Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Lipiec nad bałkańskimi jeziorami

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
marcines
Croentuzjasta
Posty: 152
Dołączył(a): 24.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) marcines » 14.12.2022 20:50

Jechalem tą drogą z Tirany do Debar na poczatku sierpnia, super zrobiona, nawet jej na google maps jescze nie było, zrobiła na mnie wrażenie takie jak kilka dni wczesniej droga omijająca przełęcz Loogare. Z ciekawości sprawdzilem, tunel którego brakuje ma miec 3.8 kilometra długości . teraz jeszcze rozpoczela sie budowa tunelu pod przełęczą Loogara. Mają rozmach, trzeba przyznać.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 15.12.2022 13:32

To prawda, google maps jeszcze jej nie pokazywało, natomiast widać ją już było m.in. na mapy.cz. Aczkolwiek ciekawie ile im zajmie budowa tego tunelu, ponoć prace są zaawansowane...
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 10.01.2023 18:24

Zjazd idzie sprawnie, silnik się uspokoił, ale jak tylko staję, to wyraźnie się męczy na wolnych obrotach. Czasem wręcz krztusi, więc muszę ratować go sprzęgłem. Postanawiam w ogóle nie gasić auta, o ile nie będzie to koniecznie, bo nie mam pewności, że ponownie odpali.

Przedzieramy się przez centrum stolicy. Skupiony na samochodzie odnotowałem jedynie, że dawne mauzoleum Hodży przechodzi poważny remont. Oznaczenie dróg jest w Tiranie fatalne (spotkaliśmy jeden znak), więc dokonuję rzeczy u mnie bardzo wyjątkowej, a mianowicie posiłkuję się GPS-em. Później jeszcze krótka przygoda w postaci wjazdu pod prąd na rondzie, ale w końcu trafiam na autostradę do Elbasanu, gdzie staram się nie przesadzać z obrotami, zatem sporadycznie wyprzedzają mnie nawet ciężarówki. Moje nerwy postanowiła też przetestować jakaś zagubiona puszka, która wpadła pod oponę i odbijała się potem dziko od kołpaka.

Droga ze Elbasanem, doliną rzeki Shkumbini, jest mi doskonale znana, ale nie odmawiam sobie od czasu do czasu robienia zdjęć. Zieleń kontrastuje z wyschniętym korytem. Dodam, że Shkumbini jest symboliczną granicą pomiędzy Albanią północną i południową. Te dwie części kraju zawsze mocno się różniły od siebie kulturowo - na północy mieszkają Gegowie, a na południu Toskowie. Północna grupa etniczna była zawsze bardziej konserwatywna, południowa bardziej otwarta, choć paradoksalnie to z tej drugiej wywodził się Hodża, który Albanię zamknął na świat. Rządy komunistyczne były dyktaturą zdominowaną przez Tosków, natomiast pierwsze wystąpienia opozycyjne organizowali na północy Gegowie, m.in. w Szkodrze i oni sterowali państwem w początkach demokracji. Oprócz polityki oba plemiona różnią się również dialektami, zwyczajami i religią, bo - jak już zresztą wspominałem - z wyznań chrześcijańskich północ jest katolicka, południe prawosławne. Ot, taka ciekawostka jako przerywnik w jeździe ;).
Obrazek

Polityka historyczna przynosi efekty.
Obrazek

Równolegle do drogi biegnie linia kolejowa do Podgradca nad Jeziorem Ochrydzkim. Bardzo widokowa, pełna tuneli i mostów, nieczynna od dawna. Ogólnie cała albańska sieć kolejowa jest w stanie tragicznym, w 2022 roku jedynym czynnym połączeniem był odcinek Durrës - Elbasan: dwa kursy weekendowe dziennie w okresie wakacyjnym. Albański rząd ma plany odbudowy, podobno trwa remont torów do Rrogozhinë, mają powstać połączenia międzynarodowe z Kosowem i Grecją, lecz nad jezioro pociągów nikt na razie przywracać nie zamierza.
Obrazek

Pomnik poświęcony partyzantom, napis jest nowy.
Obrazek

Widzimy na drogach bardzo dużo policji, wyjątkowo nawet jak na Albanię. Może trwa akcja kontrolna, skoro dziś sobota? Być może tak było na szosach do Tirany, natomiast tutaj z naprzeciwka co chwilę sunie radiowóz lub cywilny wóz z błyskającymi światłami, do tego wypasione, czarne limuzyny. Podejrzewam, że to transport jakiejś delegacji z przejść granicznych z Macedonią.
Obrazek

Na ostatnich kilometrach albańskiej ziemi czeka nas poważne wyzwanie - trzeba znów wspiąć się w górę, ale tym razem trochę wyżej niż przedtem, bo na tysiąca... Jadę z duszą na ramieniu i już sobie wyobrażam, co może się zdarzyć...
Obrazek

Na szczęście tym razem obyło się bez problemów: jechałem stałym tempem, bez gazowania, bez konieczności przeskakiwania przez dziury, wygodny asfalt prowadził zygzakami, więc wznosiliśmy się stopniowo. Wyjeżdżamy na rozległy otwarty teren, na którym zawsze mam pierwszy kontakt z Jeziorem Ochrydzkim.
Obrazek
Obrazek

Silnik pracuje nieustannie od czasu SH61, ale wracając do auta słyszę, że na luzie krztusi się i trzęsie, więc bez zwłoki ruszam do pobliskiego przejścia Qafë Thanë - Kjafasan, głównego na granicy z Macedonią. Aut nie ma jakoś dużo, lecz posuwając się wolno ciągle słyszę duszenie się silnika. Najgorsze, co może się teraz zdarzyć, to jakaś drobiazgowa kontrola i konieczność jego wyłączenia!
Obrazek

Tym razem pogranicznicy ograniczyli się do sprawdzania dokumentów, więc z wielką ulgą wjeżdżam do chrześcijańskiego kraju.

