Weekend w Palermo (luty 2018)

Ponoć w La Zisa wciąż znajduje się skarb ukryty przez wspomnianych wcześniej nieszczęśliwych kochanków. Złotych monet strzegą diabły, które w dzień Zwiastowania (25 marca - może wczoraj ktoś to obserwował ) biegają po suficie i machają ogonami, aby w ten sposób zapobiec ich policzeniu i złamaniu zaklęcia chroniącego skarb. Gdy komuś uda się policzyć biegające diabły, skarb zostanie odnaleziony i skończy się bieda w Palermo…
Diabły te utożsamiane są z bogami Olimpu, przedstawionymi na fresku na wnętrzu łuku wejściowego do sali fontannowej.

Korytarz z tyłu, łączący dwa skrzydła budynku.


Inne pomieszczenia…







W niektórych pokojach wyeksponowano okazy sztuki islamskiej z różnych krajów baseny Morza Śródziemnego - drewniane koronkowe ekrany kratowe tzw. maszrabijja, misy, świeczniki itp.

Pierwsze piętro ma powierzchnię mniejszą, niż parter, gdyż parterowa Sala della Fontana wysokością dochodzi do górnego poziomu piętra. Znajdujące się tu pokoje najprawdopodobniej zamieszkiwały kobiety.
Na drugim piętrze pośrodku znajdowało się (z dużym prawdopodobieństwem) atrium z centralnym basenem na deszczówkę - zostało ono zadaszone podczas przebudowy zamku w XVII w. przez rodzinę Sandoval.

A tak to miejsce pokazane jest na lotnisku...



La Zisa to miejsce ciekawe, aczkolwiek nie jestem pewna, czy byłabym skłonna wydać aż 6 euro, aby je zobaczyć.

6 E ...ja bym dał, za tę legendę o latających diabłach, których nie można policzyć .
Fajne miejsce, z klimatem i z ciekawymi rozwiązaniami budowlanymi - już mi się podoba.

tony montana napisał(a):absolutnie nie mieliśmy niestety na niego czasu

U mnie był na liście rezerwowej, ale też zabrakło czasu.

A udaje Wam coś się z list rezerwowych zrealizować?? Bo u mnie zwykle to obiekty na rezerwowe raczej wskakują....

piekara114 napisał(a):A udaje Wam coś się z list rezerwowych zrealizować?? Bo u mnie zwykle to obiekty na rezerwowe raczej wskakują....

'
Nie udaje się . Mało tego, coraz częściej coś mi wypada z głównego planu . Chyba dlatego, że wszystkie plany traktuję coraz luźniej i nie nakręcam się, żeby zobaczyć wszystko od A do Z.

No właśnie ja tworzę kilka planów w tym taki na niepogodę, ale rzadko ten główny A udaje się w całości zrealizować...

Ostatnimi czasy nie dzielę planu na główny i rezerwowy, wrzucam wszystko do jednego worka i realizuję (lub nie ) w zależności od okoliczności, jakie się akurat pojawią. Fakt, dwa - trzy miejsca są na szczycie listy i przynajmniej te staram się zobaczyć .
Przy wypadzie do Palermo priorytetem było uliczne jedzenie (a więc obowiązkowo targowiska ), na szczyt listy załapała się także katedra Monreale i Kaplica Palatyńska .
Cała reszta odwiedzonych miejsc układała się niejako sama, gdy znalazła się na trasie spaceru i akurat nie było innych priorytetów (czyli ochoty na przystanek jedzeniowy lub winny) .
Castello La Zisa znajduje się wprawdzie poza typowymi trasami spacerów po mieście, ale w planie był (wiedziałam, iż w niedzielę wstęp był bezpłatny ) jako miejsce nieco inne niż zabudowa czterech głównych dzielnic Palermo. Chciałam pałacyk zobaczyć, niemniej jednak nie upierałabym się aby tam trafić, gdyby pogoda tego dnia była gorsza...

Piękna relacja. Też tam chcę być

aga_stella napisał(a): Też tam chcę być

Kupuj bilet na samolot leć , warto nie tylko z powodu śledzony .

Po opuszczeniu La Zisa, wróciliśmy do historycznych czterech dzielnic Palermo. Ponieważ ani na moment do tej pory nie zaglądnęliśmy na teren dzielnicy Capo, postanowiliśmy nadrobić to chociaż troszkę . Od Via Guglielmo II Buono poszliśmy więc jakimiś ulicami właśnie w tym kierunku.



Ponieważ była już najwyższa pora na kawkę, zdecydowaliśmy się na postój w pierwszym miejscu, jakie nam się napatoczy (pewnie dlatego zupełnie nie pamiętam, gdzie to było ). Oczywiście, na kawce się nie skończyło .



Nawodnieni (chociaż niekoniecznie wzmocnieni ) poszliśmy dalej. Dotarliśmy w okolice XVI-wiecznego Bastione di Porta Guccia, po chwili znaleźliśmy się na terenie dzielnicy Il Capo.

W sumie to niewiele tam zobaczyliśmy… Na szczęście, błądząc uliczkami, przypadkiem trafiliśmy na bazar , dzięki czemu utrzymaliśmy się w klimacie weekendowego wypadu . Fakt, tym razem bez buły ze śledzoną, ale coś w zastępstwie było .

Kościół Sant’ Ippolito Martire z 1583 r.



Kościół San Gregorio Papa