napisał(a) Franz » 13.10.2016 23:53
Rozkładam się z drugim śniadaniem, rozkoszując się widokami, mimo wyraźnie gromadzących się stopniowo obłoków. W międzyczasie wbiega ktoś szybko na wierzchołek, wyciąga spod krzyża księgę i się wpisuje, po czym zbiega z powrotem. Domyślam się, że to ktoś wyznaczony jako pisarz przez grupkę, która zakończyła ferratę i zdecydowała się już pominąć sam szczyt.
Po posiłku zbieram się i ja, ruszając z powrotem w kierunku rozstajów. Spotykam zaraz podążającą na szczyt trzyosobową rodzinę oraz dwóch facetów, którzy mnie zaczepiają pytaniem, czy może wchodziłem normalną drogą. Muszę ich rozczarować - nie, ja również ferratą i nie znam drogi zejściowej - po czym się rozstajemy.