* Przyczyn zawału do tej pory nie udało się wyjaśnić, choć pochylali się nad nim różni lekarze, znaczy się mechanicy, a nawet macedoński kelner. Sądzę, że najbardziej prawdopodobna jest odpowiedź najprostsza: tropikalna temperatura, rozgrzany do granic możliwości silnik, nierówne obroty wskakujące często na bardzo wysoki poziom dały w sumie efekt chorobowy. Niestety, taki mamy klimat.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 19.01.2023 14:58

Macedonia Północna wita.
Nie lubię tej nowej nazwy. To efekt "kompromisu", a właściwie upokarzającej dla większości Macedończyków kapitulacji przed Grekami. Rząd zdecydował się przełknąć żabę w imię lepszej przyszłości, choć obywatele nie byli pewni czy warto - nie pierwszy raz idea albo hasło jest ważniejsze od pełnej lodówki i bezpieczeństwa. Co prawda w referendum zdecydowanie poparto umowę z Hellenami, ale wzięło w nim udział mniej niż połowa obywateli. W końcu, na początku 2019 roku, wszystko klepnął parlament i Republika Macedonii stała się Republiką Macedonii Północnej.
Sukces jest połowiczny. Macedonię przyjęto do NATO, co niewątpliwie zabezpiecza jej stan istnienia, choć z drugiej strony raczej nikt na nią nie dybał, chyba tylko Grecy. Otwarto również oficjalne negocjacje w sprawie wstąpienia do Unii Europejskiej, lecz to droga tak daleka, że końca nie widać. Można być raczej pewnym, że bogate kraje EU nie dopuszczą do szczęśliwego zakończenia. W każdym razie Macedończykom się nie poprawiło...

Pierwsze miasto na naszej drodze to jak zwykle Struga (Струга, alb. Strugë). Choć większość mieszkańców stanowią Macedończycy i prawosławni, to w przestrzeni publicznej bardziej widoczni są Albańczycy i muzułmanie. Na ulicach stare miesza się z nowym i odwrotnie.
Obrazek
Obrazek

Struga przygotowała też różne niespodzianki dla kierowców: jednokierunkowe drogi nagle się kończą i żeby się cofnąć, to trzeba jechać pod prąd.

Przez centrum płynie Czarny Drin (Црн Дрим, Drini i Zi), rzeka, która... nie ma źródła. Nie ma, bo wypływa z Jeziora Ochrydzkiego. Samo jezioro ze swoją długą i mocno zagospodarowaną plażą przyciąga turystów, choć głównie miejscowych. Natomiast rzeka służy jako wielka promenada i wielki basen.
Obrazek
Obrazek

Wymieniamy walutę i robimy zakupy na najbliższe dwa dni. Tymczasem na jednym z mostów robi się drobne zamieszanie. Odbywa się tam jakaś akcja LGBT - młodzi ludzie wręczają przechodniom ulotki. Ochrania ich grupa policjantów, ale wydają się niepotrzebni, bo większość przechodzących się niczym kompletnie nie interesuje. Nagle pojawia się brodaty facet z nastolatkiem i zaczyna się awanturować. Krzyczy na LGBT-owców, wrzeszczy na swoje dziecko, pokrzykuje do funkcjonariuszy, którzy każą mu odejść, więc idzie, po czym wraca i zabawa zaczyna się od nowa. Boję się, że zaraz mu klapki spadną...
Obrazek

Z mostu miejscowe chłopaki skaczą do wody. Robię im zdjęcia i w tym momencie od tyłu podchodzi gliniarz.
- Turyści? - upewnia się. - Proszę nie robić zdjęć policjantom. Można fotografować rzekę, ale nie ich.
Poczułem się, jakby czas cofnięto o kilka dekad i zmieniono ustrój. Może się bali znaleźć na jednym zdjęciu z gejami, bo jeszcze ktoś coś by sobie pomyślał?
Obrazek

Za homomostem lśni w słońcu biały kolos. Pomnik Rewolucji (Споменик на револуцијата) wybudowano w 1974 roku i poświęcony jest ofiarom II wojny światowej (nazwa sugerowałaby coś innego). Podczas mojej poprzedniej wizyty był dość zaniedbany, ale teraz ogarnięto i jego i cały skwer (za skromne 30 tysięcy euro), noszący dumne imię marszałka Tito (Плоштад Маршал Тито/Sheshi "Marshall Tito").
Obrazek

Struga zawsze wydawała mi się miastem bezpłciowym - właściwie nie posiada starówki, a kilka ulic pełniących funkcję deptaków nie zachwyca specjalną urodą. Mam pewne skojarzenia z Zakopanym - to prostu miejscowość do mielenia turystów i wypluwania ich potem bez kasy. Chociaż i tak większość tłumów kłębi się przy plaży nad Ochrydem. W każdym razie ja zawsze traktuję Strugę tylko jako punkt handlowo-walutowy.
Obrazek
Obrazek

W sklepach z pamiątkami można dojrzeć coś ciekawego.
Obrazek

Flagowy zestaw obowiązkowy - Macedonia, bo tak wypada, Albania, no bo wiadomo kto tu mieszka, no i Stany, czyli ulubiony kraj Albańczyków, choć z wątpliwą wzajemnością.
Obrazek

Pisałem już, że na ulicach bardziej widoczni zdają się być Albańczycy, choć w mieście mają stanowić mniejszość (ale już w gminie są w większości). Czasem jednak, zamiast kobiety w chuście, trafi się plastikowa lala z wypiętymi cyckami. Dobrze, że nie wskoczyła mi tak, gdy byłem za kierownicą, bo w odruchu przerażenia jeszcze mógłbym kogoś potrącić.
Obrazek

Z niepokojem wracam do samochodu. Od czasu jego zawału na górskiej drodze i wymuszonej reanimacji przez całą podróż nie wyłączałem silnika, bo bałem się, że może ponownie nie zapalić. W Strudze udało mi się go zaparkować w cieniu, aby choć trochę się schłodził. Ale czy ruszy? Ruszył, choć momentami lekko się buntował. Na szczęście jesteśmy prawie u celu, pozostało nam do przejechania jedynie kilka kilometrów do pobliskiej wioski Kališta (Kалишта, Kalisht). Znajduje się tam kemping "Rino", który odkryłem podczas ostatniej wizyty w Macedonii.
Obrazek

Właściciele kempingu posiadają też kilka pokoi dla turystów, a że są wolne (w jednym śpi rodzina Czechów), to wybieramy tę opcję. Jest to najdroższy nocleg na całym wyjeździe, bo koszt wynosił 25 euro za noc (na ich stronie internetowej widniała cena 20 euro, ale wiadomo, że koszty rosną).
Z tarasu mamy widok na kempingową restaurację oraz niebieską taflę za drzewami.
Obrazek

Bardzo podobało mi się okno w łazience - siedząc na desce można było sobie jednocześnie podglądać sąsiadów ;).
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 22.01.2023 21:22

Jednym z największych plusów kempingu jest niezwykle sympatyczna obsługa. Naprawdę mam wrażenie, że jesteśmy dla nich jak goście w domu. Przyjemny jest też zwyczaj, że na powitanie każdy gość otrzymuje kieliszek raki albo kawę. Wiadomo co wybraliśmy :). Później siedząc w restauracji jeszcze wielokrotnie podchodził do mnie kelner i konspiracyjnym szeptem zagadywał "rakija", po czym z niekłamaną radością przynosił kieliszki, które nigdy nie były dopisywane do rachunku ;). Dzięki temu chroniłem się intensywnie przed potencjalnymi problemami żołądkowymi, choć jedzenie serwowano pyszne. Ceny były wyższe niż w Albanii, ale jak się nie skusić na taką piękną pljeskavicę z serem i na domowe wino?
Obrazek

Swoją drogą to podziwiam jednego z młodszych kelnerów: ponieważ wybraliśmy pljeskavicę dwa razy, to zapytał on zdziwiony:
- Ale to zamawialiście już wczoraj.
- Bo jest taka pyszna - wyjaśniliśmy i ten aż pokraśniał z zadowolenia.

Restauracja jest nad samym brzegiem, obok parkują łódki i motorówki.
Obrazek

Kelnerzy mówili, że takie upały jak w Albanii już się tu nie powtórzą, bo okolice Jeziora Ochrydzkiego mają swój mikroklimat. Ostrzegali, że wieczorem może przydać się długi rękaw. I co? I nic. Co prawda raz pojawiły się gdzieś nad górami chmury, ale wieczorne godziny także były ciepłe. Temperatura jednak faktycznie nieco spadła, bo zamiast ponad 40 stopni przekraczała ona "ledwo" 30 stopni.
Obrazek

Minusem kempingu jest plaża, a raczej jej brak. Wejście do wody jest kamieniste i nierówne (znalazłem nawet kilka cegieł), potem pojawia się zielsko i szybko robi się głęboko. Dla małych dzieci i nieumiejących pływać to problem. Trochę się dziwię, że właściciele nie potrafili jej jakoś poprawić, wyprostować, wyczyścić. Może przez to mało osób się kąpało? My nie zamierzaliśmy odpuścić, bo cała niedziela to był dzień lenia! Woda była chłodniejsza niż w Jeziorze Szkoderskim, ale tak jest praktycznie zawsze, bo i akwen głębszy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Moczenie się, wylegiwanie w cieniu na kempingowych leżakach, lektura, coraz mniej chłodne piwo. Co jakiś czas towarzyszyły nam głośne hałasy dobiegające ze Strugi - a to jakiś muzyczny łomot, a to wycie z wielkiego meczetu... Również miejscowy meczet musiał dołożyć swoje i nawoływanie odbijało się od wody.
Obrazek

Jezioro Ochrydzkie to królestwo ptaków, ogłoszone ostoją IBA (Important Bird Area). Nawet przy zurbanizowanym brzegu można dostrzec różne gatunki - co chwilę widzi się czarnego kormorana małego suszącego skrzydła, a przy szuwarach kręci się łyska zwyczajna. Są też popularne kaczki oraz łabędzie - jednemu z nich się nie spodobałem, bo znienacka zaatakował podczas kąpieli! Na początku myślałem, że tylko się wygłupia, ale gdy podpłynął na dwa metry i rozprostował skrzydła to nie było już czasu na śmiechy, tylko trzeba było wiać! Przyznaję, że najadłem się trochę strachu, zwłaszcza, że próbował potem jeszcze raz mnie dorwać ;).
Obrazek
Obrazek

Ciągły ruch na jeziorze.
Obrazek

I jeszcze dwie okołokempingowe ciekawostki: coś się suszyło pod domem, z kolei z drzewa, sięgającego wysokością drugiego piętra, kusiło kiwi. Niestety, jeszcze niedojrzałe.
Obrazek
Obrazek
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 25.01.2023 12:23

Kališta jest miejscowością zdominowaną przez Albańczyków, stanowią ponad 90% liczby mieszkańców. Pierwotnie mieszkali tu chrześcijańscy Słowianie, którzy w większości wynieśli się w połowie XIX wieku, w czasie gdy grasowały w okolicy różne rozbójnicze bandy muzułmanów. Zastąpili ich Albańczycy i Turcy, ci ostatni jednak albo uciekli albo zalbanizowali się w czasie II wojny światowej, kiedy tereny te włączono do faszystowskiego Królestwa Albanii, kontrolowanego przez Włochów.
W każdym razie albańskość dzisiaj widać na każdym kroku. Na głównym skrzyżowaniu powiewa albańska flaga, wisi też na niektórych domach, w centrum stoi meczet.
Obrazek

Spacery po tej wiosce to dla mnie duża przyjemność, bo pozwala zobaczyć ulice nieprzygotowane pod turystów. Nowiutkie domy sąsiadują ze starymi, które czasem ledwo stoją. Niektóre posesje to eklektyczny misz-masz!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zastanawiam się ile lat może mieć ta konstrukcja? Kilkanaście czy raczej kilkadziesiąt?
Obrazek

Moim zdaniem to najładniejszy budynek w wiosce. Niestety, dołożono do niego nowoczesny klocek, co zaburza odbiór.
Obrazek

Motoryzacja reprezentowana jest przez rozmaite pojazdy.
Obrazek
Obrazek

Na końcu obszaru zabudowanego znajduje się cerkiew świętego Mikołaja, wybudowana w 1972 roku na ruinach starszej, zniszczonej w poprzednim stuleciu.
Obrazek

Wokół świątyni pochowani są Macedończycy. We wszystkich grobach, poza jednym, spoczywają członkowie rodziny Tanaskoski. Według macedońskiej Wikipedii są to potomkowie dawnej chrześcijańskiej większości, która opuściła wioskę w XIX wieku. Decyzję o zaniechaniu przenosin podjęło dwóch braci - jeden pozostał przy wierze przodków i dał początek współczesnym Tanaskoskim, drugi przeszedł na islam i dziś jego praprawnuki uważają się za Albańczyków.
Obrazek

Według tej internetowej encyklopedii narodowość determinuje również zawód: otóż Macedończycy częściej zajmują się rybołówstwem, a Albańczycy uprawą roli i hodowlą zwierząt. A także turystyką, bo obiekty dla gości - w tym nasz kemping - położone są przy głównej ulicy i przeważnie są w rękach Albańczyków.
Obrazek

Za wioską, u stóp skalistego wzgórza, znajduje się kompleks klasztorny oraz hotel z basenem. Tym razem tam się nie wybraliśmy, klasztor i cerkwie sfotografowałem dokładnie trzy lata temu.
Obrazek

Oficjalne dane nie wskazują obecności Cyganów w miejscowości, ale ledwo zaczęliśmy się kręcić wokół cerkwi, a zaraz zjawiła się śniada pani z dzieckiem pod pachą i wyciągnęła rękę. Po prostu szósty zmysł!
Obrazek

Mimo niedzieli (a może właśnie dlatego) na głównej ulicy panuje spory ruch, nasilający się wieczorem. Po asfalcie suną wypasione wozy na szwajcarskich i niemieckich blachach, które oczywiście nie należą do żadnych Szwajcarów i Niemców. Młodzi Albańczycy wracają latem w rodzinne strony, aby trochę poszpanować. Przemyka też cała kawalkada samochodów z albańskimi flagami, więc to na pewno wesele.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
wiola2012
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2488
Dołączył(a): 26.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiola2012 » 25.01.2023 23:03

Ciekawie opisujesz odwiedzone miejscowości, tak bardziej „ od podszewki”, miło się czyta. :) Podejrzewam, że to długa rekonwalescencja samochodu spowodowała takie opóźnienie w relacji :wink:.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 26.01.2023 00:06

Miałem intensywny przełom roku ;)
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2204
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 15.02.2023 13:03

Będzie dalszy ciąg ... ? Zbyt dobra relacja by nie skończyć ... :papa:

pozdrawiam, Michał
Raphael
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 462
Dołączył(a): 15.09.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raphael » 15.02.2023 19:12

@Pudelek, jeśli to nie zastrzeżone, to jaki Twoja Meriva B ma silnik i ile miała przebiegu w czasie albańskiego incydentu z gaśnięciem?
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 20.02.2023 20:47

Opel Meriva 1.4 Turbo. Przebieg to około 160 tysięcy.

Będzie dalszy ciąg ... ? Zbyt dobra relacja by nie skończyć ... :papa:

będzie ;)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 20.02.2023 20:48

Po dwóch noclegach i dniu odpoczynku trzeba zbierać się do dalszej jazdy. Z jednej strony szkoda, a z drugiej czekają przecież nowe miejsca, nowe przygody i nowe emocje!

Przed wyjazdem należy jeszcze policzyć kasę, więc przedstawiam kolejny odcinek z cyklu "waluty Europy" ;). Wielokrotnie zdarza mi się fotografować i opisywać zagraniczne monety i banknoty, bo to w końcu lekcja cudzej historii i kultury.
Denar (денар) stał się walutą narodową w 1992 roku, a więc wkrótce po opuszczeniu przez Macedonię Jugosławii. Nazwą nawiązuje do monet rzymskich, podobnie zresztą jak serbskie dinary, choć podejrzewam, że podobieństwo w wymowie do wcześniejszej waluty także miało niebagatelne znaczenie, zwłaszcza dla przywiązanych do jugosłowiańskich klimatów. Banknot 500 denarów przedstawia z przodu złotą maskę pogrzebową znalezioną w okolicach Ochrydu, natomiast z tyłu motywy roślinne. Banknot 1000 denarów to postać Maryi z ikony z jednej z cerkwi, również z Ochrydu.
Obrazek

W poniedziałek obudziłem się o piątej rano przez wrzaski muezina. Później i tak źle mi się spało, bo denerwowałem się samochodem - jak zniesie dzisiejszej podjazdy?

Pierwszą odwiedzoną wioską była pobliska Radolišta (Радолишта, Ladorisht). Podobnie jak Kališta, była kiedyś osadą chrześcijańską, ale w 19. stuleciu zaczęła się tu osiedlać ludność albańska. Ostatnie rodziny słowiańskie opuściły ją około 1900 roku, więc dzisiaj na ponad trzy tysiące mieszkańców spis powszechny wskazuje jednego Macedończyka, jednego Turka, kilkadziesiąt osób bez narodowości, a reszta to Albańczycy. Już na wjeździe wita nas dwugłowy orzeł, symbol Albanii.
Obrazek

Krążymy autem po ulicach. Jedyna kawiarnia jest, pomimo wczesnej pory, wypełniona maksymalnie, podobnie jak stoliki przed nią. Sami faceci siedzący nad espresso i szklaneczkami wody, z cygaretami w ustach, zawzięcie dyskutujący lub patrzący się przed siebie. Odnoszę wrażenie, że zebrała się tam cała męska populacja i w tym czasie nikt nie pracuje, bo wszyscy siedzą tu :P.

Na terenie Radolišty odkryto ruiny bizantyjskiej bazyliki, lecz nie umiałem ich znaleźć, więc wracam do głównej drogi. Przy skrzyżowaniu położony jest cmentarz mieszczący kilka pomników. Jedne upamiętniają jakiś albańskich bojowników z drugiej dekady ubiegłego wieku (zdaje się, że walczyli z serbskim wojskiem), inne ofiary masakry z października 1944 roku. Wówczas Niemcy rozstrzelali 82 mieszkańców i było to jedno z najtragiczniejszych takich zajść w czasie II wojny światowej w Macedonii. Masakra była karą za odmowę wydania komunistycznych partyzantów działających w okolicy.
Obrazek

Jedziemy północnym brzegiem Jeziora Ochrydzkiego i zatrzymujemy się w Ochrydzie (Охрид, Ohër), najważniejszym pod względem turystyki mieście w kraju. Zwiedzałem je już kilkukrotnie, opisywałem również, teraz pora tylko na większe zakupy i wizytę w kantorze.

Ciekawy sposób na zaklepanie miejsca parkingowego ;).
Obrazek

Ochrydzki deptak w sezonie przemierzają tysiące turystów, ale o tej porze jeszcze nie ma tłumów. Architektura wielu budynków nie napastuje porządkiem, a z tyłu widać lecące w niebo wieże meczetu i cerkwi.
Obrazek
Obrazek

Nawet na deptaku można zostać przejechanym!
Obrazek

Moja nerwowość wzrasta, ponieważ głównym daniem tego dnia jest wędrówka po górach, a to oznacza, że muszę wjechać samochodem na przełęcz położoną znacznie wyżej niż droga, na której dwa dni wcześniej zdechło mi auto.
Obrazek

O górach napiszę w następnym odcinku, zdradzę tylko, że wóz dał radę, więc kamień spadł mi z serca :).

Po drugiej stronie pasma górskiego rozlewa się jezioro Prespa. Położone jest wyżej niż Ochrydzkie, więc zazwyczaj jest tu nieco chłodniej. Urodą nie ustępuje temu drugiemu, ale turystów nad nim niewielu, infrastruktury również, za to posiada piaszczyste plaże. Dzielą się nim trzy kraje - oprócz Macedonii i Albanii również Grecja. Trójstyk granic na jeziorze znajduje się kilka kilometrów od nas, gdzieś za tymi zielonymi wzgórzami.
Obrazek

Szkoda, że nie ma czasu na kąpiel, ale na zegarku jest godzina szesnasta, a przed nami jeszcze ponad sto kilometrów do przebycia. Niby niewiele, lecz to nie autostrady będą w użyciu.
Obrazek

Prespa tylko z oddali i wkrótce znika z oczu.
Obrazek

Na mijanych terenach już nie ma Albańczyków, za to co jakiś czas i tak mignie meczet. Dla kogo? Otóż dla Turków. Stanowią oni niedużą mniejszość w wielu wioskach, na przykład w Drmeni (Дрмени, tur. Dırmeni). Meczet sąsiaduje z cerkwią świętego Jerzego.
Obrazek

Droga bywa kręta, ale na szczęście pustawa.
Obrazek

A to już chyba obrzeża Bitoli. Dziwny mur teoretycznie osłania od hałasu, ale mam podejrzenia, że raczej osłaniał szosę od cygańskiego osiedla.
Obrazek

Horyzont raz się spłaszcza a raz marszczy. Są też moje ukochane słoneczniki!
Obrazek
Obrazek

Mam problemy z wyborem właściwych dróg do celu. Za Bitolą chciałem odbić na północny-zachód, ale nie widzę zjazdu. Chyba był źle oznakowany, podobnie jak następny. Zerkam na mapę i postanawiam zrobić trasę trochę bardziej dookoła, ale pewniejszą, co i tak nie uchroniło mnie od wyciągnięcia GPS-a. Potwierdził on moje podejrzenia, że tym razem jadę dobrze.
A okolice są tu biedne. Wyraźnie więcej ubóstwa niż nad Ochrydzkim, ale też możliwości zarobku jest mniej. Nie ma turystów, a już na pewno nie zagranicznych, nie ma Albańczyków przysyłających kasę zza granicy. Dużych zakładów także za bardzo nie widziałem. Nawet drogi są jakieś takie ubogie, asfalt często wystarcza na jedno, półtora samochodu. Częściej niż auta widzę traktory oraz rozmaite samoróbki do przewozu ludzi i towarów.
Obrazek

W miejscowościach straszą niedokończone albo na wpół opuszczone budynki. Na poboczach stoją rzędy pustaków czekające nie wiadomo na co...
Obrazek
Obrazek

Z punktu widzenia przybysza ze Śląska to bardzo ciekawy szlak do obserwacji, ale współczuję tym, którzy muszą tu mieszkać.

Ale każda droga kiedyś się kończy, wkrótce wdrapiemy się samochodem do najwyżej położonego w Macedonii miasta.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 04.03.2023 16:31

Galičica (Galiczica, Галичица) to pasmo górskie w Macedonii, położone pomiędzy Jeziorem Ochrydzkim i jeziorem Prespa. Z racji łatwej dostępności oraz braku większych trudności na szlakach są to chyba najpopularniejsze góry w kraju wśród turystów zagranicznych, a na pewno najwięcej z nich relacji w internecie.
Obrazek

Przez góry i istniejący tu park narodowy biegnie asfaltowa droga, łącząca brzegi obu jezior. To właśnie ona znakomicie ułatwia dostęp do szlaków. Od strony Jeziora Ochrydzkiego zaczyna się ona przy skrzyżowaniu z trasą Ochryda - Sveti Naum. Następnie mamy ponad 14 kilometrów zakrętów, auto wdrapuje się na wysokość 1600 metrów, czyli na przełęcz Baba, a potem trochę zjeżdża w dół do punktu startowego przy węźle szlakowym. Oznacza to, że musimy pokonać ponad 700 metrów, a licząc od Ochrydy około 1150 metrów przewyższenia, aby wspiąć się na poziom wyższy niż Pilsko w Beskidzie Żywieckim. Z tego też powodu cały poranek zamartwiałem się, czy mój Opel da radę, skoro dwa dni wcześniej padł przy znacznie mniejszych podjazdach. Na szczęście dał, ponieważ jechałem spokojnie, nie nadużywałem gazu, a szosa jest dobrze wyprofilowana, aby wysokości nabierać powoli. Jedyną dolegliwością było stado krów, które ją w pewnym momencie zatarasowało ;). Pokonawszy tę drogę już czułem się jak zdobywca, choć jeszcze nie zdążyłem wyjść na szlak.
Obrazek

Pod przełęczą Baba na prowizorycznym parkingu (kawałek przestrzeni wzdłuż asfaltu) stoi kilka samochodów, ale ludzi brak, musieli pójść w górę. Temperatura, w porównaniu z poprzednimi dniami, jest przyjemna i wynosi jedynie 24 stopnie. W powietrzu latają jakieś dziwne robale, ni to pszczoły, ni to muchy...
Obrazek

Miejsce z parkingiem według drewnianej tablicy nazywa się Lipova Livada, z kolei na szlakowskazie nosi nazwę Prevoj. Z parkingu można pójść w dwie strony - szlak na południe prowadzi na Magaro (Магаро), uważany dość często, acz błędnie, za najwyższy szczyt pasma. Szlakiem na północ, który w terenie praktycznie nie istnieje, dojdziemy na Lako Signoj (Лако Сигној). Zdecydowana większość turystów wybiera opcję pierwszą. Magaro miałem w planach już dziesięć lat temu, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Galičicę, ale z jakiś powodów (zapewne brak czasu) poleciałem jedynie na Lako Signoj, który także jest atrakcyjny, choć o ponad dwieście metrów niższy niż Magaro. Tym razem mam okazję spełnić marzenie sprzed dekady i pójść w końcu na górę, która jest miejscowym numerem jeden!
Obrazek

Wkrótce po nas pojawia się samochód z katowickimi rejestracjami. Facet z kobietą, pytają się o trasę na Lako Signoj. Przypominam sobie wędrówkę z 2012 roku i zgodnie z pamięcią opowiadam, że ja tam za bardzo szlaku nie kojarzę, trzeba po prostu iść jedną z wielu ścieżek przed siebie i na pewno dotrzemy na szczyt. Nie są zachwyceni takim obrotem sprawy, ale obiecuję im, że raczej się nie zgubią ani nigdzie nie spadną ;).
Pewną ciekawostką jest fakt, że na początku podjazdu znajduje się punkt poboru opłat. Zatrzymuje nas starszy facet i pyta się o cel podróży. Gdy mówię, że Magaro, to należy zapłacić za bilet wstępu do parku narodowego, dokładnie 200 denarów (15 złotych). Jeśli powiemy, że Lako Signoj, to opłaty nie ma, choć to nadal park narodowy! Nie wiem dlaczego taka jest polityka cenowa, ale jest. Można skłamać co do celu podróży, ale potem chodzić z dużą na ramieniu i bać się kontroli jakiejś straży parkowej? Bez sensu! Nadmienię tylko, że opłatę wprowadzono po pretekstem planowych inwestycji w infrastrukturę turystyczną, ale żadnych takowych nie przeprowadzono, chyba, że uznamy za nie kilka tablic informacyjnych. Czasem można przeczytać, że obowiązuje osobna opłata za samochód osobowy i osobna za wejście na szlak, ale nas skasowano jedynie za to drugie.
Obrazek

My idziemy w tę stronę: las, a potem imponujące ściany skalne.
Obrazek
Obrazek

Parking wkrótce zostaje za nami. Wysoka ściana to początek podejścia na Lako Signoj. Droga w lewo prowadzi nad Jezioro Ochrydzkie. Jak widzicie - naprawdę nie ma tu żadnej infrastruktury, pomijając zamkniętą drewnianą budkę. Nie ma również żadnego źródła, więc trzeba pamiętać o zapasach wody, bo nigdzie jej nie uzupełnimy.
Obrazek
Obrazek

W lesie panuje przyjemny chłodek. Na jednej z polan znajdujemy dom z fotowoltaiką na blaszanym dachu. To prawdopodobnie własność macedońskich służb ratunkowych i czasem w internecie można przeczytać, że jest możliwość schronienia się w nim w razie złej pogody, a nawet przespania. Specjalnie sprawdziłem - wszystkie drzwi zamknięte na głucho, nikogo nie ma, a więc również to jedynie miejsce mogące pełnić funkcję schronu odpada...
Obrazek

Z parkingu na szczyt jest około trzy i pół kilometra. Tabliczki wskazują, że podejście powinno zająć dwie godziny. Na pewno można ten czas skrócić, ale nam się nigdzie nie spieszy. Zresztą Teresie źle się oddycha już przy tej wysokości, więc byłem pewien, że wejdziemy nad granicę lasu i ona tam na mnie poczeka, a ja dalej pójdę sam, na szybko.
Obrazek

Myliłem się - krok po kroku, z odpoczynkami, połykamy kolejne metry i przemy do przodu :). Wkrótce pojawiają się widoki na Jezioro Ochrydzkie, a okolica zachęca do postojów wśród traw.
Obrazek
Obrazek

Po godzinie dochodzimy do skrzyżowania szlaków. Trzeba podjąć decyzję, którą stroną włazić na Magaro: krótszą, ale bardziej stromą czy dłuższą, nieco łagodniejszą. Wybieram szlak zachodni, czyli bardziej stromy i jednocześnie bardziej widokowy.
Obrazek
Obrazek

Zbliżyliśmy się do skalistych ścian, wygląda to wszystko imponująco.
Obrazek

Zaczynając ostrzejsze podejście cały czas gapimy się na Lako Signoj. Przy zbliżeniu widać sam szczyt z jakąś zabudową typu maszty, to wysokość 1973 metry. Po prawej góra o nazwie Bajrače (Бајраче); pozornie wydaje się wyższa, ale w rzeczywistości osiąga jedynie 1924 metry n.p.m..
Obrazek
Obrazek

I znowu krótki postój - w tych warunkach to czysta przyjemność!
Obrazek

Wąska ścieżka wije się między skałami, idzie się świetnie. Zastanawiałem się, czy jest sens brać ze sobą kijki, ale wziąłem i nawet przez moment tego nie żałowałem.
Obrazek
Obrazek

Wspinaczka pod metalową konstrukcję przypominającą... baner reklamowy. Po co ktoś to zbudował w tym miejscu? Nie mam pojęcia. Na pewno jest to obiekt, który zupełnie nie pasuje do okolicy i psuje krajobraz, doskonale go też widać z parkingu.
Obrazek
Obrazek

Na betonie wymalowano starą flagę Macedonii, obowiązującą w latach 1992 - 1995. Ponieważ nawiązywała do tzw. słońca z Werginy, znalezionego w grobach starożytnych macedońskich królów, wywołała gwałtowny protest Grecji, która zaczęła stosować blokadę ekonomiczną młodego państwa. Macedończycy fanę zmienili i to całkiem zgrabnie; moim zdaniem obecna ich flaga jest jedną z najładniejszych i najsympatyczniejszych w Europie.
Obrazek

"Baner reklamowy" to symboliczna granica dwóch tysięcy metrów. Od tego momentu teren się rozszerza, jeszcze nie wypłaszcza całkowicie, jednak najbardziej strome odcinki już za nami. Krajobraz dość surowy, sporo różnych skał i kamieni.
Obrazek

Galičica to jedne z najbardziej suchych gór Macedonii. Na tej wysokości szata roślinna jest dość uboga, choć nie brakuje licznych kolorowych kwiatków. Wśród największych okazów fauny macedońska Wikipedia wymienia niedźwiedzia i rysia.
Obrazek

Z góry schodzi trójka turystów, Niemcy lub Holendrzy. To pierwsi ludzie, jakich widzimy na szlaku. Ostrzegają przed sypkim podłożem i mają rację, miejscami ziemia się osuwa i jest to właściwie jedyna trudność tej trasy, pomijając ponad siedemset metrów podejścia. Przy drodze na Magaro osypująca się ścieżka tak mocno nie przeszkadza, zresztą mamy normalne górskie obuwie, w przeciwieństwie do tamtych, którzy paradują w szmacianych adidaskach. Nie dziwię się, że potem co chwilę się przewracali, a powietrze rozdzierały wrzaski.
Pudelek
Cromaniak
Posty: 1975
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 18.03.2023 13:44

Zaczął się najbardziej widokowy odcinek. Największa atrakcja tego szlaku to możliwość jednoczesnego podziwiania dwóch jezior: Ochrydzkiego i Prespy. Na jednym zdjęciu ciężko je złapać z poziomu człowieka (co innego z drona), ale udało mi się na tym ujęciu, ciut słabo widoczne: po prawej Prespa, po lewej jest skromny kawałek Ochrydzkiego.
Obrazek

Natomiast jeśli popatrzymy na spokojnie - najpierw w lewo, a potem w prawo, to już nie ma problemów z dojrzeniem jezior, choć przejrzystość powietrza jest dzisiaj kiepska, a i kolory nieco wyblakłe. Uroki upalonego lata.
Obrazek
Obrazek

Droga na przełęcz Baba oraz wioski przyklejone do Jeziora Ochrydzkiego. A także parking, nasze auto jeszcze stoi.
Obrazek
Obrazek

Oznakowanie szlaku przyjęło postać biało-czerwonych (lub czerwono-białych) pasów. Z racji braku drzew maluje się je na kamieniach, czasem też stawia się drewniany słupek. Są odcinki, gdzie trzeba wybrać jedną z kilku ścieżek, potem okazuje się, że szlak jednak biegł sąsiednią, ale zgubić się byłoby wielką sztuką.
Obrazek
Obrazek

Szczyt Magaro będzie gdzieś na tej górce, taką przynajmniej mam nadzieję.
Obrazek

A jednak nie. To dość częsty przypadek w Galičicy, podobnie było podczas wchodzenia na Lako Signoj - już kilka razy byłem przekonany, że wkrótce będę szczytował, ale okazywało się, że to jeszcze nie tutaj. Wcale mi to nie przeszkadza, cykam zdjęcia jak najęty i cieszę się każdą chwilą.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wąwóz (kocioł?), na którego końcu znajduje się rozdzielenie szlaku. W drodze powrotnej będziemy go obchodzić z drugiej strony. A z tyłu jezioro Prespa.
Obrazek

Przecinające ziemię rowy mogą być okopami z czasów Wielkiej Wojny, kiedy to w tych stronach toczyły się walki na froncie salonickim pomiędzy państwami centralnymi (Bułgaria i Niemcy, w mniejszym stopniu Austro-Węgry) i Ententą (Francuzi, Brytyjczycy, uciekający z kraju Serbowie oraz Grecy, oficjalnie neutralni).
Obrazek

Teraz już na pewno widać szczyt! Betonowy słupek oznacza Magaro (2255 metrów n.p.m.)! To moja najwyższa wysokość od dziewięciu lat, kiedy to zdobyłem Wichren!
Obrazek
Obrazek

Wejście od parkingu zajęło nam dwie godziny i dziesięć minut, ale na pewno można tę trasę przebyć szybciej. Tylko po co?

Zdjęcie robi nam dwójka turystów (ojciec z synem), którzy jakiś czas temu nas wyprzedzili i byli to jedyni ludzie idący w tym samym kierunku co my. A w ciągu całej wędrówki spotkaliśmy w sumie osiem osób.
Obrazek

Jak już wspominałem wcześniej - Magaro bywa uznawany za najwyższy szczyt pasma. Sam tak do niedawna myślałem, nawet w czasie wspinaczki, ale to błąd. Analiza mapy wskazuje, że w bliskiej odległości w kierunku południowym jest nieco wyższe wzniesienie. Nazywa się ono Kota (Кота) i ma mierzyć 2265 metrów (mapy.cz pokazują 2270, czasem pojawia się też techniczne określenie F10, zamiast "Kota"). Kota położona jest na granicy z Albanią i szczyt wyznacza po prostu słupek graniczny, pochodzący jeszcze z czasów Jugosławii. Oficjalnie nie prowadzi tam żaden szlak, choć w terenie są słabe oznaczenia koloru zielonego. Być może został on zlikwidowany właśnie z powodu granicy - ponoć jeszcze jakiś czas temu nawet wejście na Magaro wymagało zgłoszenia do pograniczników. O Kocie dowiedziałem się dopiero po powrocie na Śląsk i teraz trochę żałuję, że tam nie podszedłem. W linii prostej to tylko nieco ponad dwa kilometry i w dodatku nawet zaczęliśmy tam nieświadomie iść, bo... pokręciły mi się kierunki przy zejściu. Zamiast nas udali się tam ojciec z synem; patrząc na zdjęcie wydaje się, że może to być najwyższy punkt na horyzoncie.
Obrazek

Warto dodać, że jeszcze bardziej na południe (kolejne trzy i pół kilometra od granicy) po albańskiej stronie wznosi się Pllaja e Pusit (2287 metrów n.p.m.). To z kolei najwyższa góra pasma Mali i Thatë, które w rzeczywistości jest albańską kontynuacją Galičicy, tylko pod inną nazwą (Macedończycy zwą je Suwa Gora - Сува Гора, co doskonale podkreśla brak źródeł i potoków). Tak więc będąc precyzyjnym należy ustawić taką kolejność:
* Pllaja e Pusit - najwyższy szczyt całego pasma,
* Kota - najwyższy szczyt pasma o nazwie Galičica, Parku Narodowego Galičica i w ogóle macedońskiej części,
* Magaro - najwyższy szczyt leżący w całości po macedońskiej stronie.
I chyba wszystko jasne? :)
Obrazek
Obrazek

Również już pisałem, że można stąd obserwować jednocześnie dwa najsłynniejsze macedońskie jeziora, choć w sumie należałoby napisać macedońsko-albańskie, bo przecież w obu swój mniejszy udział ma także Albania (a w przypadku Prespy i Grecja). Na pierwszym zdjęciu Ochrydzkie i albański brzeg z miastem Podgradec (średnio interesującym), na drugim Prespa i niewielki wąwóz, którym będziemy schodzić.
Obrazek
Obrazek

Po dwudziestu minutach odpoczynku zaczynamy powrót wschodnią odnogą szlaku, minimalnie dłuższą, ale nieco łagodniejszą. To właśnie z powodu nachylenia wybrałem tę wersję - wiele osób woli nią podchodzić, a wracać z widokami, natomiast ja nasyciłem się panoramicznie podczas wejścia, a zbijać wysokość preferuję z mniejszym obciążeniem kolan.
Obrazek
Obrazek

Maszeruje się bardzo fajnie. W zasięgu wzroku nikogo, panuje cisza przerywana jedynie odgłosami cykadopodobnymi, wielki spokój. Mimo upalnego lata tu i ówdzie zachowało się trochę soczystej zieleni.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Sporo było takich roślinek. Próbowałem sprawdzić w internecie co to może być i wyskakiwało, że to jakaś odmiana dziewanny (Verbascum), zdaje się że dziewanna drobnokwiatowa.
Obrazek

Schodzimy z kolejnych wzniesień, kręcimy się wokół skałek w kolejnych małych wąwozach. Momentami trzeba uważać, drobne kamienie uciekają spod nóg i łatwo o wywrotkę.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na lewej ścianie pojawiła się sylwetka "banera reklamowego", a to oznacza, że jesteśmy gdzieś na wysokości 1900 metrów. Spotykamy też słupek ze skromnymi szlakowskazami, które wydają się mało przydatne, ale potem widzę, że z boku jest wydeptana ścieżka, więc może ludzie chodzili w tamtą błędną stronę. Swoją drogą napisy na tabliczkach są tylko w alfabecie łacińskim, a nie w cyrylicy, czyli najwyraźniej Macedończycy wiedzą gdzie iść ;).
Obrazek
Obrazek

Ostatni odcinek do połączenia z zachodnią odnogą jest wyjątkowo przyjemny. Jezior już od dawna nie widać, ale wrażenie robią otaczające nas skały. Potem zaś teren się wypłaszcza i rozszerza, a my możemy namacalnie poczuć i zobaczyć, jacy jesteśmy mali wobec potęgi gór.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W lesie zaliczam glębę, padając boleśnie na prawe biodro. Stało się to w miejscu, które w ogóle nie wyglądało na śliskie, w dodatku posiłkowałem się kijkami. Teresa szła bez kijów, kilka razy zsuwała się na kamieniach, ale zawsze udawało jej się ustać.
Obrazek

Niektórym wszystko kojarzy się tylko z jednym...
Obrazek

Wychodzimy na łąki wokół drogi. Znowu przy samochodach nikogo nie ma, wszyscy w trasie. Obok auta wyłączam zegarek - całość wędrówki zajęła nam trzy godziny i czterdzieści minut "czystej" wędrówki, a z przerwami cztery godziny i piętnaście minut. Natomiast samo zejście to godzina i trzy kwadranse, ale - podobnie jak na podejściu - nie spieszyliśmy się.
Obrazek

Ciężko napisać jaki byłem zadowolony, że w końcu - po dziesięciu latach! - udało się wejść na Magaro. Czasem trzeba długooo czekać na realizację planów i spełnianie marzeń, ale co się odwlecze, to nie uciecze ;).

Pakowanie, przebierka w normalne buty i możemy zjeżdżać w dół w stronę Prespy. Na jednym z zakrętów widzę tabliczkę szlaki zielonego, prowadzącego do wioski Stenje (Стење). Ciekawe, czy rzeczywiście jest on w terenie oznaczony, czy istnieje jedynie na mapach albo w głowach pracowników parku narodowego.
Obrazek
wiola2012
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2488
Dołączył(a): 26.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiola2012 » 19.03.2023 23:41

Ciężko napisać jaki byłem zadowolony, że w końcu - po dziesięciu latach! - udało się wejść na Magaro. Czasem trzeba długooo czekać na realizację planów i spełnianie marzeń, ale co się odwlecze, to nie uciecze ;).

Godna podziwu wytrwałość. Gratuluję :D !
My będziemy w tym roku w identycznej sytuacji. Tylko naszym celem będzie nie szczyt, a twierdza w Omisiu. Też po 10 latach :D .
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Lipiec nad bałkańskimi jeziorami - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone