Czas najwyższy dokończyć tą relację
Został już ostatni odcineczek
Moje wielkie greckie wakacje! - cz. VI Kreta!
tradycyjny podtytuł ... "Dlaczego ja tak długo broniłam się przed Kretą?
Zaczyna się nasz ostatni pełny dzień na Krecie
I już od rana widać, że pogoda zaczyna się psuć

Ale te "chmury", to tylko cisza przed burzą ... a właściwie wichurą
Bo tego dnia przeżyliśmy taki wiatr jakiego jeszcze w życiu nie doświadczyłam
Plażowanie raczej nie wchodzi w gre
No to może jakaś wycieczka ...
Tym razem, po raz pierwszy pojedziemy na zachód od Plakias ... do Frangokastello
Nie mamy daleko, bo około 25 km.
Zaparkowaliśmy na zupełnie pustym parkingu tu: 35°10'53.7"N 24°14'07.0"E
Szybko przekonałam się dlaczego jest pusty
Kiedy wysiadłam z samochodu wiatr targał mną tak mocno, że nie byłam w stanie utrzymać się na nogach ...
Gdyby Paweł nie złapał mnie w pół jak nic zdmuchnęło by mnie ze skarpy w dół
Mąż i Małgorzata widząc co się dzieje nie wysiedli z auta ...
To nie są żarty

, Paweł zapakował mnie do samochodu i robimy odwrót
Ale przejeżdżając koło zamku trochę nam szkoda nie zajrzeć do środka
Parkujemy pod samym murem z nadzieją, że trochę osłoni nas od tego wiatru ...
Udaje nam się wyjść z auta i utrzymywać w pozycji pionowej
Zaglądnijmy więc do środka ...







W sumie to wszystko ...
W normalnych warunkach można wejść na boczne baszty, ale z powodu wiatru (chyba

) wejście jest zamknięte ...
Niby fajny ten zamek, ale szału nie ma ...
Może to przez wiatr, a może przez "przedwyjazdową depresję", Frangokastello nie zrobiło na mnie specjalnego wrażenia
Wracając do Plakias zatrzymujemy się na plaży w Korakas (była w planach, ale pogoda je pokrzyżowała

)



Plaża jest całkiem fajna ... następnym razem tu poplażujemy
Jedziemy dalej, tzn w stronę Plakias ...
Robimy sobie kolejny przystanek ... na kawusie na plaży Souda




Zapowiadało się całkiem miło ...


Ale w pewnym momencie przyszedł taki podmuch, że wszystkie kawy (poza moją bo akurat trzymałam ją w ręce

) i wody wylądowały na ziemi
Ewakuujemy się pod dach ...



Humorki nam się poprawiły po tej kawie

W apartmanie Joanna przygotowała nam taką propozycję

Wieczorem ostatni spacerek do centrum ...


... i czas się spakować
Następnego dnia wyjeżdżamy skoro świt, bo samolot do Aten mamy o godzinie 11 z Heraklionu.
Auto mamy oddać o godzinie 9

Lot do Warszawy z przesiadką w Atenach (tym razem krótką, bo niecałe 3 godzinki) bez większych niespodzianek ...
Waga walizeczki zmieściła się w normie, mimo że jak zwykle sporo darów nawiozłam
No i to by było na tyle mojej Krety ...
Cały czas nie rozumiem dlaczego tak się przed nią broniłam
Ale teraz już zmądrzałam i kontroluję ceny biletów na przyszły rok
Bardzo dziękuję za cierpliwość, obecność i (nieliczne

)komentarze
