Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwacji.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwacji.

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 02.04.2022 01:15

Jako iż jest to moja pierwsza relacja proszę o wyrozumiałość. Data publikacji miała być nieprzypadkowa, ale się jednak trochę spóźniłem. Mimo wszystko ma być trochę zabawnie, ironicznie aczkolwiek nie jest to spóźniony żart prima-aprilisowy a wszystko co tutaj napiszę wydarzyło się na prawdę.

Pomimo tego iż na Chorwackiej ziemi dane było mi wylądować już po raz 12-sty nigdy nie myślałem że kiedykolwiek napiszę relację z tego. Owszem, relacje innych czytałem zawsze chętnie ale nigdy nie przyszło mi na myśl dzielić się swoimi zdjęciami, odczuciami itd. Chyba ponad wszystko cenie sobie prywatność, jakiejś przyczyny dopatrywać mogę też w swojej słabej umiejętności przerzucania myśli na papier.

Tym razem jednak, jedynego dnia tych wczasów, podczas wylegiwania się na plaży kiedy różne dziwne myśli krążyły mi po głowie wpadłem na pomysł że tym razem będzie inaczej, tym razem relację napisać po prostu muszę, nie że chcę, po prostu muszę bo co jak co ale te wakacje są Naj…

Pomysł moich tegorocznych wakacji zrodził się w zasadzie spontanicznie, był efektem splotu różnych dziwacznych wydarzeń a także po części co może zabrzmieć mało skromnie, mojej pomysłowości.
O tym o jakie dziwaczne wydarzenia chodzi i gdzie była ta moja pomysłowość, żeby było ciekawiej, będzie albo później, bądź nie będzie wcale i trzeba będzie się domyśleć, co myślę większości i tak przyjdzie bez trudu.


Dzień 1.

Pomijając drogę na samo lotnisko, moja podróż rozpoczęła się na lotnisku w Luton gdzie pewnego sierpniowego popołudnia wylatywałem do Splitu. Na samym lotnisku potężne kolejki, małe zamieszanie i nerwy które w zasadzie towarzyszyły mi już od ładnych kilku dni przed wyjazdem. Małe zdenerwowanie podczas podróży normalna rzecz, lecz tym razem jednak o wiele więcej tych nerwów i z całkiem innych powodów niż podczas wcześniejszych wypraw.

Samolotem podróżowałem w swoim życiu kilkaset razy, przez ostatnie lata zwykle kilkadziesiąt razy rocznie(nawet w poprzednim roku), jednak przez ostatnie 10 miesięcy liczba odbytych przeze mnie lotów wynosiła równe 0. Przez te 10 miesięcy natomiast wiele się zmieniło, kiedyś do podróży potrzebny był bilet i paszport, a teraz… no właśnie!

Przez ostatnie półtorej roku świat ogarnęła przecież śmiertelna zaraza zbrodniczego koronawirusa, którą bardzo łatwo się zarazić w sklepie odzieżowym, restauracji, u fryzjera, na siłowni, w kościele, na cmentarzu a nawet przez pewien okres czasu spacerując samotnie po lesie. Zaraza jest zatem wyjątkowo przebiegła, raczej nie atakuje w sklepach z spożywczych i innych miejscach pracy chyba że tym miejscem pracy są miejsca wymienione w poprzednim zdaniu.

W ramach walki ze zbrodniczym koronawirusem nasi wspaniali heroiczni przywódcy (i żeby niebyło nie jacyś zadufane dyktatorki tylko ludzie których sami wybraliśmy i wybieramy przecież cyklicznie co kilka lat), wytoczyli naprzeciw zarazie najcięższe działa. Wszystkie miejsca zagrożenia wyłączyli z użytku kilkunastokrotnie zwiększając kary pieniężne dla niesubordynantów. Naprawdę wielki szacunek za im za to, niemal własną piersią gotowi byli chronić współbraci. Ale tak to już jest że prawdziwych mężów stanu poznaje się dopiero w sytuacjach kryzysowych.

O wszystkim na bieżąco informowali we wszystkich dostępnych telewizjach, radiach i gazetach. Padały z nich rozkazy masowego obowiązkowego przyłączenia się do walki ze zbrodniczym zarazkiem. Na początek padł rozkaz noszenia kawałka szmaty na ustach, z biegiem czasu wycierania sobie gardła i nosa czymś przypominającym patyczki do uszu. Obie czynności jednak niewiele pomagały, trwały jednak zaawansowane prace nad opcją wręcz atomową żeby śmiercionośnego zarazka raz na zawsze pozbyć się z powierzchni ziemi. Aż w końcu eureka, kilka bardzo dobrze opłaconych zespołów ekspertów w mniej więcej tym samym czasie wynalazło krople nadziei. Nasi miłujący nas przywódcy wydali polecenie w formie prawie rozkazu aby każdy przyjął dwie krople antidotum(potem się okazało że jeszcze trzecia kropla jest potrzebna). Najważniejsze że na koniec każdy poddany działaniu antidotum dostawał kwit przewozowy który służył miedzy innymi do przewozu siebie przez granicę. Przekraczanie granicy bez kwitów przewozowych nie było łatwe czasem stało się wręcz niemożliwe, czasem trzeba było zakupić wspomniane patyczki do uszu ale co najciekawsze nieświadomym niedowiarkom kropel nadziei groziło nawet do dwóch tygodni aresztu. Co prawda aresztu domowego ale to wciąż ogromne ograniczenie wolności.

Niestety, ja, od ładnych paru lat nie oglądam telewizji, nie słucham radia i nie czytam gazet z jednego błahego powodu, jak tylko zacznę jedną z tych czynności momentalnie dostaje bólu głowy. I tutaj biję się w piersi, z racji że nie byłem świadomy zbrodniczego zarazka, nie zrobiłem dosłownie nic żeby z nim walczyć, oczywiście bardzo mi przykro teraz z tego powodu. Z tego powodu też nie posiadłem żadnych kwitów przewozowych potrzebnych na granicy a jak co roku chciałem ponownie odwiedzić ojczyznę i ulubione Jadransko More. Niestety przez swoje zaniedbanie nie byłem także świadom obowiązujących przepisów. Zacząłem się głowić jak to wszystko załatwić oczywiście mając na uwadze zagrożenie jakie ta zaraza stwarza.

