Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wulkaniczna tarantella

We Włoszech znajduje się najstarszy na świecie uniwersytet, jest nim założony w 1088 roku Uniwersytet Boloński. Na terenie Włoch znajdują się 2 słynne wulkany: Etna i Wezuwiusz. We Włoszech trzykrotnie odbywały się igrzyska olimpijskie w latach 1956, 1960 i 2006. We Włoszech znajduje się 50 obiektów światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Modena we Włoszech to prawdziwa stolica samochodów sportowych, mieści się w niej 5 fabryk luksusowych samochodów sportowych: Ferrari, Maserati, Lamborghini, Pagani i De Tomasso.
Jo_Anna
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 27.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jo_Anna » 08.01.2009 19:46

Tak, to włoskie sacrum w spodziewanych i niespodziewanych miejscach daje poczuć COŚ WIĘCEJ. Chociaż nie tylko włoskie... Masz rację Anjas, ze kramarstwo wymieszane ze świętością jest naturalnym zjawiskiem. I pokorę i zachwyt budzą nie ornamenty, ale ludzkie emocje, nadzieje, żarliwość.

Wiesz co, Shtriga, może sposobem na systematyczne pojenie byłby camelbag z timerem przypominającym skrzekliwym (albo słodkim) głosem: "Pora pojenia, pora pojenia" ;) Chociaż teraz, po frustracji na Stromboli już nie zapominam :roll:
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 09.01.2009 10:14

Reeetyyy Jo_Anno jak Ty pięknie to opisujesz :!:
Czuję jakbym tam była z Tobą 8O .
Taka relacje pełna emocji, to coś, co baaaardzo lubię, no i jeszcze oczywiście Italia :roll: - marzenie :!: Ten ich taki naturalny bałagan, a język... uwielbiam to :D
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 09.01.2009 17:04

Joasiu Fajnie jest móc poczytać :D
...dla mnie ciekawe są te obyczajowe obserwacje :D

Gratuluję odwagi (także opisu) i tej chęci niecodziennego spędzania czasu :D
pozdrawiam
Magda
Jo_Anna
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 27.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jo_Anna » 13.01.2009 21:04

Tymona, Marsylia - dziękuję za miłe słowa :) Teraz już odwagi nie będę potrzebowała, bo odbędzie się nobliwe zwiedzanie...

20.07 (niedziela)
Sycylijskie klimaty: Noto i Syrakuzy


Sycylijski klimat ma to do siebie, że świat jakby spowalnia swój bieg, i w dodatku znajduje się przyjemność w tym spowolnieniu. Nie sposób zresztą pędzić, gdy w cieniu jest jakieś 40oC... Powoli więc zbieramy się do zwiedzania.

Obrazek

Najpierw nasze Noto. Jednolicie barokowe perełka, bo w XVII w. trzęsienie ziemi sprzątnęło zabudowę średniowieczną i postanowiono odbudować miasto w najmodniejszym dla tych czasów stylu. Nowa zabudowa miała odzwierciedlać strukturę społeczeństwa. Część miasta warstw panujących to kościoły, pałace, place, schody. Główna ulica - Corso Vittorio Emanuele kończy się okazałymi bramami miejskimi. Pośrodku rozciąga się Piazza Duomo z zachwycającymi schodami i fasadami budynków. I dwa ośrodki władzy - duchowy i świecki: Katedra i Palazzo Ducezio.

Obrazek

No to, zwiedzamy Noto. Niesłychanie harmonijne i przemyślana jest ta architektura, rozmieszczenie, plany, detale. Fasady i balkony podparte wymyślnymi mordkami przyciągają wzrok, ale i w każdej bramie można znaleźć jakieś cacko. Barok Noto jest elegancki i stonowany, i chyba właśnie dzięki temu tak urokliwy. Kościoły, pomniki, teatr... Zachodzimy na mszę do katedry. Włoski język idealnie komponuje się z liturgią, ale i tutaj upał daje się we znaki. Sycyllijskie damy, niezależnie od momentu nabożeństwa, wachlują się zawzięcie. Ośmielona ich zachowaniem, też wyciągam wachlarz (który tu, na Sycylii okazuje się niezbędnym wyposażeniem)

Obrazek

Noto pięknie wygląda w pełnym świetle dnia, pięknie i w nocy, gdy miasto ożywa. Za dnia jest stosunkowo cicho i spokojnie tylko na ławeczkach i przy kawiarnianych stolikach siedzą grupki panów na wiecznej sjeście (zastanawiamy się co porabiają w tym czasie panie? Zapewne gotują włoskie obiadki). Około 20, gdy słońce zachodzi i nieco spada temperatura, na ulice wylegają tłumy.

