Wszystko udaje się znakomicie i zamykam pętlę, wypadając z lasu wprost na parking. Łapię za piwko, przestawiam wóz bliżej jednej z ławek i na niej robię sobie kawę. Sms od mojej ulubionej Pogodynki potwierdza, że pogoda stopniowo psuje się w całych Alpach, jedynie w Słowenii ma dłużej być ładnie. Popijając kawkę, wyszukuję zatem w materiałach jakiś interesujący punkt po drodze w kierunku na jedyny słoneczny rejon. Po zastanowieniu zapada decyzja: Kitzbüheler Alpen - tam mnie jeszcze nie było.
Składam graty i już po siódmej wieczorem zjeżdżam do autostrady, kierując się na Innsbruck i dalej na Wörgl, gdzie skręcam na Kitzbühel. Stąd już tylko rzut beretem do Aurach, gdzie w zapadającym zmroku próbuję odnaleźć mój punkt startu jutrzejszej drogi. Mimo zasięgnięcia języka sprawia mi to jednak problemy, w efekcie znajduję drogowskaz na Hechenmoos, niestety w towarzystwie zakazu ruchu. Trzydzieści metrów dalej widać równoległą do tamtej drogę, zatem wybór pada na nią. Jest jednak już tak ciemno, że rezygnuję z kontynuowania poszukiwań, decydując się na nocleg. Skręcam więc w boczną drogę, parkując pod lasem. Widać stąd zabudowania, ale o tej porze raczej nikt nie będzie mnie niepokoił, zatem otwieram piwko, przygotowuję obiad, ścielę samochód, kiedy... od zabudowań zbliża się komitet powitalny...
Dwaj mężczyźni - starszy i młodszy, być może syn - podchodzą i starszy zagaja pozdrowieniem. Odwzajemniam i nie czekając na spodziewane rozpoczęcie przesłuchania, pytam o Tristkogel. Zaskoczenie, chwila wahania - nie, nie zna tej nazwy.
- To może Bochumer Hütte? - nie oddaję prowadzenia tej rozmowy.
- Aa, Bochumer Hütte! To nie, za wcześnie skręciłeś. Trzeba jeszcze jakieś czterysta metrów przejechać szosą i dopiero będzie droga w lewo. Tam podjedziesz do parkingu, skąd w trzy kwadranse dojdziesz do schroniska.
Nie chce mi się jednak po ciemku, kiedy samochód już praktycznie do snu przygotowany, przemieszczać w inne miejsce, pytam więc, czy moja obecność tutaj nie będzie im przeszkadzała. Ależ nie, absolutnie, skoro mnie aż tak na noclegu w schronisku nie zależy, oni nie zgłaszają żadnych obiekcji.
Żegnam delegację i reszta wieczoru upływa już bez dalszych zakłóceń.
Mapka przejazdu (od lewej do prawej):