W tym roku też był plan na przejażdżkę tym razem składem ciągniętym przez lokomotywę parową ale ostatecznie z różnych przyczyn to się nie udało. Jak się okazało w sierpniu w czasie naszego pobytu nie kursowały pociągi do Przysłupa. Wszystkie składy jechały do Balnicy za wyjątkiem lokomotywy parowej która co prawda jechała w kierunku Przysłupa ale dojeżdżała tylko do Dołżycy.
W rejonie jest jeszcze jedna kolejowa atrakcja. Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe w Uhercach Mineralnych na linii kolejowej nr 108 .
Tutaj strona:
http://www.drezynyrowerowe.pl/pl/
Byliśmy tam w 2018. To dla odmiany szerokie tory . Na linii choć infrastruktura jest utrzymywana w gotowości nie ma obecnie ruchu.
Co do drezyn rowerowych to dostępne są krótsze i dłuższe trasy. My wybraliśmy najkrótszą. I całe szczęście. Jest co pedałować jadąc pod górkę. To nie to samo co jazda zwykłym rowerem
Podróżuje się w zorganizowanej grupie. W pierwszym i ostatniej drezynie jedzie człowiek z obsługi.
Tak się złożyło, że my jako jedni z nielicznych byliśmy w trójkę, Nasz opiekun z czoła poprosił rodzinę z trójką dzieci, która zajęła pierwszą drezynę by przesiadła się do tytułu i namierzył nas. Spytał czy to nie będzie kłopot jeśli pojedziemy z nim razem jako pierwsi. I tak wylądowaliśmy na początku peletonu drezyn. Jak się potem okazało pomagał pedałować jak już żona odpadała z sił .
Właśnie nadjeżdża grupa rowerzystów .
Syn przymierza się do jazdy .
Za nami chatka wariatka, którą też przy okazji odwiedziliśmy. Tu jeszcze siedzimy w środku stawki.
A tu już jesteśmy na czele. Przed nami droga wolna .
No to pedałujemy, tzn. syn trzyma nogi na pedałach, żona z opiekunem naszej wycieczki siedzą z tyłu a mi pot leje się po plecach i para chyba idzie z uszu . Oczyma wyobraźni widzę że spowalniam wszystkich. Okazuje się, że nie jest tak źle. Nawet zatrzymujemy się przed przejazdem kolejowym i czekamy na resztę mocno rozciągniętej stawki. Na szczęście w końcu udaje się namówić syna na przesiadkę i pedałujemy dalej raźnie z żoną. Potem nasz opiekun wycieczki zmienia żonę a pod koniec żona zmienia mnie .
Docieramy na miejsce.
Zatrzymujemy się koło jakiegoś ośrodka. Jest tam staw i basen. W czasie naszego odpoczynku pracownicy obsługi obracają drezyny.
Wyruszamy w drogę powrotną. Tym razem jako ostatni. Zjazd to bajka. Prawie cały czas z górki, wystarczy tylko hamować .
Trasa prowadzi obok browaru Ursa Maior, do którego potem zawitamy nabywając to i owo .
CDN