napisał(a) Franz » 06.03.2017 23:12
Zamieszczam tekst do końcówki poprzedniego dnia.
Kiedy docieram do samochodu, znajduję za wycieraczką informację, że stawka za jeden dzień parkowania wynosi 6 euro, za trzy dni 10 euro, a skoro jestem "Frühaufsteher", to mogę opłatę uiścić przekazem pocztowym, do którego wszelkie dana są podane. Widzę, że parę innych samochodów - nawet tych, które przyjechały później - również ma to samo, a jako że startowałem w trasę o szóstej rano, to znaczy, że mijane poprzedniego wieczoru bramki poniżej parkingu obsadzane są niezbyt wcześnie rano.
Przykrą niespodzianką jest fakt, że kiedy próbuję naładować akumulatorek do aparatu, okazuje się, że przetwornica strajkuje. Niedobrze, będę musiał bardzo oszczędnie robić zdjęcia...
Pora jest dosyć wczesna, zatem wypijając duszkiem piwo, stawiam na kawę i zabieram się do słodkiej rozpusty ciasteczkowej. Przy okazji studiuję wszelkie informacje w najbliższej okolicy, również rozwieszoną mapę, na której widnieje coś wykropkowanego, czego nie mam na swojej mapie, a gdyby to coś było trasą, mógłbym w kolejnym dniu zrobić niespodziewaną, a ciekawą pętlę. Nie mam pewności, że jest to możliwa trasa przejścia, gdyż do mapy brakuje legendy, ale budzi to moje żywe zainteresowanie. Potem łapię się za przywiezioną ze sobą lekturę i popijając kolejne piwka doczekuję pory obiadu i zmierzchu. Biorąc pod uwagę najdłuższe dni roku, nastawiam w swojej naiwności budzik na 4:45, po czym kładę się spać. Pierwszy dzień wyjazdu, piękny dzień - za mną...