napisał(a) Franz » 12.03.2012 11:53
Dzień 6
Budzik rozpoczyna mój dzień o 6:30. Pakuję manele, ścielę wóz i odwracam go maską w kierunku południowym, żeby słońce nie prażyło w bagażnik - oczywiście, jeśli będzie słońce. Na razie nie jest źle, gdyż niebo jest bezchmurne. W powietrzu ostry chłód - znajduję się w głębokiej dolinie i tu słońce zajrzy nie tak szybko. Po chwili wszystko gotowe i wyruszam w drogę. Drogę opóźnioną o dwa dni z powodu niepogody, a ponadto wybraną ad hoc z bośniacko-czeskiej mapy na miejscu, gdyż zgodnie z moimi informacjami z kraju, żadna bezpieczna trasa tędy nie prowadzi. Skoro jednak najnowsze dane sugerują taką możliwość, no to w drogę! Ruszam w góry Prenj, nie zdając sobie jeszcze w tym momencie sprawy z tego, że będzie to jedna z moich najdłuższych wypraw w życiu.
Początek trasy to stromy i bardzo poszarpany, kamienisty odcinek drogi, którą wczoraj już się nie zdecydowałem jechać. Potem zakręt i droga znów staje się przejezdna. Może należało sforsować ten odcinek? Teraz jednak nie będę już po wóz wracał. Zresztą już po chwili dochodzę do miejsca, gdzie tabliczka ze strzałką "Bijela" kieruje mnie z drogi w las. Czyli jednak wybrałem optymalny górski parking. Z uwagi na poranny chłód idę w polarze, ale wkrótce zaczynam się rozgrzewać. Podejście staje się bardziej strome, a leśna droga zwęża się do ścieżki. Trochę krótkich zakosów i kolejne rozstaja. Wymalowane czerwoną farbą literki pokazują: "B" w lewo, "L" w prawo. Aha, czyli jaskinia Bijela w lewo, a Lupoglav w prawo. Zatem wybieram prawy wariant, gdyż mam zamiar wracać przez Bijelę, czyli w tym miejscu zamknę pętlę. Tak przynajmniej mi się w tym momencie wydaje i do głowy by mi nie przyszło, że los postanowił spłatać mi figla.
Ściągam polar i chowam do plecaka. Szeregiem zakosów pokonuję stromy stok, raz po raz odgarniając z twarzy niewidoczne pajęczyny. W końcu wystawiam jedno przedramię, które działa analogicznie do lodołamacza. Pełen zarośli, niski las rzadko chyba jest odwiedzany, sądząc po ilości cieniutkich nitek rozciągniętych w poprzek ścieżki. Dodatkową atrakcję stanowią kolczaste krzaki, bezskutecznie próbujące mnie zatrzymać. Kiedy ponad lasem przebłyskują już skały, mijam kolejne rozwidlenie. Tu znów Lupoglav całym słowem wypisany, więc nie trzeba literek dopasowywać. Nadal stromo, ale ścieżka dosyć wyraźna, tylko szlak czasami trudny do wychwycenia wzrokiem. Pojawiają się większe prześwity pomiędzy gałęziami, przez które zaglądają zarówno bliskie szczyty Prenja, jak i dalszej Cvrsnicy.