Po raz pierwszy od dwóch lat część planów wyjazdowych wydawała nam się być całkiem konkretna.
Już od chyba listopada 2021 mieliśmy skompletowaną Załogę na chorwacką majówkę.
Cieszyłam się, że mamy z kim żeglować.
Jednak jachtu nie rezerwowaliśmy.
Ani na majówkę, ani – co bardzo dziwne i właściwie nie wiem dlaczego – na czerwcowe Mazury.
Coś ciągle kazało nam czekać z tymi Mazurami.
A Chorwacja – wiadomo, jest czas, coś znajdziemy na ostatnią chwilę.
Bo nie wiadomo co z epidemicznymi dziwadłami – może znowu pozamykają granice czy też wymyślą jeszcze mniej logiczne atrakcje?
A potem nagle wojna.....
Dużo się działo, nie było czasu na myślenie o organizacji wyjazdu.
I gdzieś był niepokój czy w ogóle będzie możliwość wyjechać?
Co nas czeka w związku z tą wojną?
Nie wiadomo.
Zbliżały się Święta Wielkanocne i przez wszystkich wyczekiwany długi weekend majowy.
Potwierdziliśmy Załodze, że wyjazd majowy się odbędzie.
Umówiliśmy się na spotkanie przedrejsowe – chcieliśmy poznać ludzi, wyjaśnić co mają ze sobą zabrać, jak się przygotować.
Mieliśmy już oferty na jacht, dogadany przejazd, przestawienie samochodu.
Jednym słowem – mimo braku rezerwacji łodzi wszystko właściwie było już gotowe.
Pozostało podpisać umowę i wykonać przelew za jacht.
I wtedy – w Wielki Piątek – po poślizgnięciu na ubłoconej przez budowlańców drodze przed domem poczułam wściekły ból w kręgosłupie

Uczucie jak rażenie bardzo silnym prądem od kości ogonowej do mózgu.
Zero snu, niemożliwość poruszania się, przeogromny ból przy każdej próbie ruszenia nogami czy plecami.
I tak całe Święta – w większości przeleżane w łóżku, na bardzo silnych lekach przeciwbólowych i przeciwzapalnych które i tak nie zmniejszały bólu.
A po Świętach już szybko poszło.
We wtorek ekspresowe skierowanie na rezonans, w środę po południu samo badanie, natychmiast po nim wizyta z płytą u ortopedy.
Ten – po obejrzeniu wyniku natychmiast wziął telefon do ręki i umówił mnie na wizytę u neurochirurga na poranek następnego dnia.
W czwartek karnie stawiłam się na wizytę – szybko poszło...... doktor obejrzał wynik i mnie i natychmiast wypisał skierowanie do szpitala na operację......
I kategorycznie zabronił wyjazdu.
To już pojechaliśmy.....
Chorwacja odpłynęła...



Wieczorem Kapitan zadzwonił do Załogi...... powiedział co się stało i odwołaliśmy wyjazd.
Nie będzie majówki.
Nie będzie Chorwacji.
Ale będzie spotkanie – bo z ludźmi zawsze miło się spotkać.
Więc kolejnego dnia wszyscy, którzy mieli z nami płynąć zjawili się w naszym domu.
Tylko mnie nie było – miałam wizytę u rehabilitanta bo cały czas przeraźliwie bolało.
I na tej wizycie – cud.



Nie wiem co ten człowiek mi zrobił ale ból zszedł prawie do zera.
Po raz pierwszy od dwóch tygodni mogłam normalnie siedzieć.
Podpytywałam też o wyjazd – rehabilitant pozwolił jechać.
I co teraz robić?
Jechać?
Zostać w domu?
Nie wiem.....
Wracałam na spotkanie przedrejsowe z burzą myśli w głowie.
Wiadomo – wyjazd kusił.
Ale jeśli coś się stanie?
Jeśli znowu mnie połamie?
Nie wiedziałam zupełnie co robić.
Wpadłam do domu, przywitałam się z Załogą i oznajmiłam im, że w zasadzie.....mogę jechać.
Ale Oni już zdążyli porezerwować jakieś alternatywne wycieczki.
Ok. – w takim razie nic już nie kombinujemy.
Odpuszczamy tę Chorwację, popłyniemy razem za rok – jak będę zdrowa.
Spotkanie przedłużało się, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów do rozmów.
W końcu ostatni goście wyszli.
Dochodziła 11 w nocy.
Popatrzyłam na Kapitana i głośno pomyślałam: a gdyby tak na Mazury skoro do Chorwacji się nie da?
Decyzja zapadła w pół sekundy: jedziemy!!!!
Ania opuści szkołę – to żaden dramat.
Ewa i tak ma wolne bo będą matury i szkoła zamknięta.
Ekspresowy rekonesans strony z czarterami.
I kolejna szybka myśl: a gdyby tak zabrać towarzystwo?
Była 23:45.
Kapitan złapał telefon.
Popatrzył na status znajomej – była aktywna.
Więc wykręcił numer, odebrała.
Macie plany na majówkę?
Mamy, Bieszczady.
A nie chcecie z nami na Mazury?
Chcemy!!!! Płyniemy!!! Tylko czekaj, natychmiast się rozłączę żeby wstrzymać przelew za Bieszczady bo wykona się za 10 minut!
No to wstrzymuj!!!!
A my jeszcze klikamy rezerwację jachtu, przed północą.
I zmęczeni emocjami idziemy spać.