Zacząłem wertować mnóstwo publikacji umiłowanych przywódców w różnych stronach świata i wyszło mi że: jak polecę z Londynu do Polski to trafię do aresztu bo nie mam wymaganych kwitów przewozowych.. Ale jeśli polecę najpierw do Chorwacji a potem z Chorwacji do Polski to zarówno kwity wjazdowe do Chorwacji jak i późniejsze kwity wjazdowe do Polski jestem w stanie załatwić. Plan jest więc, kupuję bilety i ogarniam kwity przewozowe.

Samo podróżowanie teraz też wymaga trochę więcej organizacji bo trochę inne zasady panują np. na lotnisku. Stojąc w kolejce na lotnisku nawet biletu jeszcze nie mam tylko dowód zakupu biletu, sam bilet dostane dopiero jak przedstawię kwity przewozowe wymagane przez jakiś urząd w Zagrzebiu(chyba o nich chodzi ale pewności nie mam). Z tego powodu z lekka czuję się w tej kolejce jak ktoś kto do samolotu wsiada po raz pierwszy bądź drugi, na pewno nie jak ktoś w pełni obeznany z procedurami lotniskowymi po setkach odbytych lotów. W głowie ciągle zadaję sobie pytanie czy obsługa lotniska zaakceptuje moje kwity czyli po prostu wydruki z komputera, które pewnie niesłusznie ale podejrzewam że nie mają żadnej wartości ale jednak są z jakiegoś powodu wymagane. Oczywiście to tylko moje nic nie znaczące podejrzenia, na pewno ludzie którzy to wprowadzili w życie wiedzą lepiej niż ja.

Po kilkudziesięciu minutach odstanych w kolejce wszystko poszło w miarę łatwo moje wydruki zostały zaakceptowane i pierwszy nerwowy etap podróży mam za sobą. Następnie kontrola bezpieczeństwa, tutaj nic się nie zmieniło od ostatniego razu i wkrótce potem jestem pod bramką odlotu.

Nagle jestem mile zaskoczony znajomymi twarzami w kolejce do bramki. To znajomi Chorwaci i Czesi których spotykałem wielokrotnie podczas poprzednich wakacji w Chorwacji. Cóż za zbieg okoliczności, wcześniej spotykaliśmy się razem co roku na jednej plaży w Dalmacji a tym razem lecimy jednym samolotem. W tym jednak roku na plaży się nie spotkamy bowiem nasze cele urlopowe różnią się diametralnie. A dokładnie rzecz ujmując to moje cele są inne niż w poprzednich latach bo ich są niezmienne od lat.

Ponad dwugodzinny lot minął bardzo szybko bo przegadaliśmy go ze znajomymi w całości, było o czym gadać, nie widzieliśmy się przecież 12 miesięcy.
Po wylądowaniu znowu dłuuuga kolejka, tym razem do kontroli paszportowej, kontroli która sprawdza tym razem nie tylko paszporty ale i też po raz drugi dzisiaj, wydrukowane kwity przewozowe. Stres już dużo mniejszy, jedni już w Luton papierologię sprawdzali i było ok więc i tutaj nie powinno być problemu i jak się później okazuje miałem rację.
Na lotnisku krótka jeszcze pogawędka ze znajomymi, pożegnanie i w drogę, oni na południe Dalmacji a ja na swoja pierwszą noc do hostelu oddalonego od lotniska ok 2km.

Mimo późnej pory (ok 22) nie decyduje się na taksówkę i idę na piechotę. Mam tylko mały bagaż podręczny więc powinno być ok. Trochę trudności sprawia marsz szerokim co prawda poboczem, na którym mógłby być chodnik jednak go nie ma. Są za to wysypane ostre kamienie co w połączeniu z miękkimi sandałami średnio współgra. Ale jakoś przeżyłem półgodzinny marsz i dotarłem do hostelu.

Mimo iż lata młodzieńcze mam już trochę za sobą na moją pierwszą noc postanowiłem zatrzymać się w hostelu, pierwszy raz w życiu. Trochę obawiałem się warunków ale w sumie to tylko jedna noc więc mówię sobie że jakoś przeżyję a i później wspominać ewentualnie będzie co.

Mimo iż zarezerwowałem łóżko w pokoju czteroosobowym, jakimś trafem trafiłem do pokoju sześcioosobowego co zauważyłem dopiero następnego dnia podczas sprawdzania rezerwacji. Cale szczęście ze przebiegła zaraza nie jest na tyle sprytna żeby siać spustoszenie w napakowanych po brzegi hostelach. bo inaczej musiałbym spać na lotnisku lub w ogóle pod gołym niebem. Bo w pokoju(jak i w całym hostelu) jest na full, trzech Szwedów, dwie Słowenki no i ja zbłąkany Polski emigrant. Wszyscy w wieku na oko ok 20 lat łącznie ze mną oczywiście  tyle że ja 20 lat to kończyłem już w sumie dwukrotnie.

Krótka pogaducha ze Szwedami, także na temat akurat nieobecnych w pokoju Słowenek i decydujemy o pójściu spać. Zauważam rozczarowany iż w pokoju nie ma klimy a mimo zbliżającej się północy jest dość gorąco i duszno. Szwedzcy koledzy uświadamiają mnie że chyba nie zauważyłem tego podczas składania rezerwacji. No cóż, przegapiłem, myślałem że w Chorwacji to standard, ale są jakieś dwa wiatraki w pokoju, jakoś to będzie, idziemy spać. Dobranoc!

