Wtorek nasz ostatni pełny dzień pobytu w Ulcinj i w Czarnogórze (przyjechaliśmy w poniedziałek popołudniu poprzedniego tygodnia i byliśmy 8 pełnych dni), jak pisałem wcześniej upłynął nam na plażowaniu i nabieraniu sił przed podróżą, a wieczorem na pakowaniu. Byliśmy szczęśliwi bo zobaczyliśmy kawałek pięknego kraju, a pogoda do wypoczynku była wyśmienita (do zwiedzania trochę mniej dlatego też nie we wszystkie zaplanowane miejsca udało się nam dotrzeć). Po czarnogórskiej części naszych wakacji, przyszedł czas na chorwacki. Początkowo rozważałem pobyt w okolicach Omisa, jednak ten fragment Chorwacji po części już kiedyś, widzieliśmy. Do tego z Omisa do domu mielibyśmy dosyć daleko, więc zdecydowaliśmy się coś znaleźć bardziej na północy. Podczas poszukiwań zakwaterowania okazało się, że w szczycie sezonu nie jest łatwo znaleźć noclegi w środku tygodnia na czas krótszy niż 7 dni. Ostatecznie padło na miasteczko Krk oczywiśćie na wyspie Krk. Jest połączona ze stałym lądem mostem, więc nie będzie w dniu wyjazdu problemu z przeprawą promową, a do tego do domu mamy niewiele ponad 900km. Piter_M, pisał i pokazywał jak to jego marzenia stały się tam rzeczywistością i trochę na tej podstawie utwierdziliśmy się w przekanniu, że wybór może być dobry. Na podstawie relacji z tegorocznych wakacji, widzę że chyba nie mnie jednego zachęcił do odwiedzenia tego miejsca. Zdecydowałem się jechać wzdłuż czarnogórskiego wybrzeża, później prom w Lepetane i w Herceg Novi odbiłem na północ w kierunku Trebinje (z opcją pospacerowania po miasteczku chwilę), dalej przez Stolac i Ljubuski następnie autostradą do zjazdu w okolicy Zuta Lokva, skąd ruszyliśmy do Senj i znowu wzdłuż wybrzeża, na koniec przejazd przez most (opłata za osobówki z tego co pamiętam 35kun). W Czarnogórze rozważałem jeszcze trasę przez Podgoricę i Niksić i kto wie czy to nie jest lepsza opcja, bo o ile Sutomore (znowu zakorkowane, pomimo środka tygodnia i godziny około 10), nie można było sensownie ominąć, to z pewnością można było uniknąć korka w Budvie i przeprawy promowej w Lepetene, która sama w sobie jest krótka niedroga-4,5E i jest fajnym przerywnikiem, kilka promów kursuje bez przerwy, to jednak całość trwała około godziny (od podjazdu do przeprawy, do wyjazdu z promu). Po drodze jeszcze krótki postój na pożegnanie ze Sv Stefanem.


Widok na cypelek podczas przeprawy

Czarnogórę opuszczaliśmy przy pięknej pogodzie i grzejącym słońcu:

Tuż przed granicą, po stronie czarnogórskiej zostaliśmy jeszcze skasowani chyba za drogę 3E (fakt, że dosyć szybko i widokowo było, chociaż widoki mieliśmy raczej za plecami)
Podczas dojazdu do Trebinje dzieci nam usnęły i ostatecznie odpuściliśmy sobie dłuższy spacer i posiłek na starym mieście, a wyglądało dosyć zachęcająco:


Nie mogliśmy nie podjechać żeby rzucić okiem na kamienny most - rozebrany i przeniesiony bliżej miasta z miejsca gdzie dziś jest sztuczne jezioro na rzece Trebisnjicy.


Dalsza droga nie była już tak spektakularna, poza kilkoma miejscami na autostradzie (np w okolicach Skradina). Później fajny fragment jest od zjazdu z autostrady do Senj, ale z racji późnej pory nie zatrzymywaliśmy się. Samym Senj z górująca nad nim twierdzą i murami wokół miasta, też wygląda ciekawie i może kiedyś będzie czas i okazja pospacerować tam na chwilę.
W miarę zbliżania się do Krku niestety było coraz bardziej pochmurno, a niebo zaczęły roświetlać błyskawice, co nie wróżyło nic dobrego na przyszłość. Na szczęście nadal było dosyć ciepło i nie padało po drodze. Na miejsce dotarliśmy dopiero przed godziną 22 i nie pozostało nam już nic innego jak tylko iść spać.