odwieczne związki kraju z Bałtykiem i wagę, jaką się mu przypisuje. Przetrwał on do dziś i jest wyrazem zamanifestowania niesłabnącej świadomości morskiej społeczeństwa polskiego."
( To był cytat ze strony Marynarki Wojennej )

Mieszkając tuż przy plaży... niezależnie od tego czy okna i drzwi namiotów były otwarte czy zamknięte, prawie codziennie byliśmy niemymi świadkami takich patriotycznych i wzruszających obrzędów... Niezależnie od pory dnia a zwłaszcza nocy... niezależnie od temperatury i wielkości fal. Jeżeli były jakiekolwiek niesprzyjające warunki (np. zupełna ciemność) a z wody dochodziły jakieś okrzyki, to można było obstawiać "pewniaka", że to nasi rodacy.
Przecież dla kogoś, kto pół życia usiłował kąpać się w Bałtyku przy temperaturze 14 stopni Celsjusza niestraszne były odmęty półmetrowych fal złowrogo i z łoskotem uderzających o plażę. Przecież woda o temperaturze 20 stopni to już dla nas prawie ciepła zupa, tylko okrzyk "kurde jaka słona" niezbicie dowodził, że ktoś kiepsko gotował...

Tegoroczny muzyczny przebój Żuljany
może niedokładnie naszego kempingu a raczej jego sąsiedztwa, ale jednak bezdyskusyjnie na czele listy przebojów znalazły się...
Kawiarenki, kawiarenki,
małe tak, że zaledwieś wszedł,
zniżasz głos aż po szept...
Mimochodem, kamień w wodę,
wpadnie coś z bardzo wielkich spraw
w czarną toń małych kaw...
Kawiarenki, kawiarenki,
z cienia wpół i ze światła wpół
. ty i ja, i nasz stół...
Za witrażem szklanych marzeń
ledwo świat poznajemy już,
choć jest tuż...

Odtwarzany był wielokrotnie za naszym ogrodzeniem, przy muzyce z radiomagnetofonu... ale im później tym częściej koncert przechodził w wersję "unplugged", na ogół kobiece soprany fałszowały z jakimiś falsetami... (nie mam odpowiedniego wykształcenia muzycznego aby w pełni dokonywać tutaj odpowiedniej analizy tej "twórczości" ale na pewno każdy klucz wiolinowy mocno podlewany był przeróżnymi trunkami).
Żałuję, że gdy któregoś przedpołudnia usłyszałem kogoś nucącego na drodze poniżej naszych "okien" tę melodię, nie zapytałem skąd przybyli wykonawcy... bo zapewne w tej miejscowości mają już swój fun-club, do którego niejeden chciałby należeć.

Pozdrawiam
Józek
JoeF
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1053
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoeF » 17.08.2005 08:23

Języki obce

Niestety prawie całoroczne opuszczanie zajęć w Akademii Języka Chorwackiego poszło na marne...

Tuż po przyjeździe do Żuljany próbowałem zabłysnąć w rozmowie zarówno z właścicielem kempingu Vucine jak i Sunce. Wypowiadając przygotowane wcześniej pytania dotyczące "koliko koszta" itp...
Niestety jakoś dziwnie obaj na mnie spoglądali i od razu odpowiadali "spik inglisz ?"

Coś mnie tknęło, może oni nigdy tutaj nie widzieli Polaków tak biegle mówiących po chorwacku i doszukiwali się jakiejś prowokacji ?
Wobec tego już dłużej nie udawałem, że nie znam angielskiego... czasem tylko widząc chwilę zawahania na twarzy rozmówcy w momencie gdy padały jakieś skomplikowane angielskie słówka typu "tent" albo "electricity" niby ukradkiem i od niechcenia rzucałem jakimś "szator" albo "struj".

:evil:
Jakaś wygórowana ambicja powodowała, że czułem przewagę... ja prawie zawsze rozumiałem rozmówcę ale na odwrót sprawa nie była już taka oczywista...
Lecz wiadomo, że w momencie gdy nie było wiadomo o co chodzi, na pewno chodziło o pieniądze. Na szczęście każda rozmowa kończyła się jasnymi i klarownymi uzgodnieniami odpowiedniej ceny...
:evil:

Rozmówki bośniacko - niemieckie
Nie wiem, czy każdy ma tyle szczęścia co ja, żeby zawsze znaleźć się we właściwym miejscu i czasie...
Sytuacja wyglądała następująco: łazienka, cztery zajęte umywalki... pierwszy z lewej Bośniak (ten co przytupywał nogą gdy w naszym autoradiowęźle rozbrzmiewała cromuzyka), zresztą narodowość łatwa do rozpoznania po literkach "BiH" naklejonych na klapie jego bagażnika.
Ale wracając do scenki... umywalka druga od lewej młoda, bardzo ładna jak na swoją narodowość Niemka, łatwa oczywiście do rozpoznania po numerze rejestracyjnym opla omega kombi... (jak to przydaje się umiejętność zapamiętywania twarzy w połączeniu z marką samochodu i jego oznaczeniami rejestracyjnymi) poza tym była to nasza "prawie" sąsiadka, bo mieszkała obok namiotu Volumena...
Znowu mnie poniosło i muszę wracać do mojego opisu. Trzecią umywalkę zajmuję ja, a czwartą towarzysz Niemki czyli przystojny, młody Niemiec.
Wszyscy myjemy akurat zęby... nie ma niezręcznej ciszy bo słychać dokładne szorowanie szczoteczek po naszych zębach. I nagle coś podkusiło wspomnianego Bośniaka i zachciało mu się zapytać Niemkę w języku zrozumiałym dla mnie (lecz nie dla niej) ale nie pamiętam dokładnie jakie to było wyrażenie... w każdym razie miało to być "skąd jesteście". Niemka uśmiechnęła się (trochę głupio) spojrzała na Bośniaka, potem na swojego towarzysza. Obydwoje byli lekko zakłopotani...
Widząc, że chcieli być uprzejmymi w stosunku do Bośniaka (też był ich dalszym sąsiadem, ale popełnił błąd bo chyba nie zlustrował ich samochodu i do Germanów próbował zagadać po Słowiańsku) postanowiłem przyjść im z pomocą. Przed oczami i uszami w kilka sekund przeleciała mi cała moja wieloletnia edukacja związana z nauką języka niemieckiego... i co ? nic, pustka... jednak ponad 18 lat przerwy w używaniu języka wymazała mi z pamięci nawet zwroty:
"Wo wohnen sie ?" albo "wo wohnst du ?" a jak to powiedzieć, że to nie ja
pytam tylko Bośniak ? Nie poddałem się jednak myśląc, że przecież
znam angielski może oni też ? Na pomoc przyszły mi tu okoliczności, czyli usta wypełnione pianą z pasty do zębów. Prawdziwie po angielsku wymówiłem prawie bełkot "hi łonts to noł, from łeraju..."
Bingo ! Zrozumieli... Gdy Bośniak dowiedział się, że są Niemcami zagadał do nich po niemiecku... bo okazało się, że pracował przez jakiś czas w Nieczech...
Wszystko skończyło się wymianą paru zdań pomiędzy nami wszystkimi. Wyszło na jaw, że ja nie z "Warszau" (chociaż taki inteligentny jestem :wink: ) tylko "niir krakał". Wszyscy kończyli myć zęby i uśmiechając się szeroko rozeszliśmy się do swoich namiotów.

Pozdrawiam
Józek

P.S. Więc jeśli nie myjecie zębów, nie znacie języków obcych albo nie pływacie w nocy w morzu... nie jedźcie w przyszłym roku do Żuljany "pliiisss..."
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 17.08.2005 08:56

Wiem, że to nie tylko pamiątki po-wojenne. Kiedy jeszcze nie miałam pojęcia o urokach Cro (oprócz willi pisak, którą wyczailiśmy chyba 3 lata temu), czytałam własnie o odbudowie mostu w Mostarze i ogólnie o mieście.
Jak na razie uznaję, że Chorwacja ma tyle cudnych miejsc, że Mostar (znając mnie) będę omijać:
1. aż dorosnę (życie zaczyna się po 40.tce, wiec pozostało mi kilka lat)
2. aż będę znać ja na wskroś i niebycie w Mostarze będzie ujmą na honorze.

Punkt 1 jest bardzie prawdopodobny, bo mało kto zna szczegółowo Chorwację :-)
Dzięki za namowy, z Waszych (i nie tylko Waszych) relacji wciąż marzę o Dubrowniku. I pluję sobie w brodę za Salonę, ale ona nie wyglądała tak ładnie w przewodniku jak na zdjęciach Plumka no i nie pojechaliśmy... :-(
Aneta
volumen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2224
Dołączył(a): 21.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) volumen » 17.08.2005 09:43

"Inny świat"

Odchodząc zaledwie 100 - 200 metrów od głównej uliczki Żuljany w głąb dolinki, u wylotu której położone jest miasteczko, zagłębiamy się w zupełnie inny świat. Powoli cichnie gwar, coraz rzadziej pojawiają się turyści. Zaczyna przeważać gęsta roślinność i coraz biedniejsze domy. Kiedy po dalszych kilkudziesięciu metrach odgłosy turystycznej Żuljany zupełnie milkną, słychać tylko cykady, koniki polne i gdzieniegdzie przytłumione, ludzkie głosy. W większości przypadków dochodzą one z niewielkich, biednych domków, ukrytych pośród drzew i krzewów. Ale też zdarza się, że ludzie mieszkają w starych, zapewne porzucnych przez przedwojennych właścicieli, przyczepach kempingowych. Nie przeszkadzają im pobliskie ruiny domu czy podzirawiona na sito przyczepa stojąca obok.

Obrazek

Siedzą w ciemnościach, gotują wieczorną strawę i w ramach tego mikroświata starają się być szczęśliwi. Dzieci biegają wokół, śmieją się, dorośli żartują trzymając w ręku szklaneczkę rakiji. Ojciec podkłada kilka szczap drewna, matka kroi chleb.
Po drodze także mijamy plantacje winogron. Jedne zadbane, widać w nich pieszczotę ręki gospodarza, inne, porzucone, na pół dzikie, wciąż owocują. Jakgdyby chciały powiedzieć światu: żyjemy.

Obrazek

Idziemy dalej, po prawej stronie ruiny domu. Zawalony strop: katastrofa budowlana czy kolejna blizna? Takich domów mijamy jeszcze kilka.

Obrazek

Droga zaczyna piąć się w górę. Tu już nie ma domów, nie ma ludzi. Na szczycie wzgórza jest kapliczka i cmentarz.

Obrazek

Groby umieszczone są na tarasach. Ze wzgórza rozpościera się wspaniały widok na miasteczko i zatokę. Nie lubię mówić o śmierci, ale jeżeli nadejdzie mój kres, chciałbym być pochowany na takim cmentarzu.
Powoli zapada zmrok. Wracamy...
JoeF
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1053
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoeF » 17.08.2005 10:29

volumen napisał(a):Odchodząc zaledwie 100 - 200 metrów od głównej uliczki Żuljany w głąb dolinki, u wylotu której położone jest miasteczko, zagłębiamy się w zupełnie inny świat...

Pamiętam jeden z takich wielu spacerów... wybraliśmy się wyjątkowo późno, może też dlatego, że chcieliśmy uzasadnić potrzebę zakupu i zabrania na wyjazd wydajnych szperaczy akumulatorowych.
Gdy się ściemniło nie robimy już zdjęć, bo nie ma warunków aby zrobić to bez zbytniego zwracania na siebie uwagi... poza tym, nie będziemy nikomu "wchodzić z butami" w jego życie.
Ponury nastrój potęguje dochodzący z zarośniętego podwórka płacz małego dziecka... moja młodsza córka łapie mnie kurczowo za łokieć i szepce do ucha, że ona nie chce już dalej iść... wyczuwam, że po prostu się boi. Pocieszam ją, że za chwilę dojdziemy do kolejej drogi i skręcimy w kierunku centrum...
Wracając oświetlamy dwoma reflektorami wąską drogę pomiędzy zaroślami. Trochę nieswojo się czujemy od czasu do czasu słysząc jakieś podejrzane odgłosy dochodzące zza krzaków. Skierowany w tamtą stronę snop światła niknie gdzieś pomiędzy gęstymi gałązkami. Wcale nie jest pocieszający również widok licznych nietoperzy przemykających nad naszymi głowami tak szybko, że zaledwie widzimy ich cienie na nieco jaśniejszym fragmencie nieba...
Wreszcie dochodzimy do asfaltu i orientujemy się, że droga powrotna nie będzie już bardzo długa. Świecąc przed siebie reflektorami spotykamy staruszkę, która przystaje na poboczu mówiąc po chorwacku, że ona myślała, że widzi nadjeżdżający samochód...
Maciej
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2470
Dołączył(a): 20.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Maciej » 17.08.2005 11:09

Jeśli mogę w tym sympatycznym wątku nieco się pomądrować - to wtrącę swoje 3 grosze. Na wybrzeżu opuszczone czy zrujnowane domy to absolutnie nie efekt wojny,przymusowych wysiedleń czy innych przykrych wydarzeń. To obraz bardzo częsty szczególnie na wyspach (chocby przywoływana na forum miejscowosć M.Grabilje na Hvarze). To co dla nas rajem dla zwłaszcza młodych ludzi jest więzieniem. Wyspy sie po prostu wyludniają, młodzi uciekaja do Splitu, Rijeki, Zagrzebia. Starsi ludzie nie sprzedaja podupadajacych domostw bo liczą że dzieci czy wnuki kiedys tam wrócą. Podobne obrazki obserwowałem też na Korsyce - tam proces wyludniania jest jeszcze wyraźniejszy. A ze widoczne jest to głównie w głębi lądu ( w sensie nie przy samym morzu) ? W sumie nic dziwnego ceny dzialek nie są aż tak atrakcyjne by skusić do sprzedaży. Ludzie zostawiaja to "na kiedyś" na czarną godzinę moze jako zabezpieczenie czy jako lokatę kapitału.
NA tym świecie wszystko jest pokrecone jedni marzą o wielkim świecie inni o zacisznej wysepce na środku Adriatyku. Żeby była jasnosć zaliczam się do tych drugich :wink:
PZDR :)
JoeF
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1053
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoeF » 17.08.2005 12:02

Maciej napisał(a):Na wybrzeżu opuszczone czy zrujnowane domy to absolutnie nie efekt wojny,przymusowych wysiedleń czy innych przykrych wydarzeń.

Zapewne masz dużo racji w tym stwierdzeniu ale chyba jak od każdej reguły istnieją jakieś wyjątki... to tutaj dziwnym odstępstwem może być to, że w tych ruinach lub piwnicach bardzo często, ktoś mieszka... Również fakt mieszkania w starej przyczepie kempingowej obok innej wyraźnie "rozstrzelanej" i przewróconej (no chyba, że ktoś strzelał w celach złomowania). W innym miejscu "dom" wyglądający na niezbyt stary a raczej niedokończony miał zawalone do środka ściany i stropy... chociaż bez śladów ognia, co mogło być efektem błędu budowlanego lub lekkiego trzęsienia ziemi... Z kolei w innym opuszczonym gospodarstwie czuliśmy się trochę nieswojo widząc na ścianie jakieś obraźliwe napisy przysłonięte niedokładnie kawałkiem zardzewiałej blachy... Dorobiliśmy do tego ideologię różnic narodowościowych, bo nam to pasowało do całej atmosfery...

Tak sobie na poczekaniu wymyśliłem, że być może takie pustostany są zamieszkiwane sezonowo, przez bezrobotnych, którzy przyjeżdżają z głębi kraju aby znaleźć pracę nad morzem...

Pozdrawiam
Józek
aquavitae
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 406
Dołączył(a): 21.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) aquavitae » 17.08.2005 12:30

JoeF - niestety fakt historyczny jest taki, że wojna tam nie dotarła, przyczyny zniszczeń i ruin niestety są inne. Zresztą zapraszam na ścianę wschodnią - tutaj można spotkac podobne klimaty ;)
Przemek
volumen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2224
Dołączył(a): 21.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) volumen » 17.08.2005 12:46

aquavitae napisał(a):JoeF - niestety fakt historyczny jest taki, że wojna tam nie dotarła, przyczyny zniszczeń i ruin niestety są inne. Zresztą zapraszam na ścianę wschodnią - tutaj można spotkac podobne klimaty ;)
Przemek

Wracając z Dubrownika, przy zjeździe z Jadranki na Peljasac stała stara kobieta, zamachała ręką. Zatrzymałem się. Zapytała dokąd jedziemy. Odparłem, że do Zujlany. Ucieszyła się, bo ona tam mieszka. Rozmowa w czasie podróży "nie kleiła się", ale dowiedziałem się, że min. owa kobieta w 1958 roku, jako harcerka była w Polsce, pamiętała Kraków, Wawel i Oświęcim. Powiedziałem jej, ze my jesteśmy z Oświęcimia. W pewnym momecie zapytałem o wojnę. Odpowiedziała, że w Stonie były ciężkie walki, w Zuljanie także były, jednak, jak dobrze zrozumiałem "lekkie". Stąd nasze przypuszczenia, że niektóre z domów czy przyczepy to ofiary tychże walk. Niewykluczone, że były to po prostu akty zemsty, bo należały one np. do Serbów. Fakt jest faktem, że przyczepy nosiły ślady kul, a niektóre domy wyraźnego działania człowieka.
Ponoć w 1996 roku w Stonie było trzęsienie ziemi. Możliwe, że dom z zawalonym stropem to ofiara tegoż trzęsienia.
volumen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2224
Dołączył(a): 21.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) volumen » 17.08.2005 14:00

Fauna Żuljany

Wprawne oko i ucho badacza-podróżnika z łatwością było w stanie dostrzec bogatą faunę zamieszkującą Żuljanę i okolice. Oto krótki przewodnik:

Kojot - z reguły zaczynały wyć przed północą. Niektóre wcześniej. Dla zdecydowanej więkoszści z nich wystarczyło szczekanie psa, by się uspokoiły. Bywały jednak osobniki szczególnie na to odporne. Wtedy wyły dopóty, dopóki nie padły. Najczęściej wyły wspomniane przez Józka "Kawiarenki" i "Kurwa, ale ta woda słona..."

Żółw - zwierze wręcz symboliczne dla Żuljany. Tupały sobie tu i tam, a nawet ówdzie. Cierpliwie nosiły na grzbiecie swe skorupy, a te większe, z reguły gatunki pochodzenia zagranicznego, koce, siatki z piwem, lodówki turystyczne i pontony. Rozpoznanie takie żółwia przychodziło dość łatwo, zazwyczaj miał zbolały wzrok, czerwoną twarz i strugi potu na skroniach.

Modliszka - zwierzątko raczej egzotyczne, choć pozory mylą. W Żuljanie występują trzy gatunki modliszek: modliszka właściwa, która zjada swego partnera na obiad, modliszka w bikini, która zjada portfel cudzego partnera i modliszka topless, która jest zjadana wzrokiem przez wszystkich partnerów.

Cykada - właściwie to nie wiadomo dlaczego cyka... Ale cyka. Początkowo jest to wku... denerwujące, ale po kilku dniach można się przyzwyczaić. Po powrocie do Polski przez pierwsze dni puszczałem sobie przezornie nagrany dźwięk cykad... Taka aklimatyzacja.
Wieczorne cykady są zdecydowanie cichsze, cykają z częstotliwością co 5-10 minut. Charakterystyczny dźwięk przez nie wydawany: no to cyk!

Komary - w Żuljanie nie ma komarów. Wszystkie dwa zabił Józek.

Mrówki - występują w ogromnych ilościach i wielkościach. Te duże są niczym Zakład Oczyszczania Miasta. Rano, po okruszkach z kolacji nie było śladu. Były bardzo pracowite, ale miały swoje zasady: nie wchodziły do namiotów i poruszały się mrówkostradami - czasami nawet o długości 20 metrów. Co ciekawe, obowiązuje u nich ruch lewostronny.
Problem jest z mrówkami małymi. Te także mają swe zasady, a podstawowa (i chyba jedyna) to włazić do namiotów. Były więc wszędzie: w garnkach, w sypialni, w mydle, a te, którym było za gorąco wchodziły do lodóweczki. Była też, wyraźnie zauważalna, grupa mrówek z kłopotami ze wzrokiem, dlatego, by go podreperować wchodziły do masła. Niestety, później zapominały drogi do mrowiska...

Szarańcza - czasami spotykaliśmy szarańczę, która wygrzewała się na namiocie lub pawilonie. Ale były to pojedyńcze osobniki. Raz pojawiła się większa grupa szarańczy pt.: kuwa Zenek... aaa... oco chodzi?

Ryby - bywały... niestety, dość skutecznie omijały nasze haczyki, dlatego na znak protestu nic o nich nie napiszę.

Kotki - było ich całkiem sporo. Małe, duże, rude, czarne, futerkowe, piersiaste... Te małe, futerkowe często odwiedzały nasz obóz, dzieci z radością bawiły się z nimi... Niestety, do tatusiów kotki nie przychodziły...

Dalmatynka - przychodziła regularnie, co 2-3 dni. Piękna (jak to Dalmatynka). Prosiła o chleb. Mówiła, ze ma dzieci na wychowaniu. Karmiliśmy ją, a ona radośnie machała ogonkiem... A podobno miała być w Kalebovej... :wink:
aquavitae
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 406
Dołączył(a): 21.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) aquavitae » 17.08.2005 17:29

A propos kojotów, 5 lat temu będać na kampingu Vrila w Trpanji, kameralny, czyściutki, niewielki i niezbyt zagęszczony - przynajmniej pod koniec sierpnia. Ma jeden ogromny minus jest połozony u wylotu dolinki, w głębi której kilkam km. dalej znajduje się wysypisko śmieci. Jak był dobry wiatra to waliło niemiłosiernie, wtedy też pożary odcieły Peljesac od swiata na 3 dni i doszedł jeszcze smród spalenizny...
Ale do rzeczy otóż w tej dolince i na górkach otaczających ją były tych "szakali" jak mawiali miejscowi setkie, jeśli nie tysiące. Wyły poprostu niemiłosiernie, koncert czasami trwał prawie do świtu, a często było to tak blisko ( krzal dochodzi do samego kampingu ), że ze strachu w nocy za potrzebą chodziliśmy za linki namiotu.
Przemek
JoeF
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1053
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoeF » 17.08.2005 21:48

Flora Żuljany

Postanowiłem chociaż odrobinę dotrzymać kroku Volumenowi w tym pisaniu "raportu" ale jednak opuszcza mnie "wena twórcza" i w dziedzinie flory poza piniami, winoroślami i innymi roślinkami na myśl przychodzi mi jedynie ta:
"Ruzica si bila,sada vise nisi..." słuchana zresztą w samochodzie prawie non stop już od pobytu w Cro, bo tak dokładnie to płytka z odpowiednim miksem utworów była prezentem od Roberta darowanym na żuljańskiej ziemi i przez to cała moja rodzinka uległa głębokiej infekcji cromuzycznej.



Na koniec (mam nadzieję, że na prawdę koniec) zamieszczam zdjęcie wykonane przez Roberta. Miał chyba opory w jego publikacji gdyż obiektem jest podwórko naszego namiotu... Ja jednak nie mogłem takiego zdjęcia wykonać, bo też brałem czynny udział w tym ważnym punkcie codziennego programu...

Sjesta w cieniu pawilonu

Obrazek
coś szwankuje server imageshack ale mam nadzieję, że zdjęcie się u Was pokaże

W związku z brakiem nowych pomysłów na teksty zajmę się już teraz chyba tylko kontaktami z redakcją National Geographic, która chce podobno w najnowszym numerze prawie w całości przedrukować nasz produkt... 8O 8O 8O (a jednak chodziło o pieniądze :wink: :idea: :idea: :idea: )

Pozdrawiam
Józek

EDIT: Podmieniłem zdjęcie chudej Dalmatinki, która przychodziła po chleb co drugi dzień... :wink:
Ostatnio edytowano 17.08.2005 22:27 przez JoeF, łącznie edytowano 1 raz
volumen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2224
Dołączył(a): 21.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) volumen » 17.08.2005 22:02

Nie pozostaje mi nic innego, jak dopisać...

THE END

Przyszłe tantiemy przeznaczymy na zakup kamienia węgielnego pod Dom Spokojnej Starości Cromaniaka, nowego serwera, serwerowni i serwisanta, a resztę przepijemy :wink: Kto zdąży, to, niczym Viagra, stawiamy wszystkim 8)
JoeF
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1053
Dołączył(a): 29.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) JoeF » 18.08.2005 07:31

volumen napisał(a):THE END


Niecierpliwi wreszcie się doczekali... a niedowiarkom co do współpracy z NG dodam, że skontaktował się z nami również "Komitet Nagrody Nobla". Co prawda nie chodzi im tym razem o nagrodę pokojową ani apartamentową lecz o nominację do nagrody "namiotowej". Za ewentualne 10 mln koron szwedzkich kupimy i ogrodzimy jako prywatną całą zatokę Żuljańską...
Dopiero wtedy "Dom Spokojnej Starości Cromaniaka" mógłby stać się faktem... codziennie wino, rakija, viagra i pavulon dostępne gratis...

Oskarżającym nas o komercjalizm napiszę jeszcze, że na razie odmawiamy zgody środowiskom filmowym z Hollywood, które na podstawie tej garści wspomnień chcą nakręcić wysokobudżetowy film obsadzając w rolach głównych czołowych aktorów. W roli Volumena miał być obsadzony Grzegorz Klunej a moją rolę chciał zagrać Leonardo Di Cośtam... ogłoszono nawet w ubiegłym tygodniu casting ponieważ odtwórca głównej roli w "Gniewie Oceanu" (The Perfect Storm) poszukuje dublera do wiosłowania...

Pozdrawiam
Józek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
"Raport z oblężonego miasta" - relacja z Cro. - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone