Opuszczamy Kranj, udając się w górę Sawy. Chcemy pojechać równoległą do autostrady, żółtą drogą, by dotrzeć do czerwonej trasy, która ma nas doprowadzić do kolejnego przystanku na naszej mapie miejsc interesujących. Pojawiają się jednak problemy - o ile jazda równolegle do autostrady przebiega bez zakłóceń, to wjazdu na główną, oznaczoną czerwonym kolorem, szosę nie możemy nijak odnaleźć. Mamy tylko wjazd na autostradę oraz drogowskazy na jakieś podrzędne wioski. Krążymy trochę, próbując uzgodnić zawartość atlasu samochodowego z otaczającą rzeczywistością. Okazuje się to jednak niemożliwe. Tracimy trochę czasu, wreszcie decydujemy się cofnąć nieco i innym od zaplanowanego wariantem docieramy do głównej szosy tuż przed naszym kolejnym celem.
Radovljica. Zbudowana w pobliżu miejsca, gdzie łączą się dwie rzeki źródłowe, dając początek Sawie, zasiedlona została przez wczesnych Słowian i wraz z rozwojem handlu rzecznego i pobliskich kuźni żelaza, rozrosła się w ważny ośrodek handlowy. Jej centrum stanowi Linhartov trg, nazwany tak na cześć urodzonego tu twórcy słoweńskiego dramatu. Plac jest otoczony zabytkowymi budynkami. Po jednej stronie stoi zamek Thurn, który powstał w średniowieczu, był jednak wielokrotnie przebudowywany, a dziś mieści muzeum pszczelarstwa, gdzie znajdują się m.in. kranjskie ule z malowanymi i zdobionymi ściankami przednimi. Można na nich zobaczyć Marcina Lutra, prowadzonego przez szatana do piekła, diabła ostrzącego plotkarskie języki na kole młyńskim, czy kobiety bijące się o męskie spodnie, symbolizujące zamążpójście.
Po drugiej stronie placu, za pomnikiem wdzięczności dla dobroczyńcy miasta - Josepiny Hocevar - ciągnie się rząd urokliwych kamieniczek, ze zdobionymi frontonami. Jest tu XVI-wieczny dom Sivca z wizerunkiem Dobrego Samarytanina, dom Komana z barokowym malowidłem przedstawiającym św. Floriana, XVII-wieczny, narożny dom Vidica, pomalowany w charakterystyczne niebieskie pasy na przemian z wyblakłymi nieco, niegdyś czerwonymi, łukowatymi krzyżami na żółtym tle.
Roszący do tej pory deszczyk zaczyna przybierać na sile. Już tylko na moment zaglądamy na wschodni kraniec placu, gdzie jakby ukryty odrobinę w cieniu potężnych drzew stoi kościół św. Piotra, halowa świątynia, wzorowana na kościele w Kranj. Pstrykam szybko ostatnie fotki kościoła i sąsiedniej, niemałej plebani, po czym chowam aparat w obawie, by nie zamókł. Zaczyna się regularna ulewa. Doskakujemy bez dalszego ociągania do samochodu, chroniąc się w jego suchym wnętrzu.
Co robimy?
Hm... Z wolna zapada wieczór, ale jeszcze można by wykorzystać resztki dnia, gdyby przestało padać. Przestanie? Któż to może wiedzieć. Ale póki co, wyjeżdżamy z Radovljicy w strugach deszczu, przecinamy północną odnogę Savy - Savę Dolinkę - i skręcamy na zachód, w stronę Savy Bohinjki.