3 lipca dziś wycieczka między innymi do
Mostaru.
Wyjeżdżamy dość wcześnie ale na granicy w Neum stoimy, na granicy w Metković stoimy znowu, nie jest to zbyt przyjemne bo nie mamy klimatyzacji. I tak stoimy... stoimy... i nic, wreszcie w cb radiu słychać zdenerwowany kobiecy głos: "
oni chcą ode mnie jakąś zieloną kartę!" no tak, to przez nich taki zator. A było sprawdzić przed wyjazdem! Było poczytać forum
Ach, wtedy przydałby mi się wachlarz maslinki. I to nie tylko do wachlowania
Ale nareszcie ruszamy...(oczywiście szyby pootwierane, po dojechaniu na miejsce moja fryzura przypomina fryzurę
Kasi ze Zmienników 
)
Po drodze mijamy
Pocitelj
cała droga bardzo malownicza, niestety nie zrobiłam zbyt wiele zdjęć
Mostar wita nas wieżą minaretu
i domami bardzo wyraźnie pamiętającymi wojnę
Ale my szukamy mostu... Co prawda został on zniszczony w 1993 roku ale w 2004 odbudowano go tradycyjnym, szesnastowiecznym sposobem. Teraz znów łączy zachodnią chorwacka stronę miasta i wschodnią muzułmańską.
Z mostu rozciąga się przepiękny widok na Neretwę i miasto. Przeglądając relacje cromaniaków myślałam, że ten szmaragdowy kolor wody jest "podrasowny" jakimś sprytnym programem, ale nie, taki jest naprawdę.
Na straganach i w sklepikach wszystko kolorowe i błyszczące
i żółto brązowe
hm...
Mostar pięknie wygląda tutaj:
Leila
Pokręciliśmy się trochę nasyciliśmy oczy widokami, posmakowaliśmy "ichniej" pljeskavicy w chlebku z cebulą, jednak wersja którą jedliśmy w Chorwacji z dużą ilością warzywnych dodatków, z frytkami i ajvarem smakowała nam bardziej.
Przy wyjeździe z Mostaru postanowiliśmy zatankować paliwo, żeby wydać te marki (konvertibilna maraka, KM), które niepotrzebnie wymieniłam, bo wszędzie przyjmują Euro

. Paliwo jak wszyscy wiedzą tańsze niż w CRO, ale tu zdziwienie bo coś baaardzo dużo weszło nam tego paliwa. Pewnie bak nam się powiększył od tej gorączki
No nic ruszamy nucąc
Andele.