Niestety, przy szumie wiatraków i przy wciąż krzątających się tam i z powrotem dievojek ze Słowenii nie sposób zasnąć. Przewracałem się z boku na bok do ok 5 nad ranem, wykończony i zrezygnowany jak tylko przyszło mi pomyśleć o dłuuugim dniu który mnie czekał. Wczesnym rankiem to już głownie krążące po głowie myśli o przyczynach sytuacji w jakiej się znalazłem i zdenerwowanie nie pozwalały mi zasnąć. Zmęczenie nad ranem już bardzo zaczynało mi się dawać we znaki, a wtedy wiadomo człowiek niewłaściwie ocenia otaczająca go rzeczywistość. Jakimś cudem miałem poczucie zaszczutego kundla z którym ktoś robi na co ma tylko ochotę. A przecież to wszystko było tylko i wyłącznie z mojej własnej winy zaniedbania i niewiedzy. Z jakiegoś powodu jednak przypominał mi się ciągle cytat z kultowego filmu:


https://www.youtube.com/clip/Ugkxy7SudV ... o6Hqkr3pDc

Co ja tu … robię,(czterdziestka też na karku, choć fakultet tylko jeden)jak pies, jak kundel plątam się po Europie w jakimś dziwnym celu, śpię w pokoju z obcymi ludźmi i w ogóle podróżuje tylko po to żeby dostosować się do jakichś jednakże potrzebnych barier żeby powstrzymać zbrodniczą zarazę. Podobnie jak tytułowy miałczek mam wszystkiego dość i dochodzę do punktu w którym mój stan emocjonalny jest w rozsypce. Już prawie świta, próbuje się jakoś ogarnąć emocjonalnie, swoje morale podbudowuje już tylko tym ze za kilka godzin będę się pławił w Jadranie.
Ostatnio edytowano 21.05.2022 15:15 przez KrisLukas, łącznie edytowano 5 razy
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11353
Dołączył(a): 27.08.2012
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 03.04.2022 08:41

Divulje, Kastela... nic mi nie mówi, nie mam zamiaru googlować, dowiem się pewnie z relacji, która wnioskuję, będzie oryginalna.

Ps. Mam nadzieję, że będą zdjęcia do opisów.


cropag napisał(a):Co to kuźwa jest? :roll:

Wydaje mi się, że autor chciał wywołać poniekąd taką reakcję :wink: :? Taki pisany stand up...
piekara114
Opiekun działu
Avatar użytkownika
Posty: 16126
Dołączył(a): 30.06.2010
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) piekara114 » 03.04.2022 12:35

te kiero napisał(a):Divulje, Kastela... nic mi nie mówi, nie mam zamiaru googlować.
8O
To mnie zaskoczyłeś. Oba miejsca znam. Pierwsze bardzo się zmieniło na przestrzeni kilku lat....
empire13
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2128
Dołączył(a): 26.06.2016
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) empire13 » 03.04.2022 13:09

cropag napisał(a):Co to kuźwa jest? :roll:

Jakiś bełkot zniechęcający, tak samo jak ortografia, do czytania.

te kiero napisał(a):Divulje, Kastela... nic mi nie mówi, nie mam .

Byłeś blisko w ubiegłe wakacje.
Mnie Kastela nie przypadła do gustu. Można wpaść na max. jeden dzień.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18648
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 05.04.2022 23:48

Wszystkie "Naj" są wdzięcznym tematem do relacjonowania , a czytanie o nich wcale mi nie przeszkadza :wink:
Zdjęcia w relacjach są jednak miłym i bardzo wartościowym dodatkiem . . .

Czekam na ciąg dalszy


Pozdrawiam
Piotr
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 08.04.2022 05:21

Nie ukrywam spodziewałem się dużego zainteresowania moją relacją ale to co widzę przerasta moje najśmielsze oczekiwania, ta niezliczona ilość cytatów, komentarzy wręcz onieśmiela mnie do kolejnych odcinków. Postaram się odpowiedzieć choć na niewielką część komentarzy i z góry przepraszam jeśli kogoś niechcący pominąłem.

te kiero napisał(a):nie mam zamiaru googlować, dowiem się pewnie z relacji, która wnioskuję, będzie oryginalna.

Staram się jak mogę ale koks na rynku jakiś słaby ostatnio.

empire13 napisał(a):Mnie Kastela nie przypadła do gustu. Można wpaść na max. jeden dzień.

Ciekawe spostrzeżenie, wezmę do serca. Co z tego wyjdzie się okaże gdybym jednak jakimś cudem nie zdążył na ten samolot.

te kiero napisał(a):Taki pisany stand up...

Jeśli tego zwrotu jeszcze nie opatentowałeś to kradnę i informuje że już na to za późno.

te kiero napisał(a):Ps. Mam nadzieję, że będą zdjęcia do opisów.

Też mam taką nadzieję.

piotrf napisał(a): Zdjęcia w relacjach są jednak miłym i bardzo wartościowym dodatkiem . . .

Więc będą, mam trochę śmiesznych z wesela i poprawin

empire13 napisał(a):Jakiś bełkot zniechęcający

Jakbyś chciał jednak wyjść proszę nie trzaskaj drzwiami.

empire13 napisał(a): tak samo jak ortografia

Dysleksji mi nigdy nie stwierdzono więc nie wiem o czym mówisz

empire13 napisał(a):do czytania.

Jeśli nie chce ci się czytać to zawsze możesz spróbować zaśpiewać.

cropag napisał(a):Co to kuźwa jest? :roll:

Znajdujesz się w dziale ''Nasze relacje z podróży'' !
Więc jak myślisz?
Tak przy okazji mi się wydaje że nawet reglamentowany dostęp do Internetu w szpitalach psychiatrycznych nie jest najlepszym pomysłem.



Zatopiony!


piotrf napisał(a):Czekam na ciąg dalszy
Pozdrawiam
Piotr

Ciąg dalszy będzie, obiecuję w ciemno.
Nikt wam tyle nie da ile ja wam mogę obiecać
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33333
Dołączył(a): 11.07.2009
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 08.04.2022 08:32

KrisLukas napisał(a):Tak przy okazji mi się wydaje że nawet reglamentowany dostęp do Internetu w szpitalach psychiatrycznych nie jest najlepszym pomysłem.

Jak będziesz miał ochotę na kontynuację tej relacji, zapraszam za tydzień.
A jak będziesz to robił w podobnym tonie, to zaręczam, że jej nie skończysz.
cropag napisał(a):Gdyby dostęp do Internetu był zabroniony w szpitalach psychiatrycznych - to w jaki sposób byś umieścił swoją "relację" na Forum cro.pl? (...) Poszukaj dobrego lekarza.

