Po miesiącu przerwy od nartowania (jak nie kiepska pogoda, to jakieś choróbska), korzystając z okienka pogodowego, wybraliśmy się "na chwilę" (3 godziny) do Szczyrku
Słoneczko przebijało się przez chmury, chwilami bardziej konkretnie. Do tego lekki mrozik - idealnie.
Zaczynamy nartowanie:
Na początek wciągamy się na Małe Skrzyczne, głównie ze względu na widoki:
Śnieg jest tu przewiany, na trasie sporo lodu:
Niżej ze śniegiem na szczęście lepiej. "Słynna" siódemka:
Zjazd na dwójkę:
Zjeżdżamy do Soliska. Na Golgocie bardzo fajny śnieg i mało ludzi, więc zjeżdżamy sobie 3 razy
Niestety na Julianach bardzo słabe warunki. W zasadzie przyzwoite tylko na 10-tce. 13-tka zamknięta z powodu braku śniegu, a 9-tka wygląda tak
W innych miejscach dużo minerałów, można się bawić w ich omijanie
Widok na Biały Krzyż, zwany Beskidzkim Lodowcem
:Trzygodzinny karnet powoli nam się kończy, czas wracać. Kręcimy się jeszcze trochę w rejonie Hali Skrzyczeńskiej. Ostatni zjazd do Czyrnej:
Nartowanie, choć krótkie, było bardzo udane
Mimo średnich warunków śniegowych...
Lubię szczyrkowskie trasy, chociaż pierwszy wjazd orczykiem zawsze jest stresujący
Ostatni rzut oka na Skrzyczne z parkingu:
i jedziemy do domu. Myślę, że do Szczyrku w tym sezonie jeszcze wrócimy. Chciałabym przetestować "nowy" ośrodek Beskid, ale może poczekamy jeszcze trochę - niech stoki opustoszeją. Niedługo ludzie zamienią deski na rowery, a my bardzo lubimy wiosenne nartowanie


.png)
.png)
.png)
.png)
.png)
