Faktycznie, to już znowu weekend! Ja też z niecierpliwością czekam na kolejną relację!!!
Mimo wszystko DZIĘKI Bea za to, co już opublikowałaś!!!
Za oknem śnieżyca, a tu proszę słoneczna i cieplusieńka Riviera Olimpijska, a na dokładkę w ostatniej odsłonie masyw Olimpu.
Dzięki Tobie gorące wspomnienia wróciły i sięgnęłam po swoje fotki z 2014r, kiedy to Mitikasa miałam na wyciągnięcie ręki, bo ze Skali, a potem ze Skolio, a to już przecież tuż, tuż... Niestety, piekielnie silny wiatr i rozsądek (na 2500 m npm zostawiłam 10-letnią córcię i męża) nie pozwoliły mi go zdobyć i cieszyć się nim w pełni. Mój cel nie został osiągnięty w 100%, ale mimo wszystko jestem z siebie strasznie dumna, że potrafiłam swoje zapędy ujarzmić i poprzestałam na tych dwóch szczytach. Choć nie ukrywam - Zeusowy Tron kusił okrutnie! Bez wsparcia, sama w pojedynkę (na Skali akuracik nikogo nie było) może i dałabym radę ogarnąć Mitikasa, ale Stefani już raczej nie. W obu przypadkach za dużo bym ryzykowała... Góry, to nie bajka!!! Został niedosyt! Odpuściłam, a byłam przecież tak bliziutko. Jednak cieszę się ze swojej mądrej decyzji. Mam nadzieję, że jeszcze i to już niedługo spróbuję Go zdobyć! I tym razem mi się uda!
Wracając jednak do Olimpu - taaaak, jest to takie trooochę magiczne miejsce. Z poziomu plaży i ciepłego morza tego zupełnie nie widać i tego oczywiście nie czuć. Droga z Litochoro do Pironi jest bardzo przyjemna, trochę pokręcona, tonąca w zieleni, ale to jeszcze nie to (to już Bea macie za sobą!). Potem spokojne 4-5 godzinne podejście do schroniska na wysokość 2100m npm również nie jest tak emocjonujące, jak oczekiwałam, choć nie ukrywam, że bardzo, bardzo przyjemne, a zapewne mocno wyczerpujące w godzinach południowych, gdy żar z nieba się leje (my maszerwowaliśmy od 16-tej do 21.30, czyli praktycznie cały czas w cieniu najpierw wysokich, a poźniej coraz niższych drzew i krzewów). Frajda zaczyna się dopiero powyżej schroniska. Wychodzi się powoli ponad wiekowe drzewa i ta otwartość, dzikość oraz surowość krajobrazu zachwyca. Każdy krok do przodu i raczej w górę, nowe otwierające się przestrzenie, to faktycznie jest już trochę magiczne... tym bardziej, że wokół coraz więcej błękitu. A sam czubeczek - Olimp? No cóż! Powala na kolana! Zeus wiedział co robi wybierając to miejsce!!! Trzeba koniecznie GO zobaczyć na własne oczy i poczuć TO COŚ na własnej skórze!!!
Skala i Skolio, jeśli warunki pogodowe są dobre (nie pada, nie wieje), ma się odpowiednie obuwie i odzież, trochę chęci i zaparcia są do zdobycia nawet przez 10-latkę. Nie mówię, że jest to lajtowe podejście, ale spokojnie rozłożone siły na dwa lub nawet trzy dni (w naszym przypadku dwa) pozwolą osobom nie wprawionym w chodzeniu po górach osiągnąć wysokość ok.2900m npm i tym samym pozwolą na posmakowanie Zeusowego prawie szczyciku. To tak jakby być na sali tronowej i tylko nie móc usiąść na tronie... jest pięknie!!!
Przykładem może być moja córcia, która zatrzymała się z marszem na 2500m npm i gdyby nie potworne wiatrzysko, które chciało zdmuchnąć ją i nas kilka razy ze ścieżyny, to zapewne spokojnie doszłaby ze mną na te dwa szczyty. Tak na marginesie: aby nie odfrunąć musieliśmy błyskawicznie kucać i przyklejać się do zbocza.
Dobrą kondycją trzeba się wykazać dopiero przy podejściu na samego Mitikasa, nie mówiąc już o Stefani.
Reasumując: Bea jeszcze tylko kilka latek (do czasu kiedy Twoja najmłodsza pociecha podrośnie) i heja w masyw Olimpu ponownie, tylko wyżej! Warto, gorąco polecam!!!
Przy okazji również wielkie dzięki za Kitros Salt Pit! Podobnie (chyba, jak Kulki, albo Margaretka - już nie pamiętam) gnamy, jak najprędzej do Termopili, do gorących źródeł, a potem to już codziennie gdzie indziej przez cały około miesięczny pobyt. Co prawda w innych błotkach już się taplaliśmy, ale o tych nie słyszałam/nie wyczytałam, a teraz jak o nich wiem, to zapewne w przyszłym roku je skonsumujemy!
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI,
Pozdrawiam,
Anka
PS. Jak będziesz miała ochotę na kilka fotek z wyższych partii Olimpu, to z wielką przyjemnością je Tobie podeślę.