A wystarczyło po prostu nie odpowiadać.
p_majer
Cromaniak
Posty: 555
Dołączył(a): 08.05.2015
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) p_majer » 08.04.2022 11:06

Odczekamy tydzień - może będzie ciekawiej, może relacja się rozwinie i pójdzie w lepszą stronę.
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 16.04.2022 23:37

Z racji tego ze wypadł mi nieplanowany urlop, kolejny dzień relacji ukaże się z opóźnieniem. Urlop nieplanowany był bynajmniej przeze mnie ale za to szczegółowo zaplanowany przez jakąś w sumie obcą mi osobę z tak zwanej grupy trzymającej władzę więc nie ma tego faktu nawet co kwestionować. Jak wiadomo ci nieomylni ludzie zawsze maja racje, przez co w ramach urlopu zamykają również jakiekolwiek kanały komunikacji do siebie. Ktoś jeszcze próbował by się tłumaczyć, odwoływać, zajmować im niepotrzebny czas. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednakże to że regulamin jest w pełni przestrzegany.
Jak wiadomo także, tygodniowy urlop jest nic nie warty bo tak naprawdę potrzebne są co najmniej dwa tygodnie, dlatego też dokładam sobie kolejny tydzień. Wiem, wiem zapytacie, czy mam prawo sam sobie przydzielić urlop, odpowiedz po przestudiowaniu całego regulaminu jest: mogę.
Do zobaczenia po urlopie.
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kastela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 04.06.2022 00:48

Witam wszystkich po dłuuuugiej przerwie!
Dwa tygodnie urlopu szybko upłynęły, potem było Święto Pracy, Święto Grilla, później był 9 maja, wiadomo Dzień Zwycięstwa, nawet się nie obejrzałem a tu już Dzień Dziecka. W Dzień Dziecka uświadomiłem sobie że 3 czerwca będzie dobrym dniem do powrotu do relacjonowania. Ale na początek wstęp do drugiego dnia w którym odpowiem także na zadane pytania..
Nie będę się rozpisywał za dużo na temat innych przyczyn tak długiej nieobecności powiem tylko że zmagałem się z chorobą…
W szczegóły choroby też nie będę wchodził powiem tylko że doskwierał mi ból pewnej dolnej części ciała…

Jako że jednym z głównych bohaterów o jednakże bardzo negatywnym wydźwięku jest zarazek który opanował świat od 2019 roku, termin wznowienia relacji jest mało by powiedzieć znamienny, Dokładnie 100 dni mija od ostatecznego końca pandemii zbrodniczego koronawirusa. Tysiące specjalistów różnej maści przez ponad dwa lata głowiło się jak uporać się z zarazą ale dopiero niespodziewanie stary dobry wujek Władek w dosłownie kilka chwil rozprawił się z największą katastrofą dwóch ostatnich lat. W studniówkę Wyzwolenia od zarazy wujkowi Władkowi należy się jak nikomu innemu:


Diadia Wolodia, bolszoje spasiba, my ocien blogodarni, mnogo uważajem!


Wujek Władek pewnie sam nie przeczyta słów mojej podzięki, ma ważniejsze sprawy na głowie. Jak wszystkim wiadomo wujek Władek zajęty jest obecnie wyzwalaniem bratniego narodu . Życzmy wujkowi Władkowi i wszystkim naszym dużym braciom ze wschodu powodzenia i miejmy nadzieję że zdobędą się na odwagę i nas kiedyś wyzwolą od uciskającego nas zgniłego zachodu. Nadzieje nie są gołosłowne, bowiem doskonale wiemy i jesteśmy niezmiernie wdzięczni przecież za wyzwolenia naszego kraju których w niedawnej tak przecie przeszłości dopuścili się już nasi duzi bracia ze wschodu . A przypomnijmy wyzwalali nas w samym tylko XX wieku aż trzykrotnie. Pierwszy raz w 1920, próba wyzwolenia zakończona dotkliwą klęską około połowy sierpnia tego roku, choć krążą też pogłoski że wtedy wrogim siłom dopomógł bliżej nieokreślony cud. Po niespełna dwudziestu latach w połowie września 1939 roku początkowo częściowo udana próba ale jednak po niespełna dwóch latach finalnie także zakończona niepowodzeniem. Jednak już parę lat później rozpoczęta w 1944 ofensywa wyzwoleńcza zakończyła się 9 maja 1945 pełnym wyzwoleniem. Taka ciekawostka przy okazji, tego dnia powstała też nowa jednostka czasu – nanosekunda. Jest to umowny czas który minął od rozpoczęcia wyzwolenia do tęsknoty za uciskiem niemieckiego SS. Dobre jednak nie trwało wiecznie, po 44 latach dobrobytu dostatku i szczęścia nasza ojczyzna znów wpadła w sidła zgniłego zachodu. Miejmy nadzieję że i tym razem nasi duzi bracia ze wschodu tuż po wyzwoleniu swoich mniejszych braci znad Dniepru, zdobędą się na ten trudny wysiłek wyzwolenia także mniejszych braci znad Wisły, czego im oczywiście z całego serca życzymy.

Teraz gwoli odpowiedzi na pytania jestem winny jedno małe sprostowanie odnośnie placówki medycznej którą miałem godność zacytować do odpowiedzi na merytoryczny argument wysunięty w moją stronę przez niejakiego Pana cropag.


cropag napisał(a):Gdyby dostęp do Internetu był zabroniony w szpitalach psychiatrycznych - to w jaki sposób byś umieścił swoją "relację" na Forum cro.pl?


Jakimś dziwnym trafem przypuszczam że cierpiałeś ostatnio na podobną dolegliwość jak ja ostatnimi czasy ale nie zamierzam dociekać, uszanujmy tajemnicę medyczną.

