Nie ominiemy natomiast jeszcze jednego miejsca w drodze powrotnej. Arboretum w Trsteno jest jednym z moich must see w tym roku.
Wchodzimy do ogrodu i kierujemy się główną aleją najpierw na wprost. Dochodzimy do końca, by ze stromego brzegu zobaczyć obraz, jaki przez kilka miesięcy podziwiałam na okładce książki Leona Grubisicia:
I jeszcze raz:

I tego zdjęcia też sobie nie odmówię:
Stoję długo i nie mogę się napatrzeć...
Potem wędrujemy sobie po alejkach arboretum, podziwiają zarówno roślinność, jak i budowle.
Kamienny pałacyk:
Wchodzimy do starej tłoczni oliwy:
Za pałacykiem widzimy małą kaplicę:
Poszczególne części arboretum utrzymane są w różnych stylach. Na przykład:
Błądzimy alejkami, zmierzając w stronę fontanny. Wreszcie ją widać:
Woda do niej doprowadzana była akweduktem:
Spacerujemy jeszcze przez chwilę to tu, to tam, ale wkrótce przeganiają nas... komary.
Już wieczór. Wracamy.

.png)
.png)
Dzięki za możliwość choć takiej podróży... w przyszłym roku ciąg dalszy!!! już się cieszę! pozdrówka 
.png)


