Cała przyjemność po mojej stronie
Wiatr umie wyssać wszystkie siły ...
Dobrze, że daliście mu radę
===========================================
Od drogowskazu droga kieruje w stronę ostatniego gospodarstwa ... Nieco niepewnie wchodzę na podwórko, ale kolejny drogowskaz na ścianie szopy działa uspokajająco.
Ubieram rakiety przy ślicznym, częściowo zamarzniętym wodopoju. Wychodzi do mnie starszy mężczyzna, patrzy z ciekawością na rakiety. mówi coś w języku, którego nie rozumiem. Ladyński ? Uśmiecha się z akceptacją, gdy mówię - Santa Croce.
Robię pierwsze kroki i na ubitym śniegu czuję się, jakbym szedł w rakach.Nogi nie podcinają się nawzajem, ruch jest płynny, niekrępujący ! Pełen otuchy wstępuję na pierwsze pole śnieżne i ... zapadam się do połowy łydki
Jestem załamany, dowiaduję się, że rakiety, które kupiłem, mają wbudowany system motywacyjny ułatwiający odchudzanie
W tej sytuacji początkowa niechęć do wydeptanej ścieżki zamienia się we wdzięczność, a pełne uspokojenie przynosi wbicie kijka, który obok wydeptanego śladu zagłębia się nie na pół łydki, ale na "całe udo" ! Rakiety jednak działają, a moja nadwaga nie jest aż tak wielka
Podniesiony na duchu ruszam z kopyta i po chwili pierwsze podejście mam za sobą.
Teraz trawers do pierwszych modrzewi - nauka odpowiedniego stawiania "dolnej" stopy. Szczególnie, że to ta zwichnięta latem ...
Poza mną na szlaku nikogo - dobrze, że samowyzwalacz był łaskaw być taki cierpliwy
Przy płocie, który służył za statyw, podziwiam Sassongher, Sellę i Piz Ila z czerwoną "16".
Zagłębiam się w modrzewiowy las. Nowe zjawisko to szelest ? szmer ? dźwięk wywołany przez sunące po śniegu rakiety. Powoli się do tego przyzwyczajam. Trasa jest wydeptana i idzie się bardzo łatwo. Nie jest to typowe przecieranie szlaku, ale gdy mijają mnie dwie turystki w górskich butach balansujące na nierównościach podłoża - doceniam przyczepność rakiet. Gdy to tylko możliwe, zakładam własny "dziewiczy" ślad i cieszę się tym jak dziecko
Napotykam kolejne letnie drogowskazy, upewniające mnie,że jestem na szlaku - zimowe oznakowanie pojawiło się tylko na początku trasy. Co chwila zresztą na pniu drzew i kamieniach prowadzi mnie znak 15-tki.
Przy podejściu bardzo pomaga patent obecny w moim modelu rakiet, podwyższający punkt podparcia obcasa buta. Ta 3 cm "podpiętka" niweluje kąt nachylenia i odciąża stopę. Czego to ludzie nie wymyślą ...
Nie czuję zmęczenia, widoki coraz szersze, las rzednie, zza koron "bezlistnych" modrzewi wyłania się mur Fanes.
Widzę szałas - nabieram ochoty na odpoczynek na jego progu ...
C.d.n.