Z tego miejsca zwracam się także bardzo wymownie do wszystkich i proszę przyjąć do wiadomości że wspominając ową placówkę medyczną nie miałem bynajmniej żadnych diabolicznych intencji, wzorowałem się wręcz na najdostojniejszych osobistościach obecnych czasów. Osobistości które kiedyś też śmieszkowały sobie i to nawet bardzo dosadnie z podopiecznych szpitali psychiatrycznych, potem jednak jakimś zrządzeniem losu zostali przywódcami dużego narodu, aby w dosłownie przeciągu kilku dni po nadejściu ciężkich czasów zostać jednymi z najbardziej rozpoznawalnych i szanowanych ludzi na świecie. Jak to ktoś kiedyś słusznie powiedział:


Legends are born in a valley of struggle.

I słowo stało się ciałem. Ale o kim tak naprawdę mówię?



Myślę że jegomościa w granatowej piżamie w kratkę nikomu nie muszę chyba przedstawiać, choć wtedy jeszcze bez brody. I jakoś nikomu nie przyszło do głowy żeby kiedykolwiek wytykać temu panu śmieszkowanie z podopiecznych wiadomego szpitala, co nie?
No ale w sumie to, co wojewodzie to nie tobie smrodzie… jak to pamiętam w szkole podstawowej jeden z nauczycieli miał w zwyczaju mawiać.



cropag napisał(a):Poszukaj dobrego lekarza :!: :!:


Łatwo powiedzieć trudniej zrobić, w obecnych czasach, większość przebranżowiła się i pracuje jako przedstawiciele handlowi. Ale również zdrówka życzę, jak wiadomo zdrowie najważniejsze. Na swoim przykładzie powiem ci że problemy z czyimś zdrowiem pojawiają się w najmniej spodziewanym i oczekiwanym czasie.

Jako że ja nie mam problemu opowiadać o swoich chorobach, mam duży dystans do takich rzeczy. Na przykład przez wiele lat lała mi się krew z tylnej części ciała, lekarz twierdził zaparcie że to hemoroidy aż w końcu po latach, wysłał mnie na kolonoskopię i okazało się że to tak naprawdę całkiem co innego. Pomijając pierwszy etap badania który zaczyna się od lewatywy, sama kolonoskopia to zajefajna sprawa jeśli porównać na przykład do kulek analnych. Na dodatek jeśli wykonana jest tak jak w moim przypadku przez panią doktor i dwie asystujące jej studentki. Jeśli ktoś nie wie i nie miał okazji spróbować to kolonoskopia wygląda tak że wpychają ci mała kamerkę do otworu analnego, oprócz kamerki czego nie wiedziałem wsuwają także rurkę ze sprężonym powietrzem żeby napompować jelita tak żeby jelita były łatwiejsze do obejrzenia od środka. Ja nie wiedziałem jednak nic o tym i tylko myślałem że zbiera mi się na potężnego pierda. Ale jak tu popuścić w obecności trzech nie dość że młodych to jeszcze bardzo atrakcyjnych kobietach, spaliłbym się ze wstydu chyba. Dopiero po pewnym czasie Pani doktor uświadomiła mi że pompują mnie powietrzem, niby mi ulżyło że w razie czego to bączur nie będzie moją winą, z drugiej jednak strony zwieracze niewzruszone utrzymywały całe ciśnienie wewnątrz. Po badaniu jak jeszcze leżałem na boku zwinięty w kłębek pani doktor sprzedała mi klapsa w pośladek który miał oznaczać koniec badania.
I zobaczcie, można mieć normalny stosunek do pacjenta w publicznej służbie zdrowia?
Można! Tak że, thank you, NHS.

Jeszcze wracając do wyzwolenia prowadzonego przez naszych dużych braci nad Dnieprem które niektórzy śledzą z zapartym tchem, taka moja rada aby zachować podzielność uwagi. Wyzwalanie może skupiać uwagę ale najważniejsze aby nie przysłoniło nam rzeczy naprawdę ważnych.
Małpa ospia bowiem sieje ogromne spustoszenie wśród populacji rozwiniętych krajów zachodu. Moim zdaniem najwyższy czas żeby wprowadzić twardy lockdown który uchroni nasze społeczeństwa przed kolejną zbrodniczą zarazą. Lockdown kupi także czas dla naukowców dla wynalezienia skutecznej szczepionki. Szczepionki najlepiej dwu dawkowej, tak aby cała populacja mogła na spokojnie bez pospiechu przyjąć jej trzy lub cztery dawki.
Uczmy się na doświadczeniach z poprzedniej zarazy, lockdowny świetnie sprawdziły się przecie, po lokdownach przyszły szczepionki i wszyscy mogliśmy odetchnąć z ulgą.
Przyznaję poprzednią zarazę niechybnie przegapiłem i wręcz zignorowałem, tym razem postaram się być wręcz na drugim biegunie świadomości i zorientowania.
Małpa ospia już zadomowiła się nas a ja jestem wręcz zszokowany że tak wiele osób zaniedbuje właściwe noszenie maseczek ochronnych, przygnębiająca jest także dzienna liczba testów wykrywających najnowszą zarazę.
Wracając do lockdownu uważam że powinien być wprowadzony jak najszybciej na co najmniej pół roku tak aby do zimy wszyscy przesiedzieli w domach dla naszego wspólnego dobra i zdrowia.
W tym czasie nasi umiłowani przywódcy powinni wydrukować wystarczającą ilość pieniędzy aby rozdysponować pomiędzy siedzących bezczynnie w domach którzy nie mogą w tym czasie pracować. Rozdanie dużej ilości pieniędzy pozwoli także całkowicie zniwelować skutki obecnej inflacji gdyż wszyscy będą mieli więcej pieniędzy więc wysokie ceny nie będą już problemem, co jest kolejnym pozytywnym efektem lockdownu.
Kolejnym pozytywnym aspektem lokdownu jest że w tym czasie wszyscy nadrobią zaległości z wartościowych czynności domowych jakże zaniedbywanych ostatnio jak netfilxing, facebooking, instagraming, tiktoking, twitering czy youtubing.




p_majer napisał(a):Odczekamy tydzień


Optymista z ciebie.

p_majer napisał(a):może relacja pójdzie w lepszą stronę.


Bardzo duży optymista. Mam podejrzenie graniczące wręcz z pewnością ze będzie dokładnie na odwrót

p_majer napisał(a):może będzie ciekawiej


Morze będzie…

Relacja z dnia drugiego wkrótce. O ile nieplanowany urlop znowu się nie przytrafi stanie się to jeszcze tej wiosny.

