
Dla Krakusa VIII - licząc dwa wyjazdy do byłej Jugosławii.

Przyszła i na mnie pora zacząć relację z naszego tegorocznego urlopu.

Termin urlop planowaliśmy w zasadzie już od marca ( u mnie w pracy jest coś takiego jak plan urlopów).
Dwa poprzednie urlopy mieliśmy w czerwcu, więc tym razem postanowiliśmy pojechać we wrześniu.
Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Urlop zaczęliśmy w sobotę 1 września .
Jeszcze kilka słów o wyborze miejsca. Zawsze chcieliśmy pozwiedzać po drodze Austrię, albo Węgry, albo może Słowenię. Wybór zależał:
1. od trasy jazdy
2. od pogody
3. i od tego na jak długi urlop zgodzą się moi szefowie ( ja zaplanowałam sobie

Wreszcie przyszedł oczekiwany koniec sierpnia. Szefowa drżącą ręka podpisała te trzy tygodnie

Wracając do prognozy pogody to nie była zachęcająca

( szczególnie na początek września ),ale cóż było robić. Jedziemy. Wreszcie.

Janusz goli swoje wąsy, żeby swobodnie pływać z maską.


Jeszcze wspólne zakupy tzn. ja spisuję co trzeba kupić, wspólnie wydajemy kasę i dźwigamy siatki ( jeździmy częściowo z własnym wyżywieniem) , potem pakowanie ( to tylko na mojej głowie, potem słyszę: Aniu a wzięłaś?...... to czy tamto......




Po częściowo przespanej nocy, wyjeżdżamy w sobotę 1-go września rano o 5.00, wybieramy kierunek Zwardoń. Tu strażnik graniczny przygląda się Januszowi i patrzy w paszport. I jeszcze raz. Janusz mówi nie mam wąsów i mam okulary. Strażnik uśmiecha się i mówi "rzeczywiście, jak brak wąsów może zmienić wygląd człowwieka. Jest pan nie podobny do siebie".




Autko oczywiście przepisowo oznakowane.


Aaaaaaaaa! Nie napisałam, że wreszcie kilka dni przed wyjazdem ustaliliśmy, że jedziemy na 3-4 dni do Słowenii w okolice jeziora BLED, a później się zobaczy.
cdn.