Obrazek

To sycylijska passwggiata (spacer). Na corso staje się gwarnie i kolorowo, jak na scenie. Prawdziwa scena też stoi u podnóża katedralnych schodów, a na nich, jak w amfiteatrze zasiadają tłumy i jak w amfiteatrze życie toczy się tu intensywnie: niektórzy przyszli tylko się pokazać, inni poplotkować czy poromansować, niektórzy oglądają prezentowane teatrum, a przybysze raczą się winem do ostatniej kropli, do późnej nocy. Około północy Noto znów się wycisza, wtedy najlepiej oglądać kamienne rzeźny wydobywające się z mroku na promieniach oświetlających je reflektorów...

Obrazek

Poranek dostarcza odmiennych wrażeń. Gdy wychodzę o świcie na wyludnione jeszcze ulice, niesie się po nich melodia tarantelli wyśpiewywana mocnym, męskim głosem. Za chwilę tarantella ustępuje miejsca jakiejś pieśni słodko-lirycznej. Śpiewakiem okazuje się kloszard towarzyszący śmieciarzom sprzątającym miasto.

Obrazek

Bruk ulic aż lśni, barokowe rzeźby nabierają znów innego kolorytu w świetle poranka. Kawa latte z croissantem smakuje wyśmienicie. Za chwilę na ławeczkach znów zasiądą panowie, i jak co dzień będą im towarzyszyć znane już nam z widzenia psy. I tak pewnie będzie mijał dzień za dniem, ale my już tego nie zobaczymy.

Obrazek

Tarantyzm gna nas dalej do Syrakuz.
Starożytne Syrakuzy, największe greckie miasto na Sycylii, były uważane za najpiękniejsze i najbogatsze, a niewątpliwie najludniejsze miasto wyspy. Założyli je Kartagińczycy. Prawie milionowa metropolia w tamtych czasach musiała robić wrażenie. Tyle ludzi, tyle zdarzeń. Żył tutaj i tutaj zginął (w czasie II wojny punickiej) Archimedes, bywał Platon i Ajschylos. W czasach wczesnochrześcijańskich, w katakumbach ciągnących się pod miastem, nauczał Św. Paweł. Ślady starożytnej potęgi oglądamy jednak tylko w przelocie, nie ma czasu na zagłębianie się w ruinach czy katakumbach. Zwiedzamy fragment najstarszej części Syrakuz, wyspę Ortygię, z ufortyfikowaną akropolis, pałacem tyranów i źródłem Aretuzy.

Obrazek

Mijamy bloki i kolumny dawnej świątyni Apollina z VII w. i dochodzimy do Piazzo Dumo, na którym dominuje masywna, podzielona doryckimi kolumnami fasada katedry, kryjącej dawną świątynię Ateny z V wpne. Wnętrze jest proste, mroczne, zwraca uwagę pokrywający nawę główną renesansowy, drewniany strop oraz podtrzymywana przez lwy chrzcielnica, dawna helleńska misa.

Obrazek

Za chwilę znów zanurzamy się w sycylijskie uliczki, by zachwycić się fasadami, szeregami balkonów w bardzo latynoskim stylu, bujną roślinnością wylewającą się z okien i pnącą po murach. Zaglądamy do sklepików z pamiątkami: wachlarze, kapelusze, kubki i koszulki z Il Padrino. A wszędzie, w kształcie breloczków, podstawek, figurek. Trinakria, pradawny symbol Sycylii, i obecne godło. Ta trójnoga głowa kobiety z dwoma wężami i skrzydłami symbolizuje trójkątne zarysy wyspy, jej dawne trzy prowincje, a także siłę słońca i żywność. Zaczarowuję Sycylię w Trinakrii, teraz już nigdy nie zapomnę...

