27 lipca, czwartek c.d.Zanim opuścimy Przeworsk, zajrzymy jeszcze w jedno miejsce. Właściwie mogliśmy nawet w dwa, bo są bardzo blisko siebie
, ale pałacyk Lubomirskich odpuściliśmy. Stoi on nad brzegiem Mleczki w sporym parku przy głównej szosie wylotowej na Rzeszów i mieści się w nim muzeum regionalne….ale absolutnie nie było tam gdzie zaparkować
a i wjechać się nie dało bo za bramą był zamknięty szlaban. Ok, oni niespecjalnie czekają na turystów, to nie będziemy się narzucać.
Przejechałem przez most i zaraz za nim, po drugiej stronie rzeki znajduje się skansen „Pastewnik” reklamujący się jako jedyny w kraju „żywy skansen” , czyli taki, którego zgromadzone i ocalone przed zniszczeniem budynki są wykorzystywane do różnych celów – tu jako baza do prowadzenia kempingu. Zaciekawiło mnie to miejsce i postanowiłem że zajrzymy.
Z zewnątrz wygląda dość zachęcająco, przy płocie rządkiem ustawionych jest kilka chałup w całkiem dobrym stanie.
Wchodzimy. Faktycznie wygląda na to, że Pastewnik to kemping, ale
, w jaki sposób się on utrzymuje – nie potrafimy zgadnąć. Nikogo bowiem tu nie ma… poza jednym, jedynym, wiekowym kamperem na (chyba) holenderskich numerach. Dość zadziwiające.
Najokazalszym budynkiem w Pastewniku jest XVII wieczny dwór ze wsi Krzeczowice
Ten dom też jest całkiem spory.
Jeśli chodzi o zgromadzone budynki to nie jest źle...tyle że do żadnego z nich nie można wejść do środka ani nawet za bardzo zajrzeć się nie da.
Tak czy inaczej jesteśmy bardzo rozczarowani tym miejscem, zupełnie inaczej sobie to wyobrażałem. Teren jest nieduży, na tyłach zaniedbany, widać że lata świetności (o ile takie w ogóle były) ma już – przynajmniej chwilowo – za sobą. Stoi tam też rządek kempingowych, drewnianych domków, zaniedbanych i pustych. Wnioski wysnuliśmy takie, że chyba komuś się pomysł na kemping w starym stylu się nie sprawdził
bo życia żadnego tutaj nie ma. Potencjał może i jakiś jest… może jako kamperpark, taki oryginalny punkt przystankowy w zwiedzaniu regionu. Albo po prostu normalny, regularny skansen.