Habanero napisał(a):Jasne, że o Eliasza chodziło
Coś mi się popyrtasiło, a może to jakiś znak ...

Że znowu Hvar?
30 lipca (piątek): Kajakowania ciąg dalszy - przygnębiający Jakljan i rejs powrotnyZbliżamy się do Uvali Veliki Jakljan:
Widok na tarasowo rosnące winorośle - zupełnie pod słońce. Podobnie jak na zakotwiczony tu statek Kraljica Jelena:
Później lepiej się mu przyjrzymy.
Tymczasem podpływamy do plaży:
i delikatnie mówiąc, jesteśmy rozczarowani. Ciemny piasek, sprawiający wrażenie brudnego, dużo śmieci wokół i dzieci bawiące się w tym "syfie"

:
Małż zostaje z Plavcem przy brzegu, a ja idę trochę w głąb wyspy i jestem coraz bardziej zniesmaczona:
a czasem i przerażona

:
Takiego rozgardiaszu i śmietnika nie widziałam w Chorwacji nigdzie

Jak można tak "zasyfić" dalmatyńską wyspę?!

Chciałam dojść do ruin kościoła św. Izydora, ale nie zamierzam brodzić w śmieciach

Wracam do Małża:
Najdziwniejsze jest to, że w niektórych domkach (tych w trochę lepszym stanie) mieszkają ludzie. Bawi się tu sporo dzieci i młodzieży:
Potem doczytałam, że na Jakljanie znajduje się ośrodek wypoczynkowy i organizowane są tutaj kolonie/obozy
Widać też, że niektóre bungalowy są zajęte przez rodziny z małymi dziećmi. Niby jest piaszczysta plaża, choć daleko jej do tych na Lopudzie...
Na pewno można tu znaleźć ciszę i spokój, taką zaletę jestem w stanie wymyślić

, ale i tak chcę stąd jak najszybciej odpłynąć:
Podpływamy jeszcze do pomnika:
który upamiętnia 214 ofiar - Chorwatów i Niemców zamordowanych w tym miejscu przez partyzantów Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii:
W roku 2013 miała miejsce ekshumacja ciał żołnierzy, którzy następnie zostali pochowani na cmentarzu w Dubrowniku.
Jakljan okazuje się być naznaczony zbrodnią wojenną, podobnie jak wyspa Daksa (pierwsza w Archipelagu Elafickim, patrząc od Dubrownika). Będzie mi się źle kojarzył, a szkoda, bo mogłoby tu być pięknie. W tym budynku pewnie kiedyś znajdował się hotel/pensjonat:
Podejrzewam jednak, że po ekshumacji, która miała miejsce w 2013 roku, mało kto chciał wypoczywać na wyspie. Dlatego "ośrodek" jest tak bardzo zaniedbany. Parę jednostek jednak przybiło do falochronu:
No i jest też urodziwa Kraljica Jelena, chociaż kotwiczy ona daleko od brzegów Jakljana:
Bez żalu żegnamy się z wyspą. Krótkie odwiedziny na Jakljanie wywołały u mnie nieco przygnębienia... Wracamy "do domu".
Widać już "naszą" Šipanską Lukę:
Znowu się uśmiechamy

Zanim wrócimy, podpływamy jeszcze w jedno ciekawe miejsce. To Prolaz Harpoti - przesmyk między Jakljanem a Šipanem:
Bardzo malowniczy:
z kapliczką stylizowaną na latarnię morską:
Myślę, że miejscowe wody mogą obfitować w ryby, bo ten pan:
nie jest jedynym rybakiem, którego widzimy, gdy kręcimy się w okolicy.
No to teraz naprawdę wracamy

Wgapiając się w najwyższy szczyt Šipana - Velji Vrh (243 m n.p.m.):
Wysokość nie jest powalająca

, ale i tak się tam nie wdrapiemy, za gorąco...
Mijamy plażę Priježba, która jest już w cieniu:
więc ludzie łapią ostatnie promienie słońca na skałach:
Obserwujemy też, jak się Luka rozbudowuje. Nowe apartmany są ukończone, ale jeszcze bez gości:
Płyniemy prosto na białą bryłę Hotelu Šipan:
Na parkingu pod palmami widać nie tylko Maździaka, ale i autobus, którym można dojechać do Suđurđa:
Pojedziemy tam wieczorem, ale samochodem

Dopływamy do schodków:
i kończymy wycieczkę, która była bardzo ciekawa, aczkolwiek nie wszystko nam się podobało
Mapka całej trasy:
Nie zawsze może być tylko pięknie i uroczo. Mimo wszystko cieszę się, że odwiedziliśmy Jakljan. Zawsze to jakaś wiedza o kolejnych miejscach w Chorwacji i kolejna wyspa, na której postawiliśmy stopę, do "kolekcji"...
Wrzucamy kajak na dach Maździaka, jutro też będziemy pływać

I ruszamy na kwaterę, uskuteczniać małe
pindrzonko 