napisał(a) Franz » 21.03.2017 01:49
Szybko zostaje w dole Górne Jezioro Niedzielnego Kotła z pływającymi po nim małymi górami śnieżno-lodowymi. Szlak pnie się w kierunku wąskiej szczerbiny bocznej grani - najpierw po trawiasto-kamienistym terenie, stopniowo zagłębiając się z żleb zamknięty wyżej grubą warstwą zleżałego śniegu, pod którym znika lina asekuracyjna. Nieźle...
Nie pozostaje mi nic innego, jak wejść na ten bardzo stromy śnieg - ostrożnie, rąbiąc butami niewielkie stopnie, na których stawiam stopy, trzymając na ramieniu duszę, która dokądś się wyrywa, drobię kroczek za kroczkiem. Kijek w prawej ręce mocno wbijam w śnieg, starając się jednocześnie zaczepić pazurami lewej dłoni w zamarzniętej bryle. Nie da się ukryć - na tym krótkim fragmencie czekan i raki byłyby jak znalazł!
Szczęśliwie udaje mi się przebyć nieprzyjemne miejsce i teraz już bez przeszkód osiągam widzianą z dołu szczerbinę.