Ps. post błędnie podaje publikacje czwartego czerwca, wg najważniejszego na świecie, czasu londyńskiego, jest wciąż trzeci, tak wyjaśniam na wszelki wypadek gdyby ktoś miał zamiar dociekać i szukać nieścisłości
Raphael
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 464
Dołączył(a): 15.09.2015
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raphael » 09.06.2022 19:31

Z jednej strony gratuluję podejścia, czyta się wybornie i oczywiście czekam na ciąg dalszy!

Z drugiej, w jednym momencie zrobiło się niemiło - moje doświadczenia rodzinne spowodowały, że nie pojmuję, jak można pisać teksty o "tęsknocie za uciskiem niemieckiego SS"... no chyba, że miałeś tam jakiegoś dziadka i z wojny wyszedł na plusie, z jakimiś srebrnymi zastawami i złotymi monetami.

A tutaj nie doceniasz potencjału umiłowanych przywódców:
"W tym czasie nasi umiłowani przywódcy powinni wydrukować wystarczającą ilość pieniędzy aby rozdysponować pomiędzy siedzących bezczynnie w domach którzy nie mogą w tym czasie pracować. Rozdanie dużej ilości pieniędzy pozwoli także całkowicie zniwelować skutki obecnej inflacji gdyż wszyscy będą mieli więcej pieniędzy więc wysokie ceny nie będą już problemem, co jest kolejnym pozytywnym efektem lockdownu."
nie muszą nawet drukować, wystarczy przyznanie ilości e-coinów za praworządne życie tj. seryjne przyjmowanie kropelek, czy wkładanie sobie patyczka do nosa, buzi czy odbytu + wprowadzenie terminu ważności onych e-coinów (co oby się nie sprawdziło).

Na koniec życzę Ci serdecznie większej ilości kolonoskopii niż wpychania kulek analnych ;)
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 17.09.2023 23:07

Z okazji przypadającej na dzisiaj rocznicy wyzwolenia naszego ciemiężonego kraju przez braci ze wschodu uroczyście obwieszczam że już niebawem relacja z dnia drugiego moich Chorwackich wczasów sprzed dwóch lat. Przygotowuję się do niej, zbieram myśli …



… i mam nadzieję że wszyscy znowu będą zadowoleni.

A tak przy okazji,
Raphael napisał(a):Z jednej strony gratuluję podejścia, czyta się wybornie i oczywiście czekam na ciąg dalszy!

Z drugiej, w jednym momencie zrobiło się niemiło - moje doświadczenia rodzinne spowodowały, że nie pojmuję, jak można pisać teksty o "tęsknocie za uciskiem niemieckiego SS"... no chyba, że miałeś tam jakiegoś dziadka i z wojny wyszedł na plusie, z jakimiś srebrnymi zastawami i złotymi monetami.


Niestety mój dziadek nie zginął w Auschwitz, tzn nie spadł z budki wartowniczej a dożył nawet III PRLu, aczkolwiek jako były AKowiec wspominał że za ucisku SS to często bał się o swoje życie natomiast po bratnim wyzwoleniu to już było tak wspaniale że aż nawet bał się żyć.
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 15.10.2023 07:59

Dzień 2.

Powoli rozjaśnia się na zewnątrz i niemrawo budzi się nowy dzień!



I tak doleżałem do 5.30 i zauważam ze już zaczyna się robić ciepło a przede mną co najmniej półgodzinny marsz na plażę w Divulje gdzie spędzę dosłownie cały dzisiejszy dzień. Nie ma więc co czekać aż zrobi się jeszcze cieplej, pakuje manatki żegnam się ze Szwedami (Słowenki teraz to akurat śpią) i opuszczam hostel. Kierunek z powrotem na lotnisko, przy lotnisku w lewo i krótko po 6 melduję się na plaży. Po drodze przy lotnisku mijam punkt sprzedaży popularnych obecnie patyczkow do uszu przy którym mimo wczesnej pory całkiem spora kolejka.
Myślałem że o tej porze to na pewno będę pierwszy na plaży, no a tutaj trochę się zdziwiłem.
Kliknij w link:


https://www.youtube.com/clip/UgkxjxaSLj ... QdjTjQEymI



.
Załączniki:
plaża divulje.jpg
Ostatnio edytowano 23.11.2023 16:47 przez KrisLukas, łącznie edytowano 5 razy
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 15.10.2023 08:08

Dzień 2 cd.

Do 8 czekałem aż będę mógł wypożyczyć leżak aby w miarę komfortowo leżakować następne kilkanaście godzin. Nigdy wcześniej leżaka w Chorwacji nie wypożyczałem, ciekawe ile taka przyjemność kosztuje. Leżak jak potem przeliczyłem wyszedł bardzo tanio ok. 3 kuny na godzinę. Wszyscy narzekają na wysokie ceny w Chorwacji, a pokażcie mi inne miejsce w Europie gdzie można taniej wynająć leżak. Rozkładam się i rozkoszuje błogostanem szumu morza, gdzieś z oddali słyszę że sprzedaż obwoźna wkroczyła na plażę, ja jednak skupiam się tylko na szumie fal…

Myślę sobie, teraz to się nazywa wywczas na bogato a nie jak ten biedny motłoch leży na ręcznikach. Poleżałem tak trochę i na plażę niestety rzeczywiście wkroczyli złodzieje. Ot, niby sprzedawcy gotowanej kukurydzy ale żeby za jedna kolbę wołać 20 kun. Toż to rozbój w biały dzień dlatego nazywam ich złodziejami chorwackimi, zedrą ostatni grosz z biednego turysty. I jeszcze ta nachalność, nie odjedzie jak się powie takiemu dwa razy ze nie, dziękuje. Tylko będzie wmawiał na siłę że to najlepsza kukurydza w Chorwacji ze zdrowa, solona solą z Pagu, że taka i owaka, no to już nie mowie że nie chce, tylko że nie mam pieniędzy przy sobie ( oczywiście mam) a on dalej swoje ze kukurydza dobra, smaczna, zdrowa, no kurde jak katarynka. A ja jemu piąty raz że nie mam pieniędzy przy sobie a on nagle pyta: skąd jesteś? Zaskoczył mnie tym pytaniem, nie ukrywam. Myślę, nie przyznam się teraz bo wyjdzie że Polak, sknera itd. To mu mówię, że z Czech, a on na to: A no tak jak z Czech to oczywiste, wy nie macie pieniędzy. Ja oczywiście uradowany ze uratowałem honor krajanom. Jeszcze tylko na koniec coś tam odburknął w lokalnym niezrozumiałym języku co brzmiało mniej więcej:
Da, da, vi češki škrtci stvarno nemate para, ali još gori od vas su Poljaci.
Nie wiem o co mu chodziło ale w końcu odszedł i dał mi święty spokój.


