napisał(a) margaret-ka » 03.11.2025 20:04
Nocowaliśmy już kiedyś w Boliwii na wysokości powyżej 3000 m., dzisiaj przejdziemy kolejną próbę. W Skardu było około 2200, więc jesteśmy praktycznie bez aklimatyzacji. Mamy nogi jak z waty i bardzo ciężką głowę, ale nie boli. Zadyszka pojawia się przy próbie niesienia walizki.
Cel naszej tułaczki to Glamp Pakistan Deosai, najbardziej luksusowy kemping w parku, położony nad rzeką Shigar. Do wyboru są trzy rodzaje namiotów. Mieliśmy ten średni standard, ze wspólną łazienką za 84 € . Kopuły z własną łazienką (też na zewnątrz) były prawie dwa razy droższe.
Namiot był ogrzewany piecykiem gazowym, który śmierdział okrutnie. Na noc generator wyłączano, szyby zamarzły, wewnątrz było 1 C. Gruby koc i puchowa kołdra wystarczająco zabezpieczały przed zimnem, ale były wielorazowego użytku. Poszewka na poduszce i prześcieradło były czyste. Ręczników brak.
Wieczorem w umywalkach ciurkała zimna woda. Rano już nie, bo zwyczajnie zamarzła; rurki po prostu leżą na ziemi. Ale to park narodowy i można było skorzystać z lodowatej ale czystej wody z rzeki. Na noc wskazane posiadanie nocnika. Do kibelka kilkadziesiąt metrów, zacina lodowaty deszcz i realnie można spotkać misia. Teren nie jest ogrodzony, a oświetlony solarami.
Na wyposażeniu namiotu są kieliszki, a nasz towarzysz zadbał o to żebyśmy nie cierpieli z pragnienia.
Wznosimy toast za obecność w tym, było nie było, wyjątkowym miejscu na pograniczu Karakorum i zachodnich Himalajów.
Można było zamówić coś do jedzenia, ale czas oczekiwania to trzy godziny. A nam już chciało się spać więc zadowoliliśmy się przywiezionymi owocami.
W nocy obowiązkowo szlafmyca żeby uszu nie odmrozić.