Obrazek

Dochodzimy na nabrzeże; na morzu właśnie trwa sjesta: mnóstwo różnych większych i mniejszych łodzi kołyszących się na falach, pojedynczo i w stadach, a wokół nich odpoczywający ludzie. Rozmawiają z sąsiadami, pływają lub po prostu leżą na pokładzie i kontemplują otoczenie. Jacyś chłopcy skaczą z barierek: 5-7m do lustra wody. Za nimi stają na barierce dziewczynki, chwila wahania, i one też skaczą wśród pisków i krzyków. Radość życia.

Obrazek

Sjesta i nam się należy. Przysiadamy w knajpce. Na obiad zamawiamy pyszne sałatki, które spożywamy w oparach adoracji. Nasz Sycylijczyk jest mało włoski, wysoki blondyn, za to zachowanie zgodne ze stereotypem. Przedstawia się: Giuseppe. Zagaduje najpierw ogólnie, przynosi ekstra gratisy - deserki, rozmowa nabiera tempa i już, już próbuje się umawiać na wieczór w Noto, gdy nadciągają nasi panowie, co szczęśliwie nieco studzi amanta. Nie do końca jednak, jakoś musimy się wydostać, chcemy zapłacić rachunek, on absolutnie nie chce przyjąć zapłaty. Właściwie nie wiadomo, co tu jest przyjęte, a co nie. W końcu Ga nieomal siłą wciska mu pieniądze za sałatki, z czego nasz Blondas jest wyraźnie niezadowolony. Czyżby jakieś obyczajowe faux-pas?

Miasto w tym upale męczy, więc jeszcze jedziemy do Fontana Bianche, 20km od Syrakuz, gdzie jest piękna piaszczysta plaża nad Morzem Jońskim. Szybko z Gą przedzierzgamy się w plażowiczki i już odziane w kostiumy, plażowym krokiem udajemy się na leżaczki nad samym brzegiem morza.

Obrazek

Wskakujemy do morza, gdzie odbywa się dyskoteka. Wspaniały, misiowato okrąglutki instruktor, fantastycznie podryguje w gorących rytmach pokazując kroki tańca, a tłumek tkwiący w wodzie powtarza układ choreograficzny. Bawimy się doskonale, woda się rozbryzguje, stawia opór, znów widać jakąś niespożytą witalność i radość życia otaczających nas ludzi. W końcu muzyka milknie, dołączamy do naszych i bawimy się już we własnym gronie. Chlapiemy się, pływamy to bliżej, to dalej, nasz Padrino wypływa najdalej, aż do odległych skałek, na które oczywiście się wspina.

Czas wracać. Sycylijski dzień się kończy, ale przed nami jeszcze sycylijska noc...

Obrazek

Jo_anno, pousuwałem Ci robaczki w tekście - mod Janusz
Ostatnio edytowano 16.01.2009 18:19 przez Jo_Anna, łącznie edytowano 3 razy
Jo_Anna
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 27.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jo_Anna » 14.01.2009 07:58

Jo_anno, pousuwałem Ci robaczki w tekście - mod Janusz


Dziękuję! :) To byłeś szybszy niż ja, bo też je namierzyłam... Nie wiem skąd się toto bierze, bo kopiuję z Notatnika, a nie z Worda :?:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107665
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 14.01.2009 08:41

Też nie wiem skąd się te "krzaczki" biorą , jak widać zarówno kopiując z notatnika czy worda.
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 14.01.2009 17:48

I znowu zaciekawiły mnie Twoje obserwacje codzienności - tym razem tej sycylijskiej... , bo i panowie podczas wiecznej sjesty :D , i damy ze swoimi wachlarzami, i śpiewający kloszard wraz z kolegami, i te niesamowite dziewczyny, wyprawiające jak dla mnie karkołomne wyczyny, i te "włoskie opary adoracji" :D :D :D
pozdrawiam
:papa:
Jo_Anna
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 27.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jo_Anna » 14.01.2009 19:48