Nagle ocknąłem się i zorientowałem że przysnąłem na chwilę, patrząc jednak na zegarek musiało to być z niezłą godzinę.
Zaczęło się robić coraz bardziej gorąco wiec czas na pływanie a oczywiście po pływaniu leżakowanie…


plaza za dnia.jpg


I tak jakoś czas przeleciał do 17. A jak 17sta to oczywiście Tea time, wiec rozglądam sie gdzie by tu zjeść wspomnianą herbatę. Widzę ze niedaleko jest pizzeria More , myślę o to, to będzie dobre miejsce. Tylko teraz dylemat, za leżak zapłaciłem a jak pójdę na swoją Tea to jakiś turysta złodziej zaraz go przeciągnie i sam się będzie wylegiwał na moim własnym leżaku a ja jak ten biedak będę musiał wyciągnąć ręcznik z walizki. A przecież zapłaciłem za niego ciężkie pieniądze bo cale pół stówy. Myślę daleko nie ma zaciągnę o pod ową pizzerie i wtedy będę miał go na oku. Tak też oczywiście zrobiłem, trochę się nogi leżakowi przedarły jak go ciągnąłem po asfalcie ale czym się będę martwił jak to nie mój leżak przecież.
Siadam za stolik zaraz kelnerka przynosi menu i od razu pytanie, coś do picia. Oj znam te sztuczki, naciągnąć klienta na drogie napoje jeszcze zanim coś zje. Nie ze mną te numery, mowie wodę poproszę tylko bez gazu bo za gaz to tez nie zamierzam płacić a ostatnio bardzo drogi słyszałem ze jest. Swój dom chrustem z lasu ogrzewam wiec nie wiem ile to dokładnie.
Próbuje czytać menu a to tylko w lokalnym niezrozumiałym języku, myślę cholera co tu zamówić, co tu będzie najtaniej, myślę jak nad morzem to chyba ryba, z morza za darmo wyłowią to na pewno tanio będzie. Pizzeria more jest góra 50 metrów od wody wiec to na pewno najtaniej wyjdzie. Jak będzie tanio to myślę ze warto będzie zamówić ze dwie. Wtedy na pewno się najem i wystarczy do następnego dnia do 17, bo ze względu na oszczędności jem tylko raz dziennie, niektórzy mówią ze jak pies a ja twierdzę że jak lew. Kelnerka tylko trochę z dziwna miną i ze trzy razy pytała czy na pewno dwie ryby, myślała ze da się mnie orżnąć jak jakiegoś Niemca na drogim kotlecie czy innym kurczaku.
Odczekałem chwile i na stół wjeżdżają dwie grillowane rybki z ziemniakami, tyle ze ziemniaki wymieszane z jakimiś oklapłymi liśćmi, myślę cholera jasna co to za zwyczaj żeby do pełnowartościowych zimiokow jakieś liście jeszcze dodawać. Kto normalny je coś takiego. Wybrałem to zielstwo i wywaliłem zaraz do kosza oczywiście. W końcu czyste zimnioki wiec można się nawpier najeść do syta.
Zajadam się ta rybka a w telewizji na ekranie śpiewa jakiś lokalny czeski metal, taki chorwacki Janusz Laskowski przygrywa mi do obiadu.




Takie smęcenie ze aż apetyt tracę, ale ze zapłaciłem to na sile wpycham oba talerze do końca.
Wciągnąłem wszystko bo przecież jak zapłaciłem to nie może się zmarnować.
Posiedziałem tak trochę jeszcze i proszę kelnerkę o rachunek, a ta po chwili wraca i kladzie na stole. Patrze i widzę ze jakaś pomyłka prawie 300 kun na rachunku za dwie ryby to na pewno musi być pomyłka, wołam kelnerkę a ta twierdzi ze wszystko okej ze jedna ryba 130 razy dwa to jest 260 plus 25 woda wychodzi 285. No myślałem ze zawału zaraz dostane, jak to możliwe, że ryba w barze 50 metrów od wody i tyle hajsu. Co za zdzierstwo! Serce zaczęło mi bić jak oszalałe ale myślę spokojnie zaraz to jakoś ogarnę. Zawsze jest wyjście z takiej sytuacji tylko trzeba to na spokojnie zaplanować. Widzę ze kelnerka co chwile znika na kuchni i zwykle jest tam kilka minut, myślę ot to, jak zniknie następnym razem to wtedy i ja zniknę. Chwile później kelnerka ponownie znika w kuchni a ja walizka w rękę i dłuuga. Po wyjściu za drzwi widzę ze przecież mam jeszcze leżak ze sobą wiec leżak w druga rękę i długa z powrotem na plażę. Z tylu słyszę ze jakieś zamieszanie się zrobiło w restauracji ale nie odwracam się żeby nie wzbudzić podejrzeń, jednak już prawie po dojściu szybkim krokiem na plażę nagle za rękę chwyta mnie jakiś gościu i w niezrozumiałym języku wydziera się w wniebogłosy co jak
što je ovo, zaboravio si platiti...
I szarpie się ze mną i próbuje mi wyrwać moja torbę i najgorsze że szarpie coraz mocniej a ja coraz mocniej ciągnę w swoja stronę i nie odpuszczam i już z całej siły ciągnę ją do siebie i czuje ze zaraz nie wytrzymam bo gość ma jednak sporo siły...


