Re: Rower. Kondycję buduje i paliwa nie potrzebuje.
W ten weekend zaliczyliśmy Beskid Śląski i to z przygodami !! Pierwsza to .......... spadł rower z bagażnika na hak. Może nie tyle sam spadł co puściła łapa i wlokłem go może 7-10 m. Błąd ludzki (niedokręcenie) mnóstwo robót drogowych i wstrząsy spowodowały poluzowanie ? nie wiem. Całe szczęście, że jechałem ok. 60km/h, a że mam zwyczaj często patrzeć we wsteczne lusterko widziałem moment jak rower się przewraca stąd szybka reakcja. Niestety uszkodzeniu uległ chwyt i karbonowa kierownica ......... stety

tylko to na szczęście. Da się jeździć ale na wszelki wypadek jako, że poruszamy się tym rowerem (małżonka) w trudnym terenie, czeka mnie wymiana raczej kosztownej kierownicy Easton Rizer Monkey Lite Sl

Drugi pech przy wnoszeniu rzeczy do apartamentu w Istebnej potknąłem się na schodach i uderzyłem kolanami, a następnie ręką w płytki. Ręka w nadgarstku mi błyskawicznie spuchnęła. Całe szczęście opuchlizna do rana przeszła.
Rano start z Istebnej na Wielki Stożek. Mimo mapy godzina błąkania się, oznakowanie fatalne zanim znaleźliśmy szlak już byliśmy spoceni temp. rano -4
ale pogoda piękna i temp. wzrastała słonecznie.
Trzeci pech

podczas podjazdu w pewnym momencie małżonka mówi, że zawadza korbami o podłoże, okazuje się, że damper fox-a czyli amortyzator tylny puścił powietrze i tył roweru opadł. Pedały były może 5 cm nad podłożem, niestety specjalnej pompki do amora nie mieliśmy więc musiała tak jechać. Całe szczęście, że jeszcze powietrze było na tyle, że nie dobijał, a małżonka waży 54 kg więc nie stanowiła zbyt dużego obciążenia

Poza tym nie jeździ agresywnie.. Wjechaliśmy na górę z dużą satysfakcją

Na szczycie usłyszeliśmy ciekawy tekst za naszymi plecami pewnego pana cyt. " Wprowadzili rower, a później się pochwalą, że wjechali"
Z uśmiechem obróciłem się do niego i zaproponowałem by np. mając mój plecak wziął mój rower i 6 km pchał go pod górę ......... riposty się nie doczekałem. Nic to

zjazd następnie do Wisły lans na deptaku, oczywiście ku pokrzepieniu małe piwko i powrót już główna drogą do Istebnej przez Kubalonkę taki tam sobie podjazd do góry.
Po powrocie szybki obiad i koło 17 z powrotem na rowery. Kierunek trójstyk czyli spotkanie się trzech granic Polskiej, Czeskiej i Słowackiej

Całe szczęście, że od miejsca naszego zakwaterowania było to tylko 6 km wprawdzie pod górę ale po asfalcie
