napisał(a) Franz » 04.06.2017 15:12
Łapię obiektywem schodząca na druga stronę trójkę wędrowców i pstrykam jeszcze kilka innych fotek. Kiedy dochodzi do mnie ta czwórka, ruszam w kierunku Hochgolling, początkowo łagodnie wznoszącym się grzbietem. Trzeba przekroczyć dwa płaty śnieżne - są wydeptane ślady - potem grzbiet przechodzi w grań i otwiera się rozległy widok na opadającą w kierunku południowym dolinę. Niestety, widoczność jest marna, a niewielkie plamy błękitnego nieba, przez które wpadają snopy słonecznego światła, stopniowo zanikają. Teren staje dęba, więc składam kijki, żeby swobodnie móc używać rąk do przytrzymywania się skały i szybko docieram do rozstajów - w prawo historyczny "Normalanstieg" w lewo północno-zachodnia grań, tylko dla znających się na rzeczy. Moment zastanowienia - grań kusi bardziej, ale coraz bardziej odczuwam podmuchy wiatru, mając w plecaku jedynie kurtkę, jako że polar został w samochodzie. Wystarczy mi ta kurtka?... Załóżmy, że tak! Ruszam w lewo.
Grań okazuje się niezbyt wymagającym wariantem, jedynie chwilami orientacja sprawia drobne niespodzianki i muszę się dwukrotnie wycofywać, szukając łatwiejszego przejścia, które już wcześniej znalazł sobie szlak, tylko się z tym otwarcie nie zdradzał. Niestety, wszelka widoczność przechodzi do historii i ogarniają mnie wszechobecne chmury.