Petris

niestety wyjeżdżamy już ze Słowenii.
Tak, tak nasza droga nie prowadzi na Triest lecz w odwrotnym kierunku na Ljubljane, Nove Mesto i przejście graniczne w Metlice.
Słowenia nie była dla nas łaskawa, jesli chodzi o pogodę.
Alpy Julijskie rzeczywiście piękne

, osobiście czułam przed nimi wielki respekt.
No i jak na naszą kieszeń trochę drogo.
Gdybysmy chodzili po górach jak np Zawodowiec, to pewnie zostalibysmy jeszcze tam niejeden dzień. Ale my turyści nizinni

...........
Myślę jednak, że tam jeszcze wrócimy, chcemy zobaczyc wybrzeże słoweńskie Koper, Piran i inne na pewno atrakcyjne miejscowości.
5.09. środa
Rano 5.00 pobudka, szybkie śniadanko, kawa i wyjazd.
Termometr w aucie pokazuje +4 st.C, czasami włącza się ice alert.
Po chwili wstaje przepiękne słońce, które towarzyszy nam aż do wjazdu na autostradę w kierunku Lubljany.
Potem gęsta mgła,a przed Lubljaną straszny korek, widać, że Słoweńcy jadą do stolicy do pracy ( jest godz. ok. 7.30 ).
Przed granicą z CRO ( ok. 30 km ) w mieście Novo Mesto dużo pojazdów wojskowych, na stacji benzynowej musimy chwilę czekać w kolejce do tankowania.
Wreszcie granica. Słoweniec ogląda paszporty, patrzy się na nas a zwłaszcz na janusza i nic. Widać ,że cos mu nie pasuje
Wreszcie pozwala jechać.
Chorwat nie patrząc na paszporty każe jechać dalej.
Chorwacja wita nas słońcem zza mgły i temperatura +16 st.C.
W pierwszej większej miejscowości wymieniamy trochę kasy na kuny i kierujemy się w stronę wjazdu na autostradę w Karlovaću.
Wreszcie jest autostrada, wjeżdżamy i na najbliższym parkingu po posileniu się i po kawce zamieniamy się miejscami. Teraz ja jestem kierowcą, droga pusta zezwala na trochę szybszą jazdę.
Bez problemów przejeżdżamy Małą Kapelę.
Przed św. Rochem niespodzianka. Remont autostrady i objazd.
Zjeżdżamy na starą drogę, i dopiero w Zadarze wjeżdżamy z powrotem na autostradę.
Myślę, że na tym objeździe straciliśmy jakąś godzinę. Później okazało się, że dzień wcześniej strasznie wiało na autostradzie właśnie za tunelem św. Rocha i wiatr poczynił jakieś szkody.
Wreszcie koniec autostrady, zjazd na Brelę

rzeczywiście zapiera dech i wita nas ukochana riwiera Makarska.
Zaczynamy szukać kwatery. Wjeżdżamy do Tućepi i .........wyjeżdżamy. Za duże, za dużo ludzi i tak nijak.
Potem mijamy Draśnice, Żivogośće Porat,
chyba w tym roku jesteśmy strasznie wybredni, bo nic nam sie nie podoba.
Gdzieś na parkingu Janusz zauważa, że lewe światło mijania nam nie świeci. jescze i to, ale cóż bywa i tak.
Trochę jesteśmy zmęczeni tym szukaniem. Janusz proponuje - może pojedziemy do Zaostrogu do Milii. ( to nasza gospodyni, u której byliśmy dwa lata temu).
Super, może być.
Podjeżdżamy pod dom. Widać , że ma pełno.
Najpierw wychodzi teściowa Milii, poznaje nas i serdecznie się z nami wita

.
Swoim charakterystycznym głosem woła Milaaaaaaaaaaaaa.
Mila wychodzi z domu, widać że urobiona po pachy.
Janusz pyta o apartament na 15 nocy.
Nie ma, ale od soboty będzie więc proponuje nam mieszkanie swoich teściów.
Ja pytam co z pogodą? Mila odpowiada, że będzie super od piątku.
No cóż przejechaliśmy trochę kilometrów, więc decydujemy się i zostajemy.
Po wypakowaniu bagaży, idziemy na spacer po starych znanych miejscach. Trochę przeszkadza b.silny wiatr, który dawał się we znaki już podczas drogi.
Idziemy na kolacje do restauracji, której właścicielką jest siostra Mili.
podziwiamy zachód słońca
Wysyłam sms do Kominesku i Jarkasz, że jestesmy już w Chorwacji
i umawiamy się na spotkanie jutro w mr Olimpia u Plumka.
Postanawiamy, że dla Ani będzie to niespodzianka.
Dzwonimy do Polski( trzeba poinformować, że dojechaliśmy szczęśliwie i gdzie jesteśmy).
Tato Janusza mówi, że w Krakowie leje od kilku dni i jest tylko +9 st.c
Tu wcale nie jest lepiej, mamy jednak nadzieję, że od jutra się poprawi. Ano zobaczymy.
C.D.N.