napisał(a) Użytkownik usunięty » 20.07.2011 20:56
Trochę pływamy, trochę podziwiamy, czas płynie...
...a gdy czas płynie i rodzice odpoczywają, to dzieci się nudzą... nurkowanie zakończone, rybki pooglądane, co teraz?
Słyszę tylko... wyspa... wyspa... wyspa...
Niech będzie ta wysepka...
Ja w zasadzie mógłbym do niej przejść, gdyż woda sięga mi do nosa. Jednak tuż przy brzegu dno zmienia się z piasku w skały, gdzie zaczynają urzędować jeżowce. Jako, że ani ja, ani syn nie używamy ani tutaj, ani w Chorwacji butów do wody, trzeba zrobić trochę wygibasów by wydostać się na skałki.
Na szczyt wysepki prowadzi wąska ścieżka przez kłujące "chrosty". Pomimo wszystko syn zaciska zęby i tylko delikatnie pojękując pnie się w górę, podczas gdy kolce rysują jego plecy. Szczyt musi zostać "zdobyty"
Na szczycie jest mała kapliczka i flaga Grecji i fajne widoki na Kalamitsi.
Musicie uwierzyć na słowo lub sprawdzić sami.
Czas wracać. Ścieżka w dół wąziutka, a już kolejni chętni czekają. Wyminąć się w tych ostrych krzkach nie sposób.
Aby nie spotkać się oko w kolec z jeżowcem, muszę rzucić chłopaka do wody jakiś metr od brzegu.
Wracamy bardzo zadowoleni.
Synkowi się nie dziwię. Pierwsza w jego życiu wyspa zaliczona wpław... ale, że ja miałem tyle radości...? Czasem tak jest, że małe cieszy...
c.d.n.