3 sierpnia 2018
Głębokie Mani - Tenaro...
Jedziemy dalej na południe Mani... Droga robi się coraz ciekawsza (czytaj: węższa i bardziej kręta ), a twarz mojego męża kierującego ibizą z każdą chwilą coraz bardziej skupiona... Widoki są rewelacyjne jednak nie zatrzymujemy się na sesję zdjęciową - przed nami kolejne wyzwania. Kusi mnie przylądek Tenaro / Matapan...
Wreszcie docieramy na ten parking, dość wyboisty, na którym zostawiamy auto. Mamy kilka opcji spędzenia wolnego czasu...
Wszędzie nie dojdziemy, zerkamy więc tylko na bizantyjską kaplicę Agioi Asomatoi, zbudowaną na miejscu starożytnego sanktuarium Posejdona i wyroczni śmierci...
...natomiast ignorujemy morską grotę będącą niegdyś dla starożytnych mitycznym wejściem do Hadesu - bez łódki i tak byśmy się tam raczej nie dostali. Wyprawę do tego miejsca pięknie opisał oczywiście Patrick Leigh Fermor, który wprawdzie pływał w grocie, jednak wejścia do Hadesu i tak w niej nie odnalazł - podobno zostało zasypane podczas któregoś z trzęsień ziemi. I najlepiej niech tak zostanie.
Zmierzamy w stronę niewielkiej zatoczki, w której plażuje już kilka osób - cóż, mamy szczyt sezonu...
Dzielimy ekipę na podgrupy:
Team 1 zostaje w zatoce, w której oprócz relaksu zajmuje się odkrywaniem licznych śladów starożytności. Nawet moja średnio jeszcze zorientowana w historii dziewięciolatka bez problemu znalazła wśród nadmorskich skał kamienny ołtarz z tradycyjnymi rynienkami dokoła do odprowadzania krwi zwierząt ofiarnych. Oj, działo się tu kiedyś...
Team 2 - czyli mój syn i ja - wyrusza na koniec świata, tzn. koniuszek kontynentalnej Grecji. Po drodze mijamy kolejne ślady po starożytnych, czyli ruiny rzymskiej willi z jakimś cudem zachowanymi jeszcze resztkami mozaiki podłogowej:
A tu musiał być brodzik dla jakiegoś małego patrycjuszka:
Zostawiamy za sobą zatoczki i z odpowiednim zapasem wody ruszamy na południe...
cdn.