I dobrze ze wtedy się w końcu obudziłem bo bym sobie chyba torbę z całym przyrodzeniem wyrwał. Serce mi wciąż wali jak oszalałe. Nigdy bym przecież ryby nie zjadł... podobnie jak kurczaka..., na obiad to tylko mięso a ryba czy kurczak mięsem przecież nie jest.

Dobrze też że cały ten czas przespałem w cieniu zainstalowanego na plaży hawajskiego parasola bo inaczej wyglądał bym teraz jak polska flaga, taki biało-czerwony.
Z pół godziny mi zajmuje żeby uspokoić tętno, nucąc piosenkę która przez ostatni rok dawała mi ukojenie w kryzysowych sytuacjach, a tych ze względu na moje zaniedbania w kwestii zbrodniczego zarazka miałem całkiem sporo. W zasadzie to prawie codziennie od kwietnia roku poprzedniego miałem pewne stany kryzysowe, zawsze jednak magicznie po wysłuchaniu tej piosenki robiłem się spokojniejszy i wracałem do wewnętrznego balansu.




Patrze na telefon i już rzeczywiście dochodzi 17, wiec rzeczywiście pora w końcu coś zjeść dzisiaj, wiec spacer do pobliskiej pizzerii More a tam oczywiście prawdziwe mięso czyli Ćevapy.
Ćevapy tutaj naprawdę dobre, mogę polecić, jedne z lepszych w Chorwacji choć oczywiście daleko im i nie mogą się równać z tymi z Hercegoviny.
Wracam na plażę, jeszcze raz sus do wody, spędzam jeszcze resztę dnia na plaży tak mniej więcej do 21. Bo wtedy znów czeka mnie spacer na lotnisko skąd wkrótce odlecę do Katowic. Tak, niestety tegoroczny dalmatyński urlop dobiega już końca.
Spacerek na lotnisko zajmuje kilka minut, już rozmyślam że za kilka kilkanaście godzin znów zobaczę bliskie mi osoby z którymi przez zbrodniczego zarazka nie było dane mi się widzieć prawie rok. Zawsze jak ostatnio wspominam znajomych tak i tym razem przez głowę przelatuje mi ta pieśń którą jakoś sentymentalnie zaczynam nucić:




Prijatelji, često mislim na vaš, nije ovo vrijeme dobro za naš...
Sve smo mogli, sve smo smjeli i bili smo što smo ḫtjeli, prijatelji, kako ste mi danas...
Rado biḫ vaš sve vidio zdrave...


Kažite mi, jeste li se umorili, jesu li vaš prevarili...

Na Lotnisku tym razem bez najmniejszego problemu, nikt o nic nie pyta, mam już bilet nie tak jak w Luton.
Lot jest o czasie, przebiega bezproblemowo, po nieco ponad godzinie lądujemy w Katowicach.
W Katowicach doznaję szoku, na pasażerach dokonana zostaje selekcja niczym w byłym niemieckim, tymczasowo nieczynnym ośrodku Auschwitz-Birkenau, silni i odporni towarzysze na lewo, słaby i nieświadomy motłoch na prawo. Szok!

na (2).jpg

na (1).jpg

Odruchowo podążam na prawo, ale zaraz myślę przecież mogę spróbować udawać innego niż jestem i decyduje się zaryzykować pójściem w lewo. Po wylądowaniu w Katowicach znowu jestem już ogólnie trochę mniej spokojny. Tutaj znów kwity przewozowe trzeba przecież okazać pogranicznikowi. Miałem tutaj dwie opcje: kupić autoryzowany patyczek do uszu(opcja płatna droższa) bądź okazać bilet na samolot relacji Kraków -Birmingham którym mam odlecieć za kilka godzin(opcja też płatna ale tańsza w sumie niż patyczek).
Decyduje się na opcję drugą, gdyby nie zadziałała zawsze mogę przecież wrócić do opcji pierwszej.
Wszystko jednak w porządku, bilet wyjazdowy z Polski w pełni chroni przez zarażeniem się zbrodniczym zarazkiem.
Na samolot do Krakowa oczywiście się spóźniam. Takie przeczucie miałem od samego początku że tak właśnie się stanie a następny samolot do jUkeja dopiero za dwa tygodnie. Nie chwalę się jednak wkoło tym za bardzo jak po kolei przebrnąłem z jUkeja do Lachistanu. Obawiam się że jest jakieś niewielkie ryzyko że ludzie z SS (Stacja Sanitarno coś tam…) mogliby chcieć odwiedzić mnie w domu a tego wolałbym uniknąć.
Tym samym rozpocząłem długo wyczekiwany urlop w Polandii.


Jeszcze tak na koniec. Doszły mnie bowiem słuchy że jest pewna grupa osób która kwestionuje istnienie zbrodniczego zarazka jak i kwestionuje wprowadzane przez naszych umiłowanych przywódców zarządzenia. Nie mam do was słów i mogę wam zadedykować jedynie taką piosenkę.



Jednak mam nadzieję że większość, (tak przy okazji większość ma zawsze rację w ….kracji) stoi murem za naszymi umiłowanymi przywódcami, którzy z całego swego serca i naszej kieszeni robili wszystko aby uchronić nas przed zbrodniczą zarazą. Dla tych wszystkich, dedykuję słowa naszego wieszcza narodowego, pana Z. Od razu uprzedzam że współczesna poezja może wywołać trwały uszczerbek za zdrowiu więc klikasz w link na własną odpowiedzialność.
Link raczej 18+, więc jak nie masz 18 to spadaj do książek.




Pozdrawiam i życzę miłej lektury, mojego słowa na niedzielę.
Ostatnio edytowano 08.09.2024 00:54 przez KrisLukas, łącznie edytowano 2 razy
Raphael
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 464
Dołączył(a): 15.09.2015
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raphael » 22.11.2023 22:21

Zaiste relacja wyjątkowa. Pogratulować... chyba :roll:

... i oczywiście życzenia żeby się do uszu zaś coś nie chciało poprzylepiać, bo patyczki nieekonomiczne i niefajne strasznie.
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwacji.
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone