napisał(a) Franz » 07.01.2014 15:24
W San Sebastian dostajemy godzinę z hakiem do zagospodarowania we własnym zakresie. Niektórzy wyruszają na zakupy, żeby przywieźć z Gomery likier, miód czy kozi ser, a my wyruszamy na krótki spacer po niewielkiej stolicy wyspy. Zaczynamy od Torre del Conde - wieży z 1447r., przetrwałej do naszych czasów praktycznie w nienaruszonym stanie. Zbudowana w latach kończących długi okres podboju wyspy, zapisała się w historii głównie za sprawą Beatriz de Bobadilla - żony znanego z okrucieństwa gubernatora Gomery, którym był Hernan Perez. Kiedy ten nawiązał romans z autochtonką Yballą - według innych źródeł znieważył ją, kiedy schwytał pięć kobiet Guanczów dla swoich oficerów - wódz Hautacuperche postanowił schwytać gubernatora. Dla Hernana skończyło się to śmiercią, w wyniku której doszło do krwawych walk, a Beatriz de Bobadilla schroniła się w niezdobytej wieży. Rozszerzającą się rewoltę utopił we krwi przybyły z odsieczą gubernator Gran Canarii - kazał zabić wszystkich mężczyzn powyżej piętnastego roku życia, kobiety zaś oddał swoim gwardzistom.
Do spacyfikowanej już wyspy dobił w 1492r. Krzysztof Kolumb, uzupełniając zapasy żywności przed wyruszeniem poza granice znanego ówczas świata. Podobno Beatriz tak przypadła mu do gustu, że spędzał z nią wiele czasu i później zatrzymywał się na Gomerze podczas kolejnych wypraw. Kiedy jednak dowiedział się, że Beatriz ponownie wyszła za mąż, ominął Gomerę podczas swej ostatniej wyprawy do Nowego Świata.
Główną ulicą San Sebastian dochodzimy do kościoła Zwiastowania NMP (Virgen de la Asuncion), gdzie żeglarze Kolumba modlili się o szczęśliwy powrót z wyprawy w nieznane, po czym wracamy do portu, gdzie ostatnie chwile oczekiwania na prom umila nam przepełniona tęsknotą za otwartymi przestrzeniami
Llanto de Paloma, którą mam w palmtopie.
W odróżnieniu od żeglarzy Kolumba my wyruszamy w przeciwną stronę, a tęcza na niebie oby zwiastowała nam piękna pogodę nazajutrz.
Ten dzień kończymy w hotelu przy grzankach i piwie, nie robiąc żadnych planów na nasz ostatni dzień pobytu na Kanarkach - co będzie, to będzie...