Tymona napisał(a):I znowu zaciekawiły mnie Twoje obserwacje codzienności - tym razem tej sycylijskiej... , bo i panowie podczas wiecznej sjesty :D , i damy ze swoimi wachlarzami, i śpiewający kloszard wraz z kolegami, i te niesamowite dziewczyny, wyprawiające jak dla mnie karkołomne wyczyny, i te "włoskie opary adoracji" :D :D :D
pozdrawiam
:papa:


:) Bo to jest to, co Tygrysy lubią najbardziej: wmieszać się w tłum, zasiąść w kafejce, albo na jakimś schodku i chłonąć codzienność... Czasem nawet kosztem obowiązkowych_dla_kulturalnego_człowieka zabytków :roll:

:)
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 15.01.2009 20:41

Bardzo mi sie podoba Twoja relacja, dopiero ja odkryłam :)
Czytam z ogromna przyjemnością, tylko w cuda nie wierzę, bo ja niedowiarek jestem 8)
Grzegorz Ćwik
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1343
Dołączył(a): 12.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Grzegorz Ćwik » 15.01.2009 20:58

Z wielką przyjemnością czytam, podpatruję, notuję.
SYCYLIA jest z całą pewnością wyborem moich wakacji, tak gdzieś na przełomie sierpnia i września. Mam nadzieję, że w tym okresie będzie trochę taniej i luźniej, nie lubię zbyt dużego gwaru turystycznego, Czy mam rację???

Pozdrawiam, Grzegorz. (i proszę o jeszcze) :wink: :lol:

PS. co powiesz o Palermo, czy zabrać granaty i kałacha???
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 15.01.2009 21:20

Grzegorz Ćwik napisał(a):
PS. co powiesz o Palermo, czy zabrać granaty i kałacha???


Grzesiu - w Palermo to tylko trzeba cmoknąć w pierścień kogo trzeba :D i już ani granaty, ani kałach nie będą Ci potrzebne ... :D :D

Jo_asiu - co ja tu będę dużo pisał: pisz dużo, bo ja wolę czytać niż pisać ...
Pozdravki.
Jo_Anna
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 27.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jo_Anna » 16.01.2009 10:49

Miło, że mi towarzyszycie w peregrynacjach :) Jeszcze dwa dni Sycylii a potem już w górę cholewki buta...

caal napisał(a):Bardzo mi sie podoba Twoja relacja, dopiero ja odkryłam :)
Czytam z ogromna przyjemnością, tylko w cuda nie wierzę, bo ja niedowiarek jestem 8)


No właśnie z cudami to taka niełatwa sprawa. Niewątpliwie coś się zdarzyło czy zdarza i jest. I to jest widoczne i namacalne dla szkiełka i oka. A interpretacja? Można to nazwać cudem. Można czekać, aż wyjaśni nauka. Można samemu po swojemu dociekać przyczyn. Ale jest. I to nie ulega wątpliwości.

Grzegorz Ćwik napisał(a):SYCYLIA jest z całą pewnością wyborem moich wakacji, tak gdzieś na przełomie sierpnia i września. Mam nadzieję, że w tym okresie będzie trochę taniej i luźniej, nie lubię zbyt dużego gwaru turystycznego, Czy mam rację???

PS. co powiesz o Palermo, czy zabrać granaty i kałacha???


Na pewno sierpień/wrzesień będzie przyjemniejszą porą, głównie ze względu na upał. Bo tłumów tam w raczej nie było, ale może dlatego, że łazilismy w czasie sjesty, gdy nikt normalny na ten żar nie wychodzi ;) Wieczorami było owszem, ludniej. Ale i tak Sycylia jest mniej tłumna niż środkowe Włochy. I bardziej przyjazna. Wbrew faktom i legendzie MOże jednak inaczej jest na zachodzie, gdzie nie dotarliśmy - do Palermo i w okolice. Chociaż spotkani Polacy, mieszkający tam od lat, potwierdzają, że jest bezpiecznie i o wiele milej niż we Włoszech.

wojan napisał(a):Grzesiu - w Palermo to tylko trzeba cmoknąć w pierścień kogo trzeba icon_biggrin.gif i już ani granaty, ani kałach nie będą Ci potrzebne ...


Otóż to!!! Mieliśmy osobistego Il Padrone i wielbimy go bezgranicznie (hm, tylko z tym cmokaniem w pierścień się zaniedbaliśmy, ale cóż było robić, gdy On pierścienia nie nosi ;) więc i opiekę mieliśmy zagwarantowaną ;)
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 16.01.2009 17:20

Moja Sycylia to był tylko jednodniowy wypad z Malty katamaranem do Pozzallo, kawałek plaży (cuuuuuudne, ogromne muszelki), wyjście na jeden z kawałków Etny, Taormina i krótkie postoje w okolicy. Urzekła mnie zieleń wyspy!

To był lipiec chyba 2002 lub 3r. (nie jestem pewna) Na Malcie dzień, noc - bezwietrznie i pod 50 stopni. Niemal totalny brak zieleni. Ten dzień na Sycylii był naprawdę wytchnieniem :lol: :lol: :lol:

Podobny klimat w kościołach podczas Mszy - tam co któryś filar były wentylatory, więc panie walczyły o miejsca zaraz pod. A te, którym iejsca brakło, zaraz wyjmwoały wachlarze. Też miałyśmy oczywiście!!! :D :D

Od tamtych wakacji sobie obiecuję, że wrócę na Sycylię, bo bardzo chcę! Póki co - dzięki Tobie mam cudowny spacer po tym niezwyczajnym miejscu.
Jo_Anna
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 274
Dołączył(a): 27.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jo_Anna » 16.01.2009 18:42

shtriga napisał(a):Moja Sycylia to był tylko jednodniowy wypad z Malty katamaranem do Pozzallo, kawałek plaży (cuuuuuudne, ogromne muszelki), wyjście na jeden z kawałków Etny, Taormina i krótkie postoje w okolicy. Urzekła mnie zieleń wyspy!


Więc niech słowo - Etna - stanie się ciałem ;) A właściwie kolejnymi słowami ;) Ciekawa jestem, czy podobne mamy wrażenie z wulkanu...

21.07 (poniedziałek)
Taniec na wulkanie


Według greckiego mitu, wulkan wziął swoją nazwę od imienia nimfy Ajtne (Etna), córki Uranosa i Gai. Ajtne rozsądziła spór między Hefajstosem i Demeter, kto będzie władał Sycylią. Wulkan stał się więzieniem tytanów, a płomienie były ich ognistym oddechem.

Obrazek

Etnę już zobaczyliśmy wcześniej, podczas którejś wieczornej jazdy - jej czubek żarzył się stróżką wypływającej lawy. Najwyższy, europejski wulkan, ciągle czynny - huczący, zgrzytający, dymiący, plujący ogniem. Jak mówili nam miejscowi, ostatnio Etna jest wyjątkowo spokojna, była więc szansa, że dotrzemy na sam szczyt. Ostatnia erupcja była w maju 2008, a niszczycielską siłę objawił wulkan w 1971, kiedy lawa zniszczyła kolejkę linową i obserwatorium astronomiczne. Podjeżdżając na parking widzimy dachy domostw, kościoła, sterczące wśród zastygłej lawy. Groza narasta.

Obrazek

Podjechawszy na wielki parking, udaliśmy się do kolejki. Z górnej stacji kolejki na wysokości 2500mnpm wiła się trasa, którą jeździły terenowe busy podwożące turystów do podnóża góry. My poszliśmy na piechotę. Najpierw trasą oficjalną wśród pyłów wzniecanych busami, potem skrótami przez pustynię czarnego żużlu. Do pewnej wysokości sięgają murawy wysokogórskie z ostrożółtymi kwiatuszkami, potem jakieś porosty, dalej juz zastygła lawa z płatami stale leżącego śniegu. Zdarzają się jakieś pojedyncze owady - wszędobylskie biedronki. I to by było tyle życia na wulkanie.

