Widzę, że kościół w Ramsau nieszczególnie przypadł Wam do gustu

Gdybyśmy go odwiedzili w ciągu dnia, pewnie odzew byłby większy, bo na zdjęciach widać by było zdecydowanie więcej

Teraz zapraszam na specyficzny odcinek - narciarski, choć mało zimowy
Dzień 2 - 28 grudnia (poniedziałek): Ski WeltDziś dzień narciarski

Wybieramy się za granicę

, oczywiście do Austrii, w rejon zwany SkiWelt Wilder Kaiser - Brixental, w którym jeszcze nigdy nie szusowaliśmy. Cały ośrodek to aż 280 km tras narciarskich, z czego aktualnie otwartych jest trochę więcej niż połowa

Mapka SkiWeltu:

Startujemy z miejscowości Söll. Wciągamy się gondolką:

Mało zimowe obrazki będą nam towarzyszyć przez cały dzień. Będzie ciekawie

Np. ten pomnik człowieka zasypanego śniegiem (na górnej stacji gondolki) powinien być zasypany śniegiem

:

W dole zielono, chociaż o tej porze dnia, raczej szaro:

U góry - hmmm.... śnieg na trasach jest, na razie


Nawet sztruksik nam się jeszcze trafił:

mimo że przyjechaliśmy dosyć późno - musieliśmy dojechać z innego kraju

Przygotowane na twardo, pewnie inaczej się nie dało
Trudno przypadkiem wyjechać poza trasę

:


Ze szczytu Hohe Salve (1829 m), na który wjechaliśmy gondolką, prowadzi fajna czarna trasa; dziś niestety niedostępna:

Żeby nie było, że wszędzie jest tak słabo ze śniegiem, są lepsze trasy. Tutaj jest całkiem zimowo:

To jedna z fajniejszych trasek, z kilkoma wariantami zjazdu.
Widoczki na pasmo górskie Kaisergebirge:



Trasy zaczynają "puszczać". Temperatura oscyluje koło 10 stopni

Mamy dziś do czynienia ze zjawiskiem inwersji temperatur - im wyżej, tym cieplej

Ludzi też przybywa. Okolice sylwestra to niestety najwyższy sezon, a prawie połowa zamkniętych tras nie poprawia sytuacji

Nieuchronnie tworzą się to mniejsze, to większe kolejki:

Mogłabym pomarudzić jeszcze trochę na warunki, ale w sumie wiedzieliśmy, na co się piszemy

I tak mi się podoba - jest słoneczko, są widoki, tylko śniegu coś mało

I coraz mniej:

A tu już ekstremalnie

:

Żeby nie było - trasa powyżej była czynna i nawet nią zjechaliśmy

Trzeba było tylko bardzo uważać na kawałek asfaltu widoczny w dolnej części zdjęcia i w tym miejscu prowadzić szeroko narty

Co dziwne, tego dnia wcale tych nart nie porysowaliśmy
Takiego narciarskiego wyzwania jeszcze nie mieliśmy

Przynajmniej się uśmialiśmy!
W połowie tego dziwnego nartowania zrobiliśmy sobie oczywiście przerwę na zasłużone piwo i coś na ząb. Do tego opalanie!

Siedząc w słońcu, z zamkniętymi oczami, miałam wrażenie, że jestem na plaży w Chorwacji


Tylko na plażach, które wybieramy, zwykle jest mniej ludzi

Po przerwie - ciąg dalszy szusowania, już na miękkim śniegu:



A co powiecie na taki kolor śniegu?

:


Igloo przy takiej pogodzie jakoś nie pasuje

:

Hmmm... czy jesteśmy wariatami, że jeździliśmy w takich warunkach?

:

Dużo było takich wariatów
Po raz ostatni wciągamy się na Hohe Salve, żeby przyjrzeć się z bliska kościółkowi:

To XVII-wieczny kościół św. Jana Chrzciciela - najwyżej położona świątynia pielgrzymkowa w Austrii:


Dzień powoli się kończy, w końcu to grudzień. Bardzo lubię patrzeć na oświetlone zachodzącym słońcem górskie szczyty:

Nartowanie też czas zakończyć. Ze względu na brak śniegu nie zjedziemy na nartach do parkingu, musimy skorzystać z gondolki. Fajny kościół na skale widziany z wagonika:

Trudno mi powiedzieć coś na temat Ski Weltu, bo jak tu ocenić ośrodek narciarski przy tak skrajnie dziwnych warunkach śniegowych, z niemal połową pozamykanych tras

Wszystkich tras oczywiście nie poznaliśmy, trudno by było zjeździć te 280 km, zwłaszcza, że niektóre były zielone

Nie dotarliśmy do części Brixen, Westendorf czy Elmau i Going, kręciliśmy się głównie w rejonie Söll i Scheffau.
Tak czy inaczej, bawiliśmy się świetnie

Może to kwestia tego, że było to nasze drugie nartowanie w tym sezonie, a pierwsze w Alpach
