Wakacje 2012 na końcu świata. Portugalia i inne.

To tyle jeśli idzie o zamek. Nie napisałem jeszcze o hotelu. Hotel przyzwoity w rozsądnej cenie/57/ i miał z punktu widzenia syna dużą zaletę w postaci 3 łóżek. Jak widać na zdjęciu zaraz obok był hotel F1 ale tam zamiast 3 łóżka była półka.
Trochę nam zeszło. Do przejechania niby nie dużo kilometrów. Okaże się, że w piątek prawie na końcu wakacji to nie takie proste. Nawigacja szwagra pokazuje straszne korki i czas przejazdu koło 10 godzin. Trochę nas to niepokoi. Po pierwszym korku decydujemy się na zjechanie z autostrady i jazdę drogą do niej równoległą. Niezbyt szybko, ciągle jakieś miejscowości i skrzyżowania a nawet trafiły się 2 czy 3 kontrole radarowe. Jednak ciągle jedziemy a na autostradzie którą prawie cały czas widzimy niekoniecznie. Jakby było mało atrakcji to w okolicach Lionu zaczyna się ulewa. No nic jedziemy dalej.
Dodatek ekonomiczny: 10,40 -czekolada, bagietka, lizaki; 9,50 - naleśniki, lody; 22,30 - autostrada, 8,20 - kawa, kanapki; 35,99 /25l po 1,439/ ON. Z tankowaniem było trochę kłopotów bo tankowaliśmy na stacji automatycznej przy jakimś markecie, ale w końcu się udało.
Hotel w Bourg też rezerwowałem przez internet. Ciekawe klimatyczne miejsce, jest czysto ale trochę archaicznie. Dawno tam nie remontowali ale nic to.

25 sierpnia -sobota

Nocleg mamy bez śniadania. Robimy sobie jakieś jedzenie z ostatnich własnych zapasów. Ciekawe w tym roku zapasy zabrane z kraju wystarczyły nam na całą drogę. Do domu przywieźliśmy tylko kilka zupek i dwa kubki z gotowymi daniami do zalania. Tak dobrze zaplanowanych zapasów nie było przy dotychczasowych wyprawach. A trzeba też pamiętać, że kilka konserw skarmiliśmy na hiszpańskich i portugalskich kotach. Szczególnie smkował im tuńczyk.
Ponieważ reszta rodziny jeszcze się na kempingu nie pozbierała idziemy pooglądać miasto. A płacimy jeszcze za pokój - 45,10.Hotel nazywa się Bressan du XX° Siecle. Z hotelem mieliśmy tylko mały problem z parkowaniem samochodu. Hotel jest w centrum miasta przy ulicy. Wprawdzie za hotelem jest boczna uliczka gdzie można parkować lub trochę dalej jest parking miejski ale miejsca te nie wzbudzają zaufania. Można parkować pod hotelem ale jest opłata. Od gościa pracujacego w kebabie dowiadujemy się, że opłata obowiazuje tylko w dzień od 9 rano. Samochód stoi więc pod oknem naszego pokoju.
W piekarni kupuję bagietki i rogaliki - 3,60. Widok na nasz hotel





I jeszcze hala targowa po drugiej stronie ulicy

W centrum trafiamy do kościoła

















I to by było na tyle.
Czas ruszać w drogę powrotną do domu. Zdjęć już więcej nie będzie. Spróbuję jeszcze coś napisać.
Po spotkaniu z rodziną jedziemy zatankować na kolejną stację automatyczną. Operacja zakończona sukcesem - 57,88 E/41,5l po 1,3954/.
Do domu mamy 1650 kilometrów. Za autostrady francuskie zapłacimy jeszcze 22,50. Na niemieckiej stronie mieliśmy nieprzyjemność zobaczenia miejsca po wypadku, musieliśmy też objechać jeden korek. Stajemy na jedzenie w McDonaldzie - 18,66 i tankowanie - 62,85/40,06l po 1,569/. Zaraz za polską granicą tankujemy i jemy coś na stacji benzynowej za 250zł. Do domu docieramy koło 2 w nocy.

Carcasonne też sobie z przyjemmnością przypomniałem.
U mnie wystąpi na koniec relacji po północnej stronie Pirenejów.

Pozdrawiam,
Wojtek

Teraz jak kończę swoje pisanie to będę mógł poczytać.
Jeszcze rozwiązanie zagadki
9.227 - kilometrów przejechanych,
3 - uczestników,
5 - hoteli,
5 - kempingów,
22,5 - dnia trwała wyprawa,
2.629 - zdjęć zrobionych