Zdjęcie przez okienko kolejki, dlatego taki żółte
Obrazek

Busy dojeżdżały do Torre Filesolo (2919), gdzie można było zrobić spacer wokół starej kaldery lub ruszyć na szczyt. Po chwili odpoczynku ruszamy właśnie tam, na sam wierzchołek, jak głosi tablica: na własną odpowiedzialność. Szlaki nie są oznakowane, a my jesteśmy pierwszą grupą z naszej ekipy, więc nie wiemy do końca, gdzie nas ta droga zawiedzie. Turystów tu jak na lekarstwo, oprócz nas idą jeszcze jakieś trzy Francuzki. Przed nami charakterystyczny czubek wulkanu z zażółconą krawędzią. Idziemy początkowo przez pustkę usianą różnymi formami lawy, by za chwilę zacząć podejście na sam szczyt. Mam moment wahania. Ten wulkan budzi respekt. Nie wiemy jak się zachowa, i gdzie poleje się lawa czy wystrzelą bomby wulkaniczne i popiół, Etna ma bowiem 270 kraterów bocznych (później dowiemy się, ze koleżankom, które nie zdecydowany się na podejście na sam szczyt zaczęło pryskać ogniście pod nogami, co wszystkich wokół skłoniło do szybkiej ucieczki)

Obrazek

Wtem słyszę szmer
Pada z nieba popiół...
A to się tylko obsunęła ziemia
Pod czyimś szybkim nierozważnym krokiem.


Powoli ruszamy pod górę. Podejście jest ostre i mało stabilne. Żużel osuwa się spod nóg, często krok w górę jest okupiony osunięciem się w dół. Kije są tu bardzo przydatne. Przydałaby się jeszcze maska, bo trudno się oddycha. Pył i dymy nieco przyduszają, a jeszcze wysokość robi swoje. Brakuje tchu. Idę krok za krokiem, powolutku, liczę kroki - 10 kroków, odpoczynek, 10 kroków... itd.

Obrazek

Już widzę, że Il Padrone jest na szczycie, wreszcie i ja jestem u celu. Na samym szczycie opary tak buchają w twarz, że zdaje się, że trzeba będzie szybko schodzić, ale na szczęście wiatr zmienia kierunek i jest trochę powietrza. Odsłaniają się też widoki. Widać ostro ścięty krater z barankami dymków wydobywających się ze ścian. Roztacza się stąd widok na rozległą, czarną pustynię i wielkie stare kaldery. Dalej widać u podnóża pola, gdzie rozsiadły się wioski, miasteczka, winnice. Ogarnia mnie euforia, nieomal tańczę na wulkanie z poczuciem, że nigdy tej chwili nie zapomnę. Wrażenie niespotykane. Etna z wierzchu ciemna i niedostępna, ale w środku - wieczny ogień.

Obrazek

Zejście, wbrew obawom, okazuje się bardzo łatwe. Nogi same niosą, stopy miękko zagłębiają się w podłożu, tak, że pięty wyhamowują i nie leci się na pysk, tak jak się spodziewałam. Trochę jak zejście po świeżym śniegu. Po prostu, aż chce się biec. Biegnę w obłokach pyłu, który potem jest wszędzie - w butach, we włosach, na skórze (gdy się myję na parkingu woda jest czarna). Wynosimy na sobie trochę Etny, wynosimy ją w kawałkach lawy, w powielonych ujęciach zdjęć, w pamięci jako jedno z najbardziej ekscytujących przeżyć.

Obrazek

22.07 (wtorek)
Pożegnanie z Sycylią: smak pomarańczy i Taorminy


Ostatni dzień na Sycylii. Teraz już wiem, że w słowie "Sycylia" więcej jest znaczeń niż tylko nazwa geograficzna. Żal, że tak krótko tu byliśmy, jeszcze tyle zostało do zobaczenia, do przeżycia, ciągłe nienasycenie. Może po to, aby chciało się wracać? Wyjeżdżamy więc z Noto. Jeszcze po drodze chcemy zobaczyć Wąwóz Alcantara, ponoć piękny przełom rzeki z dziką przyrodą. Nie jest łatwo tam dotrzeć. Kluczymy jakimiś ścieżynkami, dobrzy ludzie pokazują nam drogę, upał daje w kość. Wreszcie jesteśmy na miejscu. Okazuje się, że wstęp podstawowy jest płatny 5 euro (oprócz tego można wykupić dłuższą trasę, rafting i jeszcze inne atrakcje). Dróżka wiedzie przez bujny zagajnik śródziemnomorskiej roślinności - znów opuncje, agawy, pomarańcze.

Obrazek

Zaraz urwisko o głębokości 50m i meandrująca w dole rzeka, po której brodzą turyści w wypożyczonych kaloszach, aby zimna rzeka im jakiejś krzywdy nie uczyniła. Można tam zejść schodami lub zjechać windą. Pięknie, ale chyba jednak nie warte tych pieniędzy. Przynajmniej na drogę powrotną zrywamy pomarańcze prosto z drzew: wyjątkowo słodkie i soczyste, bez tej plastikowej otoczki, jaką znamy z naszych sklepów.

Obrazek

Pod wieczór dojeżdżamy do Taorminy, położonej na stokach Gór Pelorytańskich. Jest to najsłynniejsza miejscowość turystyczna Sycylii. Na górę, na której jest ulokowane miasto wwozi nas busik, stamtąd już idziemy spacerkiem główną promenadą. Wśród kolorowego tłumu i zgiełku zachwyca średniowieczna architektura: zwieńczone blankami pałace, wąskie uliczki i małe place, połączone urokliwymi schodkami. Dochodzimy do Piazza Aprile z bramą prowadzącą do starówki. Stąd roztacza się wspaniały widok na roztacza się piękny widok na Morze Jońskie, na którym akurat kołysze się majestatyczny pięciomasztowiec, widać też lekko dymiącą Etnę.

Obrazek

Jeszcze rzut oka na katedrę, której fasadę zdobią blanki z czasów normańskich. A przed nią stoi świątynia z centaurką, symbolem Taorminy. Tłoczno tu. I zgiełkliwie. Trzeba nabrać trochę oddechu i pogapić się z perspektywy kawiarnianego stolika, tak jak to zwykli czynić tubylcy. Zasiadamy więc w jednej z licznych kafejek.

Obrazek

Ja biorę, jak zwykle kawę latte, Ga ma ochotę na sałatkę. Kawę już dawno wypiłam, a na sałatkę nadal czekamy; czas mknie nieubłaganie. Robi się nerwowo: nawet jeśli zaraz przyniosą danie, to i tak na wynos nie zabierzemy, z Ga nie zdąży jej zjeść. Musimy odwołać zamówienie, ale jest to trudne, nie z powodów językowych (tutaj akurat mówią po angielsku), ale obyczajowych. Oznajmiamy więc, że rezygnujemy, bo nie mamy czasu. Kelner przyjmuje to spokojnie, ale kucharka drze się z iście włoskim temperamentem, że chyba nam się pomyliło, że to nie MacDonalnds. Akurat zdajemy sobie z tego sprawę, chętnie byśmy poczekały, ale wybaczcie, realia nam nie pozwalają. I zmykamy, i tak już spóźnione...

Obrazek

Za chwilę ogarnia mnie zgoła inny nastrój - wjeżdżamy na prom i żegnamy się z Sycylią... Mam nadzieję, że nie na zawsze.
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14784
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 16.01.2009 20:34

Jo_Anno, odcinek w mistrzowskim stylu :!: I ten Kaczmarski... miód na moją duszę :D Przypomniały mi się studenckie imprezy, w czasie których do rana, przy wtórze gitary, śpiewaliśmy piosenki Kaczmarskiego.

No ale wracając do rzeczywistości, a właściwie to do baśni, bo w taką baśniową podróż nas zabrałaś... to zazdroszczę po cichu takich niesamowitych wrażeń... Euforia, taniec na wulkanie to musi być przeżycie jedyne w sowim rodzaju :) Dla takich chwil warto żyć :!:

Serdecznie pozdrawiam :papa:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Włochy - Italia


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Wulkaniczna tarantella - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone