Re: Nie refujcie marzeń....
No to nie refujemy, działamy....
Wspominałam, że mam wokół siebie najwspanialszych ludzi na świecie? Bo z kim spełniać marzenia jak nie z przyjaciółmi? Wróciła myśl o rejsie w rozmowach. Jeszcze dość nieśmiałych, bo wiadomo, koszta spore, każdy zabiegany itp itd. Ale jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B.
Moich kolegów tata ma w Chorwacji od 18 lat firmę, która czarteruje jachty. Od dawna marzyłam o rejsie w Chorwacji, ale niestety moja Julia to tchórz mały pospolity i na takie wyprawy się nie nadaje. Ale wiedziałam, że jeśli kiedykolwiek uda mi się spełnić to marzenie to tylko i wyłącznie z Markiem. No to do kogo miałam uderzyć jak nie do niego?

Szybkie, jeszcze niepewne pytanie, szybka konkretna odpowiedź, nieśmiałe przekazanie informacji reszcie ferajny i zdecydowana decyzja 10 Bab (tak, tak, dobrze czytacie, 10 Bab) - REZERWUJ !!!
No i poszło. W styczniu rezerwacja, zaliczka i czekanie na 29 września. A w międzyczasie poszukiwania samolotu, debatowanie czy jednak samolotem czy wypożyczamy busa, oglądanie dziesiątków filmów o jachtach.
Byłam organizatorką tego wszystkiego, chciałam być dobrze przygotowana, zamęczałam Marka tysiącem pytań. Przygotowałam przewodnik, w międzyczasie pojechałam na wakacje, na Peljesac rzecz jasna, do Borje. Na 3 tygodnie plus 4 tydzień w drodze powrotnej, bo dwukrotnie popsuł mi się samochód (ależ byłam wtedy szczęśliwa, że dziewczyny przekonały mnie do samolotu).
Czas się wlókł, obaw było masa (znaczy ja miałam, bo laski żadnych). Bałam się o pogodę. Bałam się czy spakujemy się każda w 8 kg bagaż. Bałam się.....o wszystko się bałam

Niepotrzebnie

Nadszedł w końcu czas przygody.
Najpierw 4 godzinna podróż pociągiem z Poznania do Warszawy, potem 5 godzin oczekiwania na lotniku i lecimy. Kierunek Zadar. Jeszcze tylko 1,5 godziny męczarni (tak, przyznaję, nie cierpię latać) i będziemy w raju. Moim